onet logoNiespełna rok po przyjęciu w wieloletni depozyt, uznawany przez wiele lat za zaginiony, obraz "Autoportret w stroju polskiego szlachcica" Maurycego Gottlieba wzbogacił wystawę stałą Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
- Widzowie będą mogli podziwiać wybitne dzieło polsko-żydowskiego artysty na ekspozycji "1000 lat historii Żydów polskich" już od 11 listopada – poinformowała PAP Marta Dziewulska rzecznik prasowy POLIN.

Nowa aranżacja galerii "Wyzwania nowoczesności 1772–1914" wystawy stałej opowiadającej o 1000-letniej historii Żydów polskich, została przygotowana przez Kolektyw SENNA i była możliwa dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Zawsze ogromną radość sprawia wiadomość o pojawieniu się, zaginionego przez wiele lat zabytku, który zostaje ponownie odkryty – czy to przez pracowników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pilnie śledzących wszelkie informacje dotyczące polskich zaginionych dzieł sztuki, czy przez fachowców z firmy działającej na rynku sztuki - powiedział Jarosław Sellin, Sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

- W przypadku obrazu Maurycego Gottlieba radość jest tym większa, że obecny właściciel obrazu zdecydował się na długoletni depozyt dzieła w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, co umożliwi zapoznanie się z nim szerokiej publiczności – dodał Sellin.

Pod koniec XIX w. "Autoportret..." zakupił – z pomocą sekretarza Jana Matejki – "obywatel ziemski z Królestwa", następnie, do 1936 r., dzieło znajdowało się w zbiorach Jakoba Felsena w Wiedniu, by na koniec trafić do kolekcji prywatnej w Nowym Jorku. Po wielu latach obraz został odnaleziony za oceanem, w nowojorskich magazynach, przez ekspertów z DESA Unicum. Z końcem 2019 r. dzieło kupił na aukcji anonimowy kolekcjoner i przekazał w depozyt Muzeum POLIN. Obraz trafił następnie w ręce ekspertów z pracowni konserwatorskiej POLIN - konieczne było m.in. prostowanie odkształceń podobrazia i warstwy malarskiej. W toku badań konserwatorskich została zdiagnozowana technika i technologia wykonania obrazu oraz wcześniejsze ingerencje restauratorskie.

W "Autoportrecie w stroju polskiego szlachcica" Gottlieb namalował siebie w stroju polskim. - W czasach, w których żył, naród polski utożsamiano ze szlachtą. Był to swoisty manifest – wyjaśniła dr Renata Piątkowska, główna kuratorka zbiorów Muzeum POLIN. - Gottlieb utożsamiał Polskę ze szlachtą i dlatego wybrał ten kostium, który zaświadczyć miał o jego przynależności do narodu polskiego.

Jestem Polakiem i Żydem i chcę dla obu, gdy Bóg da, pracować– pisał. Jego postać zostaje przywołana na wystawie stałej Muzeum POLIN, jako symbol integracji społeczeństwa polskiego i żydowskiego. Pochodzący z Drohobycza Gottlieb jest przykładem polskiej akulturacji, zbliżania się do polskości bez porzucania świata żydowskiego, przykładem szukania nowego, własnego miejsca w kulturze i sztuce Europy.

- W jego malarstwie obserwujemy ciągłe przeplatanie się wątków polskich i żydowskich, bo to właśnie temat wzajemnych relacji obu narodów był jednym z przedmiotów refleksji młodego artysty – w jednym z listów pisał: "Jakże chętnie wytępiłbym nienawiść… jakże chętnie pogodziłbym Polaków z Żydami, przecież historia obu narodów jest historią cierpień!" – przypomniała Piątkowska.

- Wystawa "1000 lat historii Żydów polskich" jest sukcesywnie uzupełniana o dzieła sztuki i cenne archiwalia. Pracujemy nad włączaniem w nią kolejnych oryginalnych obiektów – powiedziała zastępczyni dyrektora Muzeum POLIN, Jolanta Gumula. - Na ekspozycji znajdą się m.in.: przykłady XVIII-wiecznego rzemiosła artystycznego, przepięknie zdobione: jad, koronę na Torę i tas (dar Ronald Lauder, pozyskane dzięki North American Council i Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny). Wśród dokumentów, takich jak przejmujące listy z getta, prezentowany jest unikatowy, "rysowany" pamiętnik z getta lwowskiego autorstwa młodej artystki, Elżbiety Nadel. Zakup prac był możliwy dzięki grantowi przekazanemu muzeum na ten cel przez Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce. Swoje miejsce w galerii niebawem znajdzie także podarowany Muzeum obraz Natana Korzenia z lat 30. XX w. przedstawiający młodą "Kazimierzankę" - dar Liliany Alexander z Kanady.

radiogdanskW sobotę w Polsce odbyły się protesty pod hasłem "Ani jednej więcej", dotyczące tematu aborcji. O politycznym wykorzystywaniu śmierci 30-letniej kobiety z Pszczyny w "Śniadaniu Polityków w Radiu Gdańsk" Krzysztof Świątek rozmawiał z Jarosławem Sellinem z Prawa i Sprawiedliwości, Kazimierzem Kleiną z Koalicji Obywatelskiej, Markiem Rutką z Lewicy oraz Tadeuszem Cymańskim z Solidarnej Polski. Wysłuchaj nagrania audycji

Jarosław Sellin zauważył, że protesty, które odbyły się w polskich miastach, miał charakter polityczny. - Powinniśmy wszyscy pochylić się z troską nad sytuacją w rodzinie 30-letniej mieszkanki Pszczyny. Manifestacje, które widziałem, napawały mnie smutkiem. Były zwołane pod hasłem współczucia, a zamieniły się w manifestacje o charakterze politycznym. Nie były żałobne, tylko z wulgarnymi hasłami i transparentami. Znani politycy z Platformy Obywatelskiej i Lewicy z uśmiechami robili sobie selfie na tle tych tłumów. Czy tak się przeżywa żałobę? To instrumentalne wykorzystanie tej tragedii, żeby doprowadzić do tego, by w Polsce aborcja była na życzenie - podkreślał.

- Nie wykorzystujemy dramatu dla celów politycznych. Protesty miały miejsce w wielu miastach, były spontaniczne. Członkowie Platformy się do nich przyłączyli, ale nie byli inspiratorami. To jest sytuacja dramatyczna. Za jakiś czas dowiemy się jakie były bezpośrednie przyczyny tragedii w Pszczynie. Sam jestem zwolennikiem kompromisu z 1993 roku. Obawiam się, że na koniec efektem tego wszystkiego będzie mocne zliberalizowanie ustawy aborcyjnej. Platforma Obywatelska na pewno nie jest ugrupowaniem, które zabiega o zmianę kompromisu aborcyjnego - mówił Kazimierz Kleina.

- Marsz w Pszczynie odbył się w ciszy. Nie było tam żadnego polityka. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ubiegłego roku faktycznie zakazał aborcji w Polsce. Mamy tego skutki. To nie jest odosobniony przypadek. W czerwcu w szpitalu w Świdnicy zmarła kobieta, której lekarze kazali urodzić martwe dziecko. Takich sytuacji będzie więcej, to nieuniknione. Kobieta stała się narzędziem w rękach polityków, którzy są omamieni - komentował Marek Rutka.

- Konstytucja się nie zmieniła. Warto posłuchać wybitnych lekarzy i ekspertów, którzy też wypowiedzieli się w kwestii ochrony życia. Motywem głównym, z którym zwrócono się do Trybunału Konstytucyjnego, była ochrona dzieci, które mają perspektywę życia. Chodziło o liczną grupę dzieci z zespołem Downa - mówił Tadeusz Cymański. - W Polsce są niezawisłe sądy i to one orzekają o winie. Postępowanie zakończy się aktem oskarżenia albo umorzeniem, ale posłuchajmy ludzi, którzy się na tym znają. W sytuacji ciąży letalnej, lekarze mają ją pod szczególną ochroną. Jeżeli dochodzi do zagrożenia życia matki, mają wolną rękę. Ich obawa jest tutaj nadużyciem. Lekarze działają w różnych sytuacjach i popełniają też błędy - dodał.

Politycy rozmawiali także między innymi na temat sytuacji na granicy.

mkidn 01 cmyk„Muzeum Łazienki Królewskie we współpracy z Państwowymi Zbiorami Sztuki i Głównym Archiwum Państwowym w Dreźnie oraz polskimi muzeami przygotowało prawdziwą ucztę dla oczu i ducha, na którą składają się wyjątkowe zabytki z czasów unii personalnej pomiędzy Rzeczpospolitą Obojga Narodów i Elektoratem Saksonii, kiedy na tronie polskim zasiadali August II i August III” – powiedział wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin podczas uroczystego otwarcia wystawy „Splendor władzy. Wettynowie na tronie Rzeczypospolitej”.

Wiceminister Sellin zauważył, że lata 1697-1706 i 1709–1763, kiedy na tronie polskim zasiadali elektorzy sascy, nie są pozytywnie oceniane, ponieważ wskutek prowadzonej przez obu monarchów polityki państwo polskie gospodarczo i politycznie zaczęło chylić się ku upadkowi.

Niemniej, abstrahując od kwestii stricte historyczno-politycznych, nie możemy odmówić czasom saskim wprowadzenia do kulturalnego krwioobiegu Rzeczypospolitej najnowszych wówczas trendów w sztuce, w tym także architekturze, czego przykładem mogą być do dziś zachowane w Warszawie pozostałości tzw. osi saskiej, której tak ważnym elementem był przecież Pałac Saski wybudowany w latach 1713-1724 na terenie dzisiejszego Placu Józefa Piłsudskiego – zaznaczył Jarosław Sellin.

Wiceszef resortu kultury podkreślił, że obaj Wettynowie, będąc kolekcjonerami i koneserami sztuki, umiejętnie wykorzystywali ją do celów politycznych, próbując na przepychu i wystawności budować tytułowy „splendor” saskiego dworu.

Na ów właśnie aspekt kolekcjonerstwa i artystycznych przedsięwzięć Sasów został położony nacisk przez twórców wystawy. Zobaczymy na niej m.in. Krzyże ustanowionego w 1705 r. Orderu Orła Białego z garniturów rubinowego i szmaragdowego, złoconą Maskę Słońca z podobizną Augusta II, szablę niemiecką wysadzaną turkusami i szmaragdami, spektakularne, tak mocno kojarzące się z czasami saskimi wyroby z miśnieńskiej porcelany, czy wreszcie świetny przykład malarstwa tamtej epoki – np. Wenus Jacopa Palmy il Vecchio, jeden z klejnotów galerii królewsko-elektorskiej – poinformował wiceminister.

Składając podziękowania za zorganizowanie wystawy na ręce dyrektora Muzeum Łazienki Królewskie, wiceminister Sellin podkreślił, że przygotowanie ekspozycji nie byłoby możliwe bez doskonałej współpracy Łazienek z Państwowymi Zbiorami Sztuki oraz Głównym Archiwum Państwowym w Dreźnie oraz z polskimi muzeami - Zamkiem Królewskim w Warszawie i na Wawelu, Muzeami Narodowymi w Warszawie i Krakowie, Gabinetem Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, Klasztorem oo. Paulinów na Jasnej Górze oraz Biblioteką Kórnicką PAN.

O wystawie

Na wystawie „Splendor władzy. Wettynowie na tronie Rzeczypospolitej” można będzie obejrzeć 200 arcydzieł ze zbiorów drezdeńskich oraz polskich muzeów, zgromadzonych przez Augusta II i Augusta III, elektorów saskich i królów polskich, które złożyły się na jedną z najwspanialszych kolekcji XVIII-wiecznej Europy.

Wystawa w Łazienkach Królewskich jest pierwszą od 1997 roku próbą przybliżenia publiczności złożonej wspólnej polsko-saskiej historii, której spuścizna widoczna jest do dnia dzisiejszego zarówno w Dreźnie, jak i w Warszawie. Będzie to również ważny głos w toczącej się dyskusji na temat przyczyn upadku Rzeczpospolitej w XVIII wieku.

Obiekty prezentowane na wystawie układają się w opowieść o najważniejszych wydarzeniach z okresu trwającej 66 lat unii polsko-saskiej i o wysiłkach, jakie dwaj Wettynowie podjęli na rzecz budowania pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Krzyże Orderu Orła Białego z garniturów rubinowego i szmaragdowego, złocona Maska Słońce z podobizną Augusta II, szabla niemiecka wysadzana turkusami i szmaragdami, spektakularne wyroby z miśnieńskiej porcelany, takie jak przeszło metrowej wysokości papuga Ara czy puchar w kształcie strusia w oprawie złotniczej i porcelanowej, czy wreszcie piękna Wenus Jacopa Palmy il Vecchio, jeden z klejnotów królewsko-elektorskiej galerii malarstwa – to tylko niektóre z arcydzieł, które będzie można obejrzeć w gmachu Podchorążówki i Pałacu na Wyspie w Łazienkach.

Oprócz cennych zabytków ze Staatliche Kunstsammlungen Dresden oraz Sächsische Hauptstaatsarchiv Dresden na wystawie zobaczymy wybór znakomitych dzieł sztuki z polskich muzeów: Zamków Królewskich w Warszawie i na Wawelu, Muzeów Narodowych w Warszawie i Krakowie, Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, Klasztoru OO. Paulinów na Jasnej Górze czy Biblioteki Kórnickiej PAN.

Wystawa prezentowana w Pałacu na Wyspie oraz Podchorążówce w Muzeum Łazienki Królewskie została objęta honorowym patronatem prezydenta RP Andrzeja Dudy i premiera Saksonii Michaela Kretschmera oraz dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Ekspozycja będzie dostępna dla zwiedzających od 5 listopada 2021 r. do 30 stycznia 2022 r. W listopadzie wstęp na wystawę jest bezpłatny w ramach akcji Darmowy Listopad w Rezydencjach Królewskich.

dorzeczyZdaniem wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Jarosława Sellina ostatnia wypowiedź Adama Bodnara o mentorskiej roli Niemiec wobec Polski jest przykładem myślenia niektórych polityków opozycji.

"Mały Książę" i zwierzątka z Polski
Były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar odebrał pod koniec października w Niemczech nagrodę przyznaną przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich (Deutsch-Polnische Gesellschaft Bundesverband e.V.). Podczas swojego wystąpienia były Rzecznik Praw Obywatelskich wygłosił skandaliczne słowa.

– Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opierało się konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa, mechanizmów ochrony praw człowieka i demokracji. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską – mówił.

– Ale to powoduje - po stronie mentora - także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z "Małego Księcia". Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić – kontynuował.

Namiestnicy
Słowa Bodnara w ostry sposób skomentował wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin. Jego zdaniem wypowiedź prawnika jest przykładem sposobu myślenia dzisiejszej opozycji.

– Jeden z publicystów przed wieloma miesiącami - analizując, co jest w głowach polityków dzisiejszej opozycji w kontekście szacunku dla polskiej niepodległości, suwerenności, niezależności prawnej w postaci Konstytucji, ale też w kontekście tej spolegliwości i braku ambicji, których oczekują od Polski liderzy niektórych instytucji UE - uznał, że mamy do czynienia z politykami, którzy mają mentalność namiestników. Ich ta rola zadowala. Chcą być nie liderami państwa polskiego, którzy twardą biją się o polskie interesy, tylko namiestnikami wykonującymi grzecznie oczekiwania wielkich tego świata – stwierdził gość Radia Gdańsk.

– Zresztą w czasie rządów PO była taka doktryna płynięcia w głównym nurcie. Oczywiście ten nurt wyznacza ktoś inny, a my mamy grzecznie płynąć. I to jest ciągle mniej więcej ta sama mentalność, mniej więcej ten sam stosunek do własnego narodu, do jego aspiracji – skomentował Jarosław Sellin.

radiogdanskPolska musi bronić swoich granic, a opozycja wykorzystuje tę sytuację do konfrontacji z rządem - uważa Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego. Skrytykował w Radiu Gdańsk działania władz Gdańska w związku z akcją na rzecz migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Wysłuchaj nagrania audycji
"Bądź dla innych" to kampania społeczna Grupy Granica, do której dołączył Gdańsk. Działacze PiS mają wątpliwości czy miasto zweryfikowało tę grupę. Zdaniem Jarosława Sellina to wykorzystanie sytuacji w imię interesu politycznego.

- Polska od kilku miesięcy jest atakowana i jest to forma wojny hybrydowej. Naszym obowiązkiem jest obronić siebie i Unię Europejską przed tym atakiem. Tymczasem okazuje się, że Polska atakowana jest także od wewnątrz przez ludzi, którzy w imię interesu partyjnego są gotowi wykorzystać każdy instrument, nawet taki, który podsyłają im wrogie stolice zagraniczne. Musimy spokojnie to wytrzymywać. Ale widać eskalację i etapowanie ataku. Najpierw próba przerzucania emigrantów, nieudana, potem próba likwidowania zasieków, nieudana, teraz próba przekraczania granic przez żołnierzy/agentów - tłumaczył gość Radia Gdańsk.

- To kolejny dowód na to, że musimy jak najszybciej zbudować silniejsze zabezpieczenie na granicy polsko-białoruskiej. Pojawienie się umundurowanych osób z bronią jako żywo przypomina incydenty sprzed siedmiu lat na granicy rosyjsko-ukraińskiej - dodał Jarosław Sellin.

Mówił też o braku wsparcia opozycji w sprawie Białorusi. - Na Litwie i Łotwie, które zostały zaatakowane nieco wcześniej niż Polska, opozycja odpowiedzialnie stanęła po stronie własnych rządów i w tej sprawie jest jednolite stanowisko: musimy bronić naszych granic. U nas niestety mamy opozycję, która sama siebie nazwała totalną i ona w sposób totalny wykorzystuje każdą sytuację do walki z rządem. Nawet sytuację, w której państwo polskie jest zagrożone - podsumował.

- Państwo polskie musi taki atak wytrzymać. Musimy sobie poradzić sami, o nic nie prosimy. Jeżeli takiego ataku nie wytrzymamy, to co by dopiero było w przypadku czegoś o wiele poważniejszego, jak prawdziwa wojna. Są deklaracje polityczne ze strony przywódców Unii Europejskiej i NATO wspierające nas w tym oporze na granicy. I to dobrze, że są. Natomiast jeśli chodzi o wymiar osobowy i materialny, to jesteśmy w stanie poradzić sobie sami - zapewnił.

Gość Dnia Radia Gdańsk odniósł się również do słów Adama Bodnara wygłoszonych w Niemczech podczas odbierania nagrody Federalnego Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich. Były Rzecznik Praw Obywatelskich, wybrany głosami posłów PO, SLD i PSL, porównał Polskę do dzikiego zwierzątka, które Niemcy - jako mentor - "oswoili" i powinni wziąć za nie odpowiedzialność.

- Jeden z publicystów przed wieloma miesiącami - analizując, co jest w głowach polityków dzisiejszej opozycji w kontekście szacunku dla polskiej niepodległości, suwerenności, niezależności prawnej w postaci Konstytucji, ale też w kontekście tej spolegliwości i braku ambicji, których oczekują od Polski liderzy niektórych instytucji UE - uznał, że mamy do czynienia z politykami, którzy mają mentalność namiestników. Ich ta rola zadawala. Chcą być nie liderami państwa polskiego, którzy twardą biją się o polskie interesy, tylko namiestnikami wykonującymi grzecznie oczekiwania wielkich tego świata. Zresztą w czasie rządów PO była taka doktryna płynięcia w głównym nurcie. Oczywiście ten nurt wyznacza ktoś inny, a my mamy grzecznie płynąć. I to jest ciągle mniej więcej ta sama mentalność, mniej więcej ten sam stosunek do własnego narodu, do jego aspiracji - ocenił Jarosław Sellin.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search