dorzeczyZdaniem wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Jarosława Sellina ostatnia wypowiedź Adama Bodnara o mentorskiej roli Niemiec wobec Polski jest przykładem myślenia niektórych polityków opozycji.

"Mały Książę" i zwierzątka z Polski
Były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar odebrał pod koniec października w Niemczech nagrodę przyznaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.). Podczas swojego wystąpienia były Rzecznik Praw Obywatelskich wygłosił skandaliczne słowa.

– Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską – mówił.

– Ale to powoduje - po stronie mentora - także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z "Małego Księcia". Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić – kontynuował.

Namiestnicy
Słowa Bodnara w ostry sposób skomentował wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin. Jego zdaniem wypowiedź prawnika jest przykładem sposobu myślenia dzisiejszej opozycji.

– Jeden z publicystów przed wieloma miesiącami - analizując, co jest w głowach polityków dzisiejszej opozycji w kontekście szacunku dla polskiej niepodległości, suwerenności, niezależności prawnej w postaci Konstytucji, ale też w kontekście tej spolegliwości i braku ambicji, których oczekują od Polski liderzy niektórych instytucji UE - uznał, że mamy do czynienia z politykami, którzy mają mentalność namiestników. Ich ta rola zadowala. Chcą być nie liderami państwa polskiego, którzy twardą biją się o polskie interesy, tylko namiestnikami wykonującymi grzecznie oczekiwania wielkich tego świata – stwierdził gość Radia Gdańsk.

– Zresztą w czasie rządów PO była taka doktryna płynięcia w głównym nurcie. Oczywiście ten nurt wyznacza ktoś inny, a my mamy grzecznie płynąć. I to jest ciągle mniej więcej ta sama mentalność, mniej więcej ten sam stosunek do własnego narodu, do jego aspiracji – skomentował Jarosław Sellin.

radiogdanskPolska musi bronić swoich granic, a opozycja wykorzystuje tę sytuację do konfrontacji z rządem - uważa Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Skrytykował w Radiu Gdańsk działania władz Gdańska w związku z akcją na rzecz migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Wysłuchaj nagrania audycji
"Bądź dla innych" to kampania społeczna Grupy Granica, do której dołączył Gdańsk. Działacze PiS mają wątpliwości czy miasto zweryfikowało tę grupę. Zdaniem Jarosława Sellina to wykorzystanie sytuacji w imię interesu politycznego.

- Polska od kilku miesięcy jest atakowana i jest to forma wojny hybrydowej. Naszym obowiązkiem jest obronić siebie i Unię Europejską przed tym atakiem. Tymczasem okazuje się, że Polska atakowana jest także od wewnątrz przez ludzi, którzy w imię interesu partyjnego są gotowi wykorzystać każdy instrument, nawet taki, który podsyłają im wrogie stolice zagraniczne. Musimy spokojnie to wytrzymywać. Ale widać eskalację i etapowanie ataku. Najpierw próba przerzucania emigrantów, nieudana, potem próba likwidowania zasieków, nieudana, teraz próba przekraczania granic przez żołnierzy/agentów - tłumaczył gość Radia Gdańsk.

- To kolejny dowód na to, że musimy jak najszybciej zbudować silniejsze zabezpieczenie na granicy polsko-białoruskiej. Pojawienie się umundurowanych osób z bronią jako żywo przypomina incydenty sprzed siedmiu lat na granicy rosyjsko-ukraińskiej - dodał Jarosław Sellin.

Mówił też o braku wsparcia opozycji w sprawie Białorusi. - Na Litwie i Łotwie, które zostały zaatakowane nieco wcześniej niż Polska, opozycja odpowiedzialnie stanęła po stronie własnych rządów i w tej sprawie jest jednolite stanowisko: musimy bronić naszych granic. U nas niestety mamy opozycję, która sama siebie nazwała totalną i ona w sposób totalny wykorzystuje każdą sytuację do walki z rządem. Nawet sytuację, w której państwo polskie jest zagrożone - podsumował.

- Państwo polskie musi taki atak wytrzymać. Musimy sobie poradzić sami, o nic nie prosimy. Jeżeli takiego ataku nie wytrzymamy, to co by dopiero było w przypadku czegoś o wiele poważniejszego, jak prawdziwa wojna. Są deklaracje polityczne ze strony przywódców Unii Europejskiej i NATO wspierające nas w tym oporze na granicy. I to dobrze, że są. Natomiast jeśli chodzi o wymiar osobowy i materialny, to jesteśmy w stanie poradzić sobie sami - zapewnił.

Gość Dnia Radia Gdańsk odniósł się również do słów Adama Bodnara wygłoszonych w Niemczech podczas odbierania nagrody Federalnego Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich. Były Rzecznik Praw Obywatelskich, wybrany głosami posłów PO, SLD i PSL, porównał Polskę do dzikiego zwierzątka, które Niemcy - jako mentor - "oswoili" i powinni wziąć za nie odpowiedzialność.

- Jeden z publicystów przed wieloma miesiącami - analizując, co jest w głowach polityków dzisiejszej opozycji w kontekście szacunku dla polskiej niepodległości, suwerenności, niezależności prawnej w postaci Konstytucji, ale też w kontekście tej spolegliwości i braku ambicji, których oczekują od Polski liderzy niektórych instytucji UE - uznał, że mamy do czynienia z politykami, którzy mają mentalność namiestników. Ich ta rola zadawala. Chcą być nie liderami państwa polskiego, którzy twardą biją się o polskie interesy, tylko namiestnikami wykonującymi grzecznie oczekiwania wielkich tego świata. Zresztą w czasie rządów PO była taka doktryna płynięcia w głównym nurcie. Oczywiście ten nurt wyznacza ktoś inny, a my mamy grzecznie płynąć. I to jest ciągle mniej więcej ta sama mentalność, mniej więcej ten sam stosunek do własnego narodu, do jego aspiracji - ocenił Jarosław Sellin.

niezalenaJarosław Sellin odniósł się do organizacji Marszu Niepodległości. - Popieram możliwość organizowania takiego marszu, bo to jest rzecz, która zawsze była legalna - ocenił wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Dodał, że bardzo wielu Polaków po prostu "kupiło to jako dobrą formę demonstrowania swojego patriotyzmu".
Pytany w Programie Trzecim Polskiego Radia o to, czy się w tym roku wybiera, by "pospacerować w okolicach Marszu Niepodległości", Sellin przypomniał: "wziąłem udział w tym marszu tylko raz, w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości w 2018 r., ponieważ wtedy uzgodniliśmy z dotychczasowymi organizatorami tego marszu, że będzie to marsz wspólny, państwowy, z udziałem prezydenta RP".

Pytany o to, czemu ta tradycja wspólnego, państwowego marszu nie jest kontynuowana, Sellin powiedział: "ponieważ organizatorem i pomysłodawcą tego marszu jest konkretne środowisko polityczne i to nie jest moje środowisko polityczne, a ja mam zaplanowane zawsze 11 listopada wydarzenia organizowane przez moje środowisko polityczne albo mój rząd, np. wielki Festiwal +Niepodległa+ na Krakowskim Przedmieściu, albo wydarzenia w Gdańsku, które też będę przeżywał w tym dniu, u siebie, w okręgu wyborczym".

"Chcę powiedzieć, że uważam, iż taki marsz, która ma już dwunastoletnią tradycję i temu środowisku politycznemu, z którym ja się nie utożsamiam, po prostu się udał i bardzo wielu Polaków po prostu +kupiło to+ jako dobrą formę demonstrowania swojego patriotyzmu"

– wyjaśnił. "Naprawdę do organizacji tzw. narodowych nie należy w całej Polsce, jak sadzę, sto tysięcy ludzi, a tylu ludzi chodzi w tym marszu, i to całymi rodzinami, z dziećmi, z wózkami itd." – ocenił wiceminister kultury.

Sellin zaznaczył, że "to jest forma zaproponowana przez konkretne środowisko polityczne i ona się po prostu sprawdziła i udała".

Plany na 11 listopada
Wiceszef resortu kultury wyjaśnił, że władze państwowe "mają swoje plany i swoje propozycje" na obchody 11 listopada.

"O 9.00 msza za niepodległość Polski w Świątyni Opatrzności Bożej, festiwal na Krakowskim Przedmieściu, uroczystości organizowane – w tym większość przez prezydenta Andrzeja Dudę – uroczystości też lokalne"– wymienił.

 

"Natomiast ja popieram możliwość organizowania takiego marszu, bo to jest rzecz, która zawsze była legalna" – podkreślił Sellin.

Trzaskowski największym zwolennikiem marszu
"Uważam, krótko mówiąc, że +największym+ zwolennikiem tego marszu i jego masowego charakteru jest wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, bo on, uruchamiając akcję przeciwko temu marszowi – po pierwsze powoduje, że od 3 tygodni gadamy o tym marszu, nagłaśniając go; po drugie – właśnie ze względu na przekorę Polaków, jeżeli nie pozwalają, to tym bardziej idziemy – podejrzewam, że będzie wyjątkowo liczny"– podsumował wiceminister kultury.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w piątek utrzymał w mocy uchylenie decyzji wojewody mazowieckiego o rejestracji cyklicznego wydarzenia Marsz Niepodległości. "Jeśli narodowcy zgromadzą się 11 listopada, będzie to zgromadzenie nielegalne" – skomentował prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

"Marsz Niepodległości się odbędzie; po wyroku sądu okręgowego zgłosiliśmy inne zgromadzenie"– zapowiedział szef Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz.

wpolitycePosłowie KO pytali w piątek w Sejmie o dotacje budżetowe dla stowarzyszeń: Marsz Niepodległości i Straż Narodowa związanych z Robertem Bąkiewiczem, które - według nich - przyznano z naruszeniem prawa. Wiceszef MKiDN Jarosław Sellin zapewnił, że nie naruszono procedur konkursowych.

KO chce wyjaśnień ws. dotacji z Funduszu Patriotycznego
Chodzi o dwie dotacje - w wysokości 1,3 mln zł (Marsz Niepodległości) i 1,7 mln zł (Straż Narodowa), które oba stowarzyszenia otrzymały w tym roku z Funduszu Patriotycznego, czyli przedsięwzięcia, które organizuje podległy MKiDN Instytut Dziedzictwa Narodowego i Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.

Posłowie KO: Dariusz Joński i Michał Szczerba przekonywali niedawno, że dofinansowanie przyznano z naruszeniem procedur. Wskazywali, że eksperci, którzy oceniali wnioski, przyznali im początkowo zbyt mało punktów do otrzymania dotacji. Później jednak ktoś uzupełnił punkty i pieniądze zostały przyznane. Joński i Szczerba zwrócili się w tej sprawie o kontrolę do NIK.

W piątek natomiast o dotację dla stowarzyszeń pytali w Sejmie w ramach punktu „Pytania w sprawach bieżących”: Joński i posłanka KO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Joński podkreślił, iż regulamin konkursowy Funduszu Patriotycznego mówi wprost, iż o przyznaniu dotacji decyduje ocena dwóch ekspertów.

Mamy karty ocen, z których wynika, że jedno i drugie stowarzyszenie, ocenione przez dwóch ekspertów, otrzymało po 184 punkty. Natomiast na stronie internetowej nagle okazuje się, że dostają po 204 punkty i tym samym zostają zakwalifikowani do dofinansowania— wskazał Joński.

Zwrócił się z pytaniem, kto przyznał obu projektom dodatkowe punkty i kiedy stowarzyszenia: Marsz Niepodległości i Straż Narodowa zwrócą w związku z tym pieniądze.

„Nie doszło do naruszenia prawa”
Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin przypomniał, że środki w ramach Funduszu Patriotycznego przydziela Instytut im. Dmowskiego i Paderewskiego.

Takich programów grantowych i podległych nam instytucjach jest ponad 30. W sumie w ciągu roku na ogół około 4 tysięcy podmiotów otrzymuje różnego rodzaju granty— wskazał Sellin.

 

Poinformował ponadto, że w ramach konkursu, do którego zastrzeżenia mają posłowie KO, dofinansowanie otrzymało w sumie 150 beneficjentów. Dziwił się, dlaczego opozycję interesują akurat tylko granty przyznane stowarzyszeniom: Marsz Niepodległości i Straż Narodowa.

Wiceszef MKiDN zapewnił przy tym, iż w ramach procedury konkursowej nie doszło do naruszenia prawa.

Regulamin mówi, że rzeczywiście punktacji dokonuje dwóch ekspertów, ale mówi jednocześnie, że potem te punktacje są oceniane przez panel ekspertów, czyli szersze grono, a ostateczną decyzję co do punktacji i dotowania podejmuje dyrektor Instytut Dziedzictwa Narodowego i Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego— zaznaczył Sellin.

Przekazał ponadto, iż Fundusz Patriotyczny dysponował wówczas kwotą 30 mln złotych; wniosków wpłynęło natomiast 2 tysiące na łączną kwotę 550 mln złotych.

Musiał więc dokonywać jednak dosyć surowej selekcji i tylko 150 podmiotów stało się beneficjantami— dodał wiceminister kultury.

Sprawa dotacji dla stowarzyszeń: Marsz Niepodległości i Straż Narodowa stała się głośna po manifestacji „Zostajemy w Unii”, którą zorganizowała 10 października na Placu Zamkowym w Warszawie Platforma Obywatelska. Nieopodal Placu kontrdemonstrację zwołały środowiska narodowe, których nagłośnienie było na tyle silne, iż zagłuszało wystąpienia m.in. Donalda Tuska i uczestniczek Powstania Warszawskiego: Wandy Traczyk-Stawskiej i Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej. Zdenerwowana Traczyk-Stawska zwróciła się w pewnym momencie do przemawiającego równolegle Roberta Bąkiewicza, prezesa stowarzyszenia Marsz Niepodległości: „Milcz, głupi chłopie, milcz, chamie skończony!”.

Następnego dnia po wydarzeniach w Warszawie media informowały, że stowarzyszenia, w których działa Bąkiewicz, otrzymały dotacje państwowe, z których sfinansowano m.in. zakup nagłośnienia estradowego.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search