niezalena- Jeżeli Niemcy uważają, że Rosji należą się jakieś odszkodowania, to tym bardziej należą się one Ukrainie, Białorusi, Krajom Bałtyckim oraz przede wszystkim Polsce, bo okupacja Polski trwała znacznie dłużej niż tych kresów wschodnich - powiedział w rozmowie z portalem Niezależna.pl wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Jarosław Sellin.

Prezydent Niemiec Walter Steinmeier w rozmowie z gazetą "Rheinische Post" bronił rurociągu Nord Stream 2, argumentując, że "po trwałym pogorszeniu stosunków w ostatnich latach relacje energetyczne są prawie ostatnim pomostem między Rosją a Europą". - Obie strony muszą zastanowić się, czy ten most można całkowicie zburzyć. Jak mamy wpływać na sytuację, którą postrzegamy jako niedopuszczalną, kiedy odcinamy ostatnie połączenia? - stwierdził.

Polityk stwierdził ponadto, że Niemcy muszą zwrócić uwagę na wymiar historyczny, i przypomniał niemiecki atak na Związek Sowiecki z 22 czerwca 1941 r. - Ponad 20 milionów ludzi w byłym Związku Sowieckim padło ofiarą wojny. To nie usprawiedliwia dzisiaj niewłaściwego postępowania w rosyjskiej polityce, ale nie możemy tracić z oczu szerszej perspektywy - ocenił.

Wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Jarosław Sellin w rozmowie z portalem Niezależna.pl ocenił, że „jeżeli Niemcy po osiemdziesięciu latach uważają, że sprawa reparacji wojennych jest otwarta w stosunku do jednego kraju, to powinna być otwarta także w sprawie Polski”.

- Niemcy w przypadku Rosji dodatkowo nieco fałszywie historycznie przedstawiają rzeczywistość. Prezydent Steinmeier w tej wypowiedzi uznaje, że jedyną ofiarą, której jeszcze jakieś rekompensaty się należą, jest Rosja. Agresja niemiecka na Związek Sowiecki objęła jednak przede wszystkim terytorium dzisiejszej Ukrainy, Białorusi i Krajów Bałtyckich. To tam dokonano największych szkód i największych mordów. Wojska niemieckie zajęły niewielki kawałek współczesnej Rosji- stwierdził polityk.

- Jeżeli Niemcy uważają, że Rosji należą się jakieś odszkodowania, to tym bardziej należą się one Ukrainie, Białorusi, Krajom Bałtyckim oraz przede wszystkim Polsce, bo okupacja Polski trwała znacznie dłużej niż tych państw na Wschodzie- dodał.

wpolitycePodatek od reklamy ma być progresywny, tzn. małe media, posiadające małe dochody, w ogóle nie będą objęte tym podatkiem - poinformował w czwartek wiceminister kultury Jarosław Sellin. Wskazał, że będą go płacić „ci, którzy mają potężne dochody”.

Na początku lutego do wykazu prac legislacyjnych rządu wpisano projekt ustawy, której konsekwencją będzie wprowadzenie składki z tytułu reklamy internetowej i reklamy konwencjonalnej. Zgodnie z założeniami połowa wpływów ze składek od reklam ma trafić m.in. do NFZ. Część prywatnych mediów w środę protestowało we wspólnej akcji „Media bez wyboru”.

„Projekt nie jest niczym nadzwyczajnym”
Sellin w programie „Express Biedrzyckiej” na kanale youtube „Superexpressu” powiedział, że będzie to ustawa „o dodatkowych przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków i nowego funduszu, który będzie dedykowany kulturze i dziedzictwu narodowemu, przychodach pobieranych z takiej opłaty nakładanej na reklamy, które są emitowane w różnego rodzaju mediach, również w tych mediach, które nazywamy gigantami cyfrowymi, ale też rzeczywiście w telewizjach, w prasie, w radiu”.

Przypomniał, że jest to projekt zaproponowany przez Ministerstwo Finansów.

Jest też propozycja takich prekonsultacji, które mają trwać do 16 lutego, a potem jak już wejdzie na normalne obrady rządowe, to oczywiście konsultacji społecznych i konsultacji też w parlamencie—dodał.

- Rząd jest otwarty na dialog z protestującymi mediami. Müller: Każdy zainteresowany podmiot może przedstawić swoje argumenty

Jak mówił, jest to „projekt, który nie jest niczym nadzwyczajnym”.

Tego typu rozwiązania występują w różnych krajach Unii Europejskiej—wskazał. Na pytanie, w jakich krajach Sellin odpowiedział:

Nawet na poziomie całej UE od dwóch lat dyskutowana jest kwestia dyrektywy o opodatkowaniu gigantów cyfrowych i ta dyskusja nie znajduje finału, dlatego poszczególne państwa narodowe wprowadzają też swoje rozwiązania. Najdłużej takie prawo funkcjonuje w Austrii, bodajże już od 20 lat. Wszystkie reklamy we wszystkich mediach są tam opodatkowane, ale też różne komponenty tych propozycji opodatkowania reklam występują we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii.

Na uwagę dziennikarki, że „w tych krajach żadna telewizja publiczna nie dostaje wsparcia w postaci miliardów euro”, odpowiedział:

Media publiczne występują we wszystkich krajach UE, i we wszystkich krajach UE są wspierane środkami publicznymi, w różny sposób, czasami w sposób abonamentowy tak, jak i u nas szczątkowo to jeszcze występuje, czasami z dotacji budżetu państwa, takie sytuacje też występują w niektórych krajach UE.

Podkreślił, że to „nie jest żadna nadzwyczajna sytuacja, że media publiczne są wspierane środkami publicznymi, to jest norma w UE, a nie wyjątek”.

Odnosząc się do tego, że podobną opłatę próbowaną wprowadzić od największych gigantów internetowych np. na Węgrzech, sprawa trafiła do UE, a do tej pory ani Google ani Facebook tych podatków nie płacą, odpowiedział:

Dlatego oczekujemy też inicjatywy Komisji Europejskiej w tej sprawie, żeby dyrektywa regulująca tę kwestie została wprowadzona, ale cały czas czekamy i cały czas takiej propozycji nie mamy. Dlatego poszczególne kraje wprowadzają tego typu regulacje na poziomie narodowym. Jak będzie taka dyrektywa to pewnie się wszyscy do tej dyrektywy dopasują i zaimplementują te propozycje, które będą w tej dyrektywie.

„To uczciwa propozycja”
Wskazał, że w propozycji MF „rzeczywiście jest tak, że ten podatek ma być progresywny tzn. małe media, posiadające małe dochody, w ogóle nie będą objęte tym podatkiem”.

Taka jest prawda. Ma być tzw. kwota wolna od podatku, zróżnicowana w stosunku do prasy, do radia, do telewizji. Ci, którzy nie mają zbyt dużych przychodów, w ogóle tego podatku nie będą płacić. Ci, którzy mają potężne dochody, będą go płacić, więc moim zdaniem to jest uczciwa propozycja—ocenił.

We wspólnej akcji „Media bez wyboru” protestowała w środę znaczna część prywatnych mediów. Od rana telewizje TVN24 i Polsat News zamiast programu nadają specjalny komunikat. Na portalach, m.in. TVN24, Onet i Interia czytelnicy nie przeczytają żadnego artykułu. Do akcji przyłączyły się również niektóre dzienniki oraz stacje radiowe. Według biorących udział w proteście mediów wprowadzenie składki będzie oznaczać m.in. osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, a także ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści.

Pr24- Podatek od reklamy ma być progresywny, tzn. małe media, posiadające małe dochody, w ogóle nie będą objęte tym podatkiem - poinformował w czwartek wiceminister kultury Jarosław Sellin. Wskazał, że będą go płacić "ci, którzy mają potężne dochody".

Na początku lutego do wykazu prac legislacyjnych rządu wpisano projekt ustawy, której konsekwencją będzie wprowadzenie składki z tytułu reklamy internetowej i reklamy konwencjonalnej. Zgodnie z założeniami połowa wpływów ze składek od reklam ma trafić m.in. do NFZ. Część prywatnych mediów w środę protestowało we wspólnej akcji "Media bez wyboru".

Sellin w programie "Express Biedrzyckiej" na kanale youtube "Superexpressu" powiedział, że będzie to ustawa "o dodatkowych przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków i nowego funduszu, który będzie dedykowany kulturze i dziedzictwu narodowemu, przychodach pobieranych z takiej opłaty nakładanej na reklamy, które są emitowane w różnego rodzaju mediach, również w tych mediach, które nazywamy gigantami cyfrowymi, ale też rzeczywiście w telewizjach, w prasie, w radiu".

Przypomniał, że jest to projekt zaproponowany przez Ministerstwo Finansów. - Jest też propozycja takich prekonsultacji, które mają trwać do 16 lutego, a potem jak już wejdzie na normalne obrady rządowe, to oczywiście konsultacji społecznych i konsultacji też w parlamencie - dodał.

"Nie o wolność słowa tu chodzi, tylko o pieniądze". Prezydent o proteście części mediów
Jak mówił, jest to "projekt, który nie jest niczym nadzwyczajnym". - Tego typu rozwiązania występują w różnych krajach Unii Europejskiej - wskazał. Na pytanie, w jakich krajach Sellin odpowiedział, że "nwet na poziomie całej UE od dwóch lat dyskutowana jest kwestia dyrektywy o opodatkowaniu gigantów cyfrowych i ta dyskusja nie znajduje finału, dlatego poszczególne państwa narodowe wprowadzają też swoje rozwiązania". - Najdłużej takie prawo funkcjonuje w Austrii, bodajże już od 20 lat. Wszystkie reklamy we wszystkich mediach są tam opodatkowane, ale też różne komponenty tych propozycji opodatkowania reklam występują we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii - powiedział.

Na uwagę dziennikarki, że "w tych krajach żadna telewizja publiczna nie dostaje wsparcia w postaci miliardów euro", odpowiedział, że "media publiczne występują we wszystkich krajach UE, i we wszystkich krajach UE są wspierane środkami publicznymi, w różny sposób, czasami w sposób abonamentowy tak, jak i u nas szczątkowo to jeszcze występuje, czasami z dotacji budżetu państwa, takie sytuacje też występują w niektórych krajach UE". Podkreślił, że to "nie jest żadna nadzwyczajna sytuacja, że media publiczne są wspierane środkami publicznymi, to jest norma w UE, a nie wyjątek".

"Jesteśmy otwarci na to, by rozmawiać". Rzecznik rządu o projekcie podatku od reklam
Odnosząc się do tego, że podobną opłatę próbowaną wprowadzić od największych gigantów internetowych np. na Węgrzech, sprawa trafiła do UE, a do tej pory ani Google, ani Facebook tych podatków nie płacą, odpowiedział "dlatego oczekujemy też inicjatywy Komisji Europejskiej w tej sprawie, żeby dyrektywa regulująca tę kwestie została wprowadzona, ale cały czas czekamy i cały czas takiej propozycji nie mamy. Dlatego poszczególne kraje wprowadzają tego typu regulacje na poziomie narodowym. Jak będzie taka dyrektywa to pewnie się wszyscy do tej dyrektywy dopasują i zaimplementują te propozycje, które będą w tej dyrektywie".

Wskazał, że w propozycji MF "rzeczywiście jest tak, że ten podatek ma być progresywny tzn. małe media, posiadające małe dochody, w ogóle nie będą objęte tym podatkiem". - Taka jest prawda. Ma być tzw. kwota wolna od podatku, zróżnicowana w stosunku do prasy, do radia, do telewizji. Ci, którzy nie mają zbyt dużych przychodów, w ogóle tego podatku nie będą płacić - przekazał. - Ci, którzy mają potężne dochody, będą go płacić, więc moim zdaniem to jest uczciwa propozycja - ocenił Sellin.

papArchiwa państwowe są dobrze zabezpieczone - powiedział we wtorek wiceminister kultury Jarosław Sellin odnosząc się do pożaru archiwum Urzędu Miasta Krakowa. Dosyć duże nakłady ponieśliśmy na to, żeby tego typu zabezpieczenia stworzyć - zaznaczył.

Od soboty trwa gaszenie pożaru w archiwum Urzędu Miasta Krakowa. W poniedziałek wieczorem rzecznik małopolskiej PSP mł. bryg. Sebastian Woźniak poinformował PAP, że przez całą noc strażacy, którzy próbują ugasić pożar będą podawać do wnętrza obiektu strumienie wody o bardzo dużej sile. Wszystko po to, by zdusić ogień i obniżyć temperaturę.

Wiceminister kultury przyznał na antenie Polskiego Radia 24, że "z dużym niepokojem obserwuje wydarzenia z Krakowa". "Nie wiem, jak cenne są te archiwa, one raczej dotyczą bieżących spraw, prowadzonych przez miasto, ale spraw jednak obywatelskich, więc może to być istotny uszczerbek" - ocenił.

Na pytanie, jak są zabezpieczone archiwa państwowe, które podlegają pod MKiDN, odpowiedział: "Nasze archiwa państwowe, czyli głównie Archiwum Akt Nowych, Archiwum Akt Dawnych, czy też wojewódzkie archiwa państwowe, moim zdaniem są dobrze zabezpieczone".

Poinformował, że MKiDN w ostatnich latach różne wnioski, które dyrektorzy tych archiwów składali na wzmocnienie zabezpieczeń przeciwpożarowych, zawsze rozpatrywało pozytywnie. "Dosyć duże nakłady ponieśliśmy na to, żeby tego typu zabezpieczenia stworzyć. Raczej jestem przekonany, że tutaj możemy się czuć bezpiecznie" - dodał.

Pożar w budynku archiwum przy ul. Na Załęczu wybuchł w sobotę po godz. 20. Według przedstawicieli Zarządu Inwestycji Miejskich w Krakowie zamontowane w obiekcie systemy przeciwpożarowe zadziałały: straż pożarna została powiadomiona, uruchomił się system zraszania. Przyczyny wybuchu ognia nie są znane – ustali je biegły z zakresu pożarnictwa. Podczas akcji gaśniczej lekko poszkodowany został jeden strażak, który jest już w domu.

W archiwum było ok. 20 km bieżących dokumentów, które powstały w urzędzie miasta i podległych mu jednostkach w ciągu ostatnich kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, m.in.: akta osobowe byłych pracowników magistratu, dawne druki meldunkowe oraz dokumenty z różnych wydziałów urzędu.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search