nasz dziennik 600x321Prawo nie zezwala na finansowanie obecnej Telewizji Polskiej z pieniędzy publicznych.
Podstawą do wypłacenia miesięcznych transz z abonamentu przez KRRiT dla telewizji publicznej jest to, w jaki sposób i czy w ogóle realizuje ona misję publiczną.

Z raportu przygotowanego przez KRRiT wynika, że od 20 grudnia 2023 r. tej misji nadawca nie realizuje. Stąd decyzja w wstrzymaniu wypłaty styczniowej w wysokości 38,8 mln zł.

Jak przekazuje „Naszemu Dziennikowi” prof. Janusz Kawecki, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w latach 2016-2022, każdy nadawca publiczny podpisuje z KRRiT umowę, w której zobowiązuje się do wypełniania tzw. kart powinności. – Zobowiązuje się do wypełnienia określonego zakresu misyjności. I na podstawie umowy oraz zawartej w niej karty powinności wypłacane jest dofinansowanie pochodzące z abonamentu, czyli de facto finansowanie działalności misyjnej. Każda ze spółek mediów publicznych podopisuje odrębną umowę i ustala z KRRiT odrębną kartę powinności – wyjaśnia nasz rozmówca.

Monitoring obnażył nieudolność
Z przeprowadzonego przez KRRiT monitoringu wynika, że Telewizja Polska nie wywiązywała się z realizowania misji publicznej od 20 grudnia 2023 r. Bezprawne przejęcie mediów przez ekipę Donalda Tuska, jak przypomina KRRiT, pozbawiło odbiorców m.in. dostępu do bieżących informacji z regionu, tłumaczonych również na język migowy, lokalnej publicystyki i kultury. Wstrzymano nadawanie wspólnego programu regionalnego TVP3. Wspólne pasmo nadawane w całym kraju zostało zastąpione przez sygnał programu TVP2. Z anteny zdjęto audycje o charakterze informacyjnym i interwencyjnym, m.in.: „Dziennik regionów”, „Express regionów”, „Głos regionów”, „Telekurier”, „Kryminalną siódemkę”, audycje dla niesłyszących „Spotkania w świecie ciszy”, a także audycje z twórcami kultury „Rozmowy bardzo kulturalne”. To nie wszystko, jak punktuje KRRiT, od 20 grudnia wstrzymano nadawanie programów lokalnych, które dla odbiorców w każdym województwie nadaje 16 oddziałów regionalnych Telewizji Polskiej. Z anten zdjęto programy i aktualne audycje informacyjne oraz publicystyczne.

Przypomnijmy, że ustawa o radiofonii i telewizji przewiduje, że misją mediów publicznych jest także tworzenie i dostarczanie usług innych niż programy. Według karty powinności oraz planów programowo-finansowych na lata 2023-2024 Telewizja Polska dostarcza odbiorcom własny serwis audiowizualny na żądanie vod.tvp.pl, serwisy tematyczne w dziedzinach takich jak informacja i publicystyka: tvp.info, regiony.tvp.pl oraz udostępnia swoją ofertę w aplikacji TVP GO. Po 20 grudnia 2023 r. zawieszono dostęp do informacji serwisu TVP Info. Po odblokowaniu tego medium okazało się jednak, że część materiałów mających walor misyjności została usunięta na stałe.

Działanie na szkodę spółki
Jednak to nie wszystkie powody, które zadecydowały o tym, że KRRiT wstrzymała styczniowe transze. Pozbawienie widzów dostępu do programów misyjnych spowodowało wymierne straty finansowe. Z danych przekazanych przez KRRiT wynika, że przed wyłączeniem sygnału wskaźnik oglądalności TVP był nieco wyższy niż przed rokiem. Po ponownym włączeniu sygnału średnia oglądalność minutowa programu TVP Info (licząc rok do roku) osiągnęła zaledwie 27 proc. wielkości tego wskaźnika sprzed roku, czyli spadła o 73 proc.!

Jak podkreśla prof. Hanna Karp, członek KRRiT, sporządzony raport przedstawia dane, które do tej pory prezentowano w sposób wyrywkowy. – Owszem, do opinii publicznej docierały informacje o bezprawnych działaniach Bartłomieja Sienkiewicza i jego ludzi, jednak nigdzie nie było kompleksowych zestawień obrazujących zakres zmian i ich konsekwencje. Rozproszenie danych uniemożliwiało całościową analizę sytuacji – zauważa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Hanna Karp. Dodaje, że rzetelnym przekazem sytuacji nie była zainteresowana także sama TVP. – Pod rządami neoprezesów stała się ona neotelewizją, która nie jest zainteresowana kompetentnym przekazem – zaznacza. Nasza rozmówczyni wskazuje, że KRRiT zamierza na bieżąco śledzić sytuację panującą w mediach publicznych. – To się należy widzom telewizji publicznej. Naszym obowiązkiem jest informować Polaków o tym, co się wydarzyło i jak działania rządu wpłynęły na funkcjonowanie mediów publicznych. Nie ma już żadnych wątpliwości, że skala strat jest olbrzymia. Z jednej strony widzowie zostali pozostawieni w próżni informacyjnej. Z drugiej strony mamy do czynienia z gigantycznymi wymiernymi stratami, które tylko w ciągu miesiąca możemy szacować na dziesiątki milionów złotych – akcentuje. I dodaje, że na pozostawieniu widzów bez dostępu do środków informacyjnych skorzystały przede wszystkim duże koncerny medialne. – Zwłaszcza w kwestii podzielenia się zyskiem z reklam to one najbardziej skorzystały na chaosie prawnym wywołanym przez rząd. Są beneficjentami tej całej sytuacji – podkreśla prof. Hanna Karp.

Zwraca też uwagę, że zestawienie danych przez KRRiT było także konieczne, ponieważ rząd, który łamie zasady Konstytucji RP, zarzuca KRRiT działanie polityczne. – Strona rządowa działa, nie zważając ani na Konstytucję, ani na ustawy. I działa w poczuciu społecznej bezczynności oraz bezkarności. Dlatego zebranie podstawowych faktów jest konieczne. Tym bardziej że ci, którzy łamią prawo, zarzucają nam działanie polityczne. Jest to zarzut, który nie ma pokrycia w rzeczywistości. Prawo jest jasne i to właśnie prawo nie pozwala nam na wypłacenie pieniędzy. Chodzi o to, żeby opinia publiczna miała świadomość, kto tu działa lege artis, czyli zgodnie ze sztuką prawa. My nie możemy wypłacać pieniędzy z uwagi na niewywiązanie się z zadań. Nie możemy wypłacać pieniędzy do dyspozycji osób podających się za likwidatorów. To sytuacja bezprecedensowa. Należne kwoty KRRiT przekaże do depozytu sądowego i to sąd zdecyduje, czy i komu te pieniądze się należą – argumentuje.

Potwierdza to prof. Janusz Kawecki. – TVP nie przekazała dokumentów dotyczących emisji programów i audycji oraz dostarczania odbiorcom usług od 19 grudnia 2023 r. do 26 stycznia 2024 r., o które wystąpiła KRRiT na podstawie art. 10 ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji. To jest podstawą niewypłacenia transzy abonamentowej. Niezwykle ważne jest to, aby społeczeństwo się dowiedziało, że KRRiT nie przetrzymuje środków z abonamentu po to, aby np. rozdysponować je na inne cele. Środki te są w depozycie sądowym. One są przeznaczone na sfinansowanie celów misyjnych. Dopóki TVP nie będzie ich realizować, nie można ich przelać na konto telewizji publicznej – wyjaśnia.

Brnięcie w bezprawie
Złamanie prawa, które uniemożliwia KRRiT wypłacenie środków z abonamentu, potwierdza też „Naszemu Dziennikowi” Jarosław Sellin, były wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, poseł PiS. – O działaniu politycznym i całkowicie bezprawnym możemy mówić w przypadku kroków podejmowanych przez Bartłomieja Sienkiewicza, który próbował siłowo zmienić skład rad nadzorczych i zarządów wszystkich mediów publicznych. To nie zostało ostatecznie zatwierdzone przez Krajowy Rejestr Sądowy. Nikt nie miał wątpliwości, że te posunięcia były drastycznym złamaniem prawa. Żaden przedstawiciel rządu, polityk, nie ma prawa wymieniać władzy mediów publicznych. Od tego są specjalne powołane do tego organa. Dlatego było to także złamanie pewnej „higieny”, dystansu, który powinien być między mediami a politykami – akcentuje Jarosław Sellin. Dodaje, że również postawienie mediów w stan likwidacji jest argumentem przemawiającym za wstrzymaniem wypłaty abonamentowej. – Stan likwidacji to jest doprowadzenie do nieistnienia. Dlatego przekazywanie przez KRRiT środków takim spółkom jest także niezgodne z prawem – zaznacza. Nasz rozmówca nie ma też wątpliwości, że przelanie środków z abonamentu może się odbyć wyłącznie w momencie wycofania się rządu z pozaprawnych decyzji. – Niestety, nie widzimy, żeby strona rządowa wykazywała wolę wycofania się z bezprawnych działań. Jest odwrotnie: z każdą decyzją brnie coraz bardziej w bezprawie – podsumowuje.

niezalena- Ludzie którzy zdecydowali się na rządzenie "siła przed prawem", a taki jest styl rządzenia Donalda Tuska i jego 10 koalicjantów, rozumieją jedynie język siły i musimy tę siłę pokazywać. Nie tylko 11 stycznia w Warszawie, dzisiaj znów w Warszawie, ale są manifestacje lokalne w różnych miastach, jest niezwykła frekwencja na spotkaniach z naszymi politykami, pod więzieniami, gdzie mieliśmy więźniów politycznych. Oni to widzą i rozważają, czy opłaca się tak szybko destruować instytucje państwa polskiego - powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl Jarosław Sellin.

Dziś pod Trybunałem Konstytucyjnym trwa wielotysięczny Protest Wolnych Polaków. Tłumy manifestują niezgodę na działania rządu na bezprawne działania wobec TK.
- Organizatorzy dzisiejszego wiecu zdecydowali się na wiec pod TK, bo były informacje, że być może na minionym już posiedzeniu Sejmu zostanie dokonana jakaś próba rozprawienia się z niezależnym TK przez koalicję 13 grudnia poprzez jakieś uchwały wycofujące legalnie funkcjonujących sędziów. Ale nie to jest najważniejsze, najistotniejsze jest to, że Polacy, którzy są zaniepokojeni sytuacją w Polsce i tym, że przez zaledwie 60 dni taką destrukcję wprowadził nowy rząd, chcą się dosyć systematycznie spotykać na ulicach stolicy i protestować przeciwko temu wszystkiemu, co już zrobiono i co planuje się zrobić przeciwko polskim instytucjom państwowym - powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl Jarosław Sellin, były wiceminister kultury.

Jego zdaniem, ludzie z całej Polski przyjechali dzisiaj pod TK, by "wyrazić swój gniew na to, jak likwiduje się w Polsce demokrację, jak się podporządkowuje Polskę potencjom zewnętrznym".

- Myślę, że ludzie którzy zdecydowali się na rządzenie "siła przed prawem", a taki jest styl rządzenia Donalda Tuska i jego 10 koalicjantów, rozumieją jedynie język siły i musimy tę siłę pokazywać. Nie tylko 11 stycznia w Warszawie, dzisiaj znów w Warszawie, ale są manifestacje lokalne w różnych miastach, jest niezwykła frekwencja na spotkaniach z naszymi politykami, pod więzieniami, gdzie mieliśmy więźniów politycznych. Oni to widzą i rozważają, czy opłaca się tak szybko destruować instytucje państwa polskiego. Dlatego to robimy, żeby ich powstrzymywać
– wskazał Sellin.

"Do Berlina!" - skandował tłum. Kaczyński odpowiedział, gdzie wysłałby koalicję 13 grudnia
Były minister kultury ocenił, że oczekuje od Brukseli reakcji wobec działań koalicji 13 grudnia, ale dzisiejsza opozycja "nie będzie o to prosić".

- Uważam, że nasze wewnętrzne sprawy będziemy rozstrzygać w Polsce, a nie będziemy jak oni prosić o 40 rezolucji przeciwko Polsce w trakcie 8 lat naszych rządów, nie będziemy prosić o to, żeby nałożyli sankcje na Polskę - robili to, i zrobili to skutecznie - dodał.

wpolitycePosłowie Prawa i Sprawiedliwości, byli szefowie resortu kultury i dziedzictwa narodowego, zadali w Sejmie szereg pytań dotyczących działań rządu Donalda Tuska dotyczących inwestycji w kulturę, wywierania nacisków na dyrektorów podległych instytucji i braku aktywności w polityce historycznej. Co miała do powiedzenia wiceminister w resorcie Sienkiewicza Joanna Scheuring-Wielgus? Oświadczyła, że… odbywa się to zgodnie z procedurą, po analizach i rozmowach ze środowiskiem.

Działania resortu Sienkiewicza zgodne z procedurami?
W odpowiedzi na pytania bieżące posłów PiS „w sprawie powodów wstrzymywania przez władze MKiDN inwestycji w kulturze, informacji o wywieraniu nacisków na dyrektorów podległych instytucji, by zrzekli się swoich funkcji, oraz braku aktywności w polityce historycznej” Joanna Scheuring-Wielgus stwierdziła, że „nie jest prawdą, że wcześniejsze kierownictwo ministerstwa kultury z dnia na dzień nie odwoływało dyrektorów czy członków rad”.

Była to praktyka, którą państwo przez osiem lat bardzo często stosowaliście — stwierdziła wiceszefowa MKiDN.

Odnosząc się do zarzutu o zmuszaniu dyrektorów do zaniechania wykonywania swoich obowiązków dyrektorskich lub opuszczenia swojego stanowiska Scheuring-Wielgus przekonywała, że to rząd PiS pokazał, „w jaki sposób ręcznie można sterować kulturą i natychmiastowo odwoływać dyrektorów przed upływem umowy”.

Tych decyzji dotyczących zmian personalnych nie dokonuje się bardzo dużo. To nie jest tak, że ktoś sobie siedzi przy biurku i podejmuje decyzję, że odwoła tego lub tamtego dyrektora. Zawsze instytucja jest wcześniej analizowana pod względem organizacyjnym i finansowym, są prowadzone rozmowy ze związkami zawodowymi, środowiskiem artystycznym. Jeśli są jakiekolwiek zaniechania, to wtedy jest podejmowana decyzja o odwołaniu — próbowała przekonywać wiceminister.

Stwierdziła także, że „za każdym razem, kiedy odwołany jest jakiś dyrektor, odbywa się to zgodne z procedurą opisaną w ustawie o prowadzeniu działalności kulturalnej” i „nigdy nie było takiej sytuacji, aby ktokolwiek był do tego zmuszany”.

Seria pytań Sellina i Glińskiego
Poseł PiS, były wiceminister kultury, Jarosław Sellin zapytał o to, jakie inwestycje w kulturze, zwłaszcza przygotowane, planowane, a nawet realizowane w ostatnich latach, są wstrzymywane przez obecne władze MKiDN oraz do jakich instytucji zostały wysłane pisma zalecające wstrzymanie działań inwestycyjnych. Wiceszefowa resortu kultury powiedziała, że „nie ma takiej zasady, że są wstrzymywane”.

Nawet jeśli zapadają takie decyzje, to na pewno były one poprzedzone analizami finansowymi — przekonywała dodając, że szczegółowe informacje przedstawi w odpowiedzi na piśmie.

Z kolei były minister kultury Piotr Gliński zapytał, „czy żyjemy w tej chwili w państwie, w którym każdy dyrektor instytucji kultury, muzeum, musi się identyfikować z polityką i działaniami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czy obowiązuje kierownicza rola partii w Polsce jak kiedyś w PRL i dotyczy funkcjonowania instytucji kultury?”.

We wpisach zamieszczonych w mediach społecznościowych Piotr Gliński zwrócił uwagę na sposób odwołania dyrektora FINA - Filmoteki Narodowej.

Dyrektora Filmoteki Narodowej zwolniono bezprawnie i z powodu rzekomych zaniedbań w opiece nad archiwami filmowymi. Tak, to były wieloletnie zaniedbania, ale za czasów rządu PO-PSL. Podobnie, jak w archiwach państwowych: a właśnie dostałem odpowiedź na interpelację, że Sienkiewicz nie będzie realizował inwestycji przez nas przygotowanych w Szczecinie, Koszalinie, Łodzi, Poznaniu i Piotrkowie Tryb. Mistrzowie obłudy i zwijania Polski— podkreślił prof. Gliński.

Dodał, że „dyrektora FINA Sienkiewicz zwolnił następująco: dwóch anonimowych panów przyszło pod prywatny adres dyrektora przebywającego na zwolnieniu lekarskim wczoraj wieczorem o godz. 19 i wręczyło mu bezprawne odwołanie (ma ważny kontrakt). UB-ckie metody”.

Co miała do powiedzenia Scheuring-Wielgus?

Przez osiem lat chciał pan doprowadzić do takiej sytuacji, że polska kultura, artyści, twórcy będą podporządkowani tylko jednemu przekazowi i tylko jednej partii. Zaskoczenie jest takie, że ludzie kultury się po prostu na to nie zgodzili. Przez osiem lat czekali na ten moment, żeby pan w końcu fotel ministra kultury opuścił. Czy słyszał pan o jakiejkolwiek sytuacji, w której ludzie kultury protestują przeciwko decyzjom ministra Sienkiewicza? Nie ma ani jednego protestu. Wszyscy cieszą się z tych decyzji, bo mają dosyć decyzji, które pan przez osiem lat wprowadzał — stwierdziła Joanna Scheuring-Wielgus.

Bardzo się cieszę, że po ośmiu latach w końcu polska kultura może oddychać, a artyści są niezależni. Nikomu w MKiDN prowadzonym przez Bartłomieja Sienkiewicza i całą naszą ekipę nie przyjdzie do głowy, aby była tylko jedna linia partii — kontynuowała wiceszefowa MKiDN dodając, że „tak było za waszych czasów i to się skończyło”.

wpolityceProf. Grzegorz Berendt został odwołany z funkcji Dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Członkowie Rady Muzeum wydali oświadczenie, w którym sprzeciwiają się tej decyzji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Dnia 2 lutego br. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało komunikat o odwołaniu prof. Grzegorza Berendta z funkcji Dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z dniem 31 marca 2024 r. Podstawą tej decyzji miał być brak identyfikacji Dyrektora z polityką i działaniami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Stało się to mimo trwania od 2022 r. siedmioletniej kadencji prof. Grzegorza Berendta na tym stanowisku— napisano we wspomnianym oświadczeniu.

„Działalność Dyrektora była przez nas oceniana bardzo pozytywnie”
Członkowie Rady Muzeum zwrócili uwagę na bardzo dobrą pracę prof. Grzegorza Berendta.

Jako członkowie Rady Muzeum, powołani na kadencję 2022-2026, która sprawuje nadzór nad wypełnianiem przez Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku jego powinności wobec zbiorów i społeczeństwa, uważamy iż jest to decyzja niesprawiedliwa i szkodliwa. Działalność Dyrektora była przez nas oceniana bardzo pozytywnie. Jego decyzje były przemyślane i obiektywne, co powinno cechować osobę na takim stanowisku. Olbrzymia wiedza merytoryczna i umiejętność prowadzenia pracy organizacyjnej zapewniły mu uznanie nie tylko wśród muzealników polskich, ale i na całym świecie— podkreślono.

Zdaniem naszym, jako członków Rady opiniujących działalność i inicjatywy Dyrektora, rezygnacja z tak świetnego historyka oraz doświadczonego Dyrektora negatywnie wpłynie na pracę całego gdańskiego zespołu— zaznaczono.

Pod oświadczeniem podpisali się prof. dr hab. Tadeusz Wolsza, przewodniczący Rady, a także jej członkowie: dr hab. Sławomir Cenckiewicz, dr Karol Nawrocki, Jarosław Sellin, dr hab. Piotr Niwiński, Piotr Semka, ks. dr Jarosław Wąsowicz.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search