Co tak naprawdę wydarzyło się w 1939 roku w Lasach Piaśnickich? Co o tzw. "krwawej jesieni" mówią ci, którzy ją przeżyli? Na te pytania odpowiada film Mariusza Sławińskiego pt. "Piaśnica". W poniedziałek w Warszawie odbyła się ogólnopolska premiera obrazu. W projekcji udział wzięli m.in. Jarosław Sellin, Jan Krzysztof Ardanowski, Jacek Sasin i bp Michał Janocha.
Od ogólnopolskiej premiery filmu „Piaśnica” Muzeum Piaśnickie w Wejherowie rozpoczyna opowieść o mało znanych miejscach i faktach dotyczących niemieckiej zbrodni pomorskiej, jaka miała miejsce jesienią 1939.
Przychodzi chwila, kiedy film trzeba oddać widzom. Każdy widz jest ważny, szczególnie jednak zależy mi na młodych widzach. Żeby historia się nie powtórzyła– mówi reżyser Mariusz Sławiński. Dokument, który powstał w ramach cyklu „Młyny historii”, wzbogacony archiwaliami fotograficznymi i filmowymi, scenami fabularyzowanymi i animacją, zaprezentowany został w warszawskim Multikinie „Złote Tarasy” w poniedziałek, 10 grudnia br. Wydarzenie patronatem honorowym objął Jarosław Sellin – Sekretarz Stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Piaśnica - niewielka pomorska wioska położona nieopodal Wejherowa. Lasy wokół niej stały się swoistym poligonem doświadczalnym. To właśnie tu, jesienią 1939 roku, Niemcy po raz pierwszy przeprowadzili zaplanowane wcześniej masowe egzekucje na ludności cywilnej. Plany III Rzeszy zdobywania nowych przestrzeni życiowych łączyły się z likwidacją Państwa polskiego i polskich warstw przywódczych. Zagładę polskich elit Niemcy połączyli z eliminacją osób psychicznie chorych w ramach akcji T 4.
Miejsc pomorskich straceń w tym czasie były setki, jednakże to zbrodnia w Piaśnicy określana jest jako największa na Pomorzu i jedna z pierwszych na tak ogromną skalę w Europie. W ramach przeprowadzonej przez Niemców akcji „Tannenberg”, a potem „Intelligenzaktion” na Pomorzu zamordowano około 30 tysięcy osób. Szacunkowo w Wielkopolsce zginęło 10 tysięcy, na Śląsku 1500, a na północnym Mazowszu 1000 osób. W Lasach Piaśnicy z rąk niemieckich katów życie straciło według różnych źródeł od 10 do 14 tysięcy ludzi. Wśród ofiar były osoby chore psychiczne przewożone koleją z terenów III Rzeszy i ziem wcielonych, przeciwnicy ideologii nazistowskiej, Polacy zamieszkujący przedwojenne Niemcy i inni. W pionie śledczym Oddziału IPN w Gdańsku od 2011 roku toczy się śledztwo, które w końcowym etapie ukaże nowe spojrzenie na dane o liczbie ofiar.
Film „Piaśnica” w reżyserii Mariusza Sławińskiego zrealizowany został przez Muzeum Piaśnickie w Wejherowie, a sfinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Składający się z dwóch ok. 25-minutowych odcinków dokument wzbogacony został archiwaliami fotograficznymi i filmowymi, scenami fabularyzowanymi i animacją. Pierwsza część traktuje o codziennym wykuwaniu polskości Pomorza w dwudziestoleciu międzywojennym rękoma patriotów, którzy po inwazji niemieckiej w 1939 roku zginęli w Piaśnicy. Część druga to już opowieść o mechanizmie zbrodni w Lasach Piaśnickich, zacieraniu przez Niemców jej śladów i ekshumacji ofiar.
W czasie pracy nad scenariuszem zrozumiałem, że nie ma już wśród nas bezpośrednich świadków wydarzeń. Ludzi, którzy mogliby zaprosić odbiorców filmu do swojego świata, podzielić się pamięcią i prawdą o Piaśnicy. Historia potrzebuje takich bohaterów – ludzi, którzy przeżyli krwawą jesień, doświadczyli jej własnymi oczami. Stracili wtedy bliskich. Dlatego zdecydowaliśmy, że naszą „Piaśnicę” wzbogacą fragmenty filmu Tadeusza Wudzkiego „Las Piaśnicki”. Ten film stał się dla mnie punktem wyjścia do dalszej pracy. Do wybranych wypowiedzi świadków wydarzeń tam zarejestrowanych dodaliśmy dokumenty pozyskane przez Muzeum Piaśnickie z niemieckich archiwów. Te dokumenty to zeznania bezpośrednich sprawców piaśnickiej zbrodni. Obcowanie z tymi relacjami to trudne doświadczenie. Długo zastanawiałem się czy i jak je zilustrować- wspomina reżyser i współscenarzysta Mariusz Sławiński.
Ostatecznie zdecydowaliśmy, że w opowiedzeniu historii pomogą nam również wypowiedzi ekspertów, archiwalia, sceny inscenizowane oraz sceny wykonane w technice animacji. W tych ostatnich chciałem umieścić najtrudniejsze obrazy. Sceny egzekucji i zbrodnie popełniane przez Niemców.
Zdjęcia do „Piaśnicy” powstawały w ciągu czterech dni listopada. Ekspozycja od ósmej do piętnastej. Pogoda nie pomagała. Deszcz, chłód, nieliczne chwile słońca. Zdjęcia wykonał Sebastian Jaworski, który często w rękach, oprócz kamery, trzymał parasol.
Ekipa realizacyjna składała się tylko z kilku osób. Na planie pracowali: reżyser, operator, drugi operator odpowiedzialny za zdjęcia lotnicze, dwie osoby odpowiedzialne za produkcję, kostiumy i charakteryzację oraz kierowca. Ważną rolę pełnił koordynator grup rekonstrukcyjnych. Każdy z nas wykonywał pracę, za którą w „normalnej” produkcji odpowiada kilka osób– dodaje M. Sławiński.
W większość ról wcielili się aktorzy amatorzy, rekonstruktorzy, a nawet zwerbowana chwilę przed zdjęciami młodzież ze Strzelca. Wszyscy bardzo zaangażowali się w projekt, jednak dopiero na planie uczyli się obcowania z kamerą.
Czasu było mało. Sprzęt filmowy ograniczyliśmy do niezbędnego minimum. Pracowaliśmy szybko, bez podglądu, czyli monitora, na którym można ocenić, czy ujęcie się udało i jest poprawne technicznie. Dopiero w montażowni mogłem zweryfikować efekty pracy. To bardzo stresujące, bo wszyscy ci ludzie zaufali nam. Oddali swoje twarze. Potem marzli, mokli licząc, że ten wysiłek ma sens. Dla wielu z nich prawda o Piaśnicy to ważna część życia. Historia kogoś z rodziny– wspomina reżyser.
Miałem nadzieję, że widz nie będzie czuł, że kilku profesjonalnym aktorom, którym powierzyliśmy najtrudniejsze zadania partnerują entuzjaści. Nie bałem się o to, jak wypadną rekonstruktorzy. Doświadczenie podpowiadało, że to fachowcy, od których można się uczyć. Trzeba tylko zaufać.- dodaje.
Aby pozyskać przedmioty buszujemy po strychach, piwnicach, rupieciarniach, rekwizytorniach, domach należących do „starych znajomych” i cudownym trafem właśnie co poznanych osób, przepastnych kredensach bliższej i dalszej rodziny, targowiskach staroci, jarzynowych bazarach - bo częstokroć obok rustykalnego wypieku czy buraków ktoś wystawi „rupieć”, który dla nas jest arcyprawdziwy i nieodzowny. Wstrzymujemy ruch ręki sprzedawcy, gdy próbuje oczyścić go z prawdy, która patyną czasu nadała przedmiotowi szlachetność i wzbogaciła go o „własną opowieść”- wspominają pracę na planie Olga Leszko - scenograf, kostiumolog i Jadwiga Możdżer - współpraca kostiumowa.
Pomaga nam także teatr Miejski w Gdyni, Teatr Wybrzeże, prywatni kolekcjonerzy, restauratorzy, pasjonaci. Bywa, że sami aktorzy przywożą ze sobą na plan zaprzyjaźnione przedmioty, które już „zżyły się” z nimi na etapie myślenia o roli. Nasze własne zasoby także wciąż wędrują z pracowni na plan i okrężnym ruchem wracają do domu, bowiem zdarza się, że jakiś rekwizyt, jak np. muszka od karabinu, spinki do mankietów albo wąsy jeżdżą w podręcznej torebce lub aucie nawet kilka miesięcy… Do czasu, kiedy jest prawdopodobieństwo ze znów „wejdą na plan” jako kontynuacja roli.- przyznają.
Odzwierciedlając historyczną rzeczywistość pamiętamy, że życie „ludzi czynów”, cichych bohaterów, nigdy nie jest wyglansowane. Przecież za zewnętrzną kindersztubą uwiecznioną na przedwojennych fotografiach, zapiskach o pomnikowej odwadze, pasji, etosie, mistrzostwie kryje się ogrom trudu, którego towarzyszem jest rozterka, pot, brud i pył. Na ile to tylko możliwe, dopytujemy o szczegóły potomków bohaterów podsyłając im fotografie wnętrz, czy kostiumów. Otrzymujemy w zamian portrety, które umieszczamy w scenograficznym tle. Drobiazgowość, poszukiwanie, niepokój i poczucie odpowiedzialności za wskrzeszanie nieznanych historii to część procesu dokumentacyjno - twórczego. Opowiadamy przecież historię życia, które tliło się i zgasło naprawdę– dodają obie panie.
Film „Piaśnica” powstał w ramach cyklu filmów dokumentalnych pt. „Młyny historii”.
Projekt powstał po to, by uświadomić rozmiar zbrodni pomorskiej 1939 roku, ale również po to, by przywracać należną pamięć o jej ofiarach. Nasza opowieść filmowa przybliży Bohaterów Niepodległej, którzy swoim zaangażowaniem i codzienną pracą wykuwali polskość Pomorza, za co zapłacili najwyższą cenę– mówi dyrektor Muzeum Piaśnickiego w Wejherowie, Teresa Patsidis.
Dokumentalny cykl o zbrodni pomorskiej rozpoczynamy filmem „Piaśnica” - w dwóch około 25-minutowych odcinkach. Odcinki te kręcone były pod koniec listopada 2017 roku m.in. w Piaśnicy, Muzeum Techniki Wojskowej „Gryf” w Dąbrówce, Skansenie w Nadolu, na terenie starego Młyna Cyrklafa przy ulicy 12 Marca w Wejherowie, Kalwarii Wejherowskiej i Mini Muzeum - Bankowcu w Gdyni, czyli największym kubaturowo budynku mieszkalnym międzywojennej Gdyni. Mam nadzieję, że kontakty nawiązane podczas pracy na planie filmowym zaowocują jeszcze wieloma różnorodnymi projektami edukacyjnymi. Dorobek ofiar zbrodni pomorskiej, przedwojennej elity, to dla nas zobowiązanie kontunuowania rzetelnej pracy na rzecz naszej Ojczyzny– dodaje dyrektor Patsidis.
Po ogólnopolskiej premierze filmu „Piaśnica”, Muzeum Piaśnickie w Wejherowie na początku 2019 roku planuje premierę kaszubską. O terminie poinformujemy wkrótce.