Muzeum Gdańska zaprezentowało wystawę pt. „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”, która - jak sama nazwa wskazuje - opowiada o mieszkańcach Pomorza walczących w II wojnie światowej po stronie Niemców. „Muzeum Gdańska, podległe prezydent miasta Gdańska, nie powinno prowokować. Gdyby to chcieli mądrze zrobić, to by wystawa się nazywała: ‘Niemcy z Pomorza Gdańskiego w służbie Trzeciej Rzeszy’, coś takiego. A jeżeli to się nazywa ‘Nasi chłopcy’, to do kogo to jest adresowane? Przecież to jest adresowane do mieszkańców Gdańska, Pomorza, dzisiaj żyjących w Gdańsku i na Pomorzu. To nie byli nasi chłopcy” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jarosław Sellin, poseł PiS z okręgu gdańskiego.
Nasi chłopcy walczyli na Westerplatte, w placówce Poczty Polskiej w Gdańsku, na Kępie Oksywskiej, gdzie zginął na przykład mój dziadek w walce z Niemcami 13 września 1939 roku, walczyli też w „Gryfie Pomorskim”, a nie utożsamialiśmy się z chłopcami, którzy walczyli w formacjach zbrojnych III Rzeszy. Tytuł wystawy jest ewidentną prowokacją. Gdyby to chcieli mądrze zrobić, jakoś opowiedzieć historię mieszkańców Pomorza, Gdańska w latach 1939-1945, którzy byli wcielani do Wehrmachtu, to po prostu powinni dać tej wystawie inny tytuł, a nie „Nasi chłopcy” — zaznacza Jarosław Sellin.
Z czego wynika fakt, że wystawie o mieszkańcach Polski walczących po niemieckiej stronie w czasie II wojny światowej nadano tytuł: „Nasi chłopcy”? Czy to tylko niezręczność, zwykły błąd, czy jednak należy doszukiwać się tu czegoś więcej?
Wydaje mi się, że to jest też pokłosie atmosfery, która w Gdańsku się wytworzyła w kręgach głównie elit rządzących Gdańskiem, a to są środowiska raczej związane z Platformą Obywatelską, w której funkcjonuje od lat jakiś dziwny sentyment i kult na przykład Wolnego Miasta Gdańska, które to państewko było największym błędem Traktatu Wersalskiego, bo na koniec okazało się, że właśnie m.in. z powodu tego państewka wybuchła jeszcze koszmarniejsza II wojna światowa — powiedział Sellin.
„To jest po prostu snobizm czy sentyment do dziedzictwa niemieckiego na Pomorzu”
Gdyby wtedy Gdańsk wcielić po prostu do Polski, to po 20 latach już Polacy byliby w tym mieście większością w sposób naturalny, gdyż w innych miastach byłego zaboru niemieckiego też to się potwierdziło, że Niemcy wyjeżdżali, a przybywali Polacy. Gdańsk by się naturalnie spolonizował. Zamiast tego stworzono kadłubowe państewko, które się okazało potem jednym z najagresywniejszych państewek wobec Polski, sprzyjającym nazistowskiej ideologii. W Wolnym Mieście Gdańsku naziści zdobyli władzę szybciej niż w całych Niemczech. Dlatego jego kult jest dla mnie niezrozumiały. Nie ma żadnego powodu do budowania sentymentu wobec tego tworu państwowego i atmosfery, która w nim panowała, atmosfery, która w dużej mierze polegała na tym, że Polacy musieli ukrywać swoją tożsamość — analizował poseł PiS.
Obywatele Wolnego Miasta Gdańska, gdy na przykład prowadzono ul. Gdańską aresztowanych po walkach polskich pocztowców, bili ich po twarzach, pluli na nich. To nie było reżyserowane. Taka była antypolska atmosfera Wolnym Mieście Gdańsku — przypomniał.
Mimo to część współczesnych mieszkańców Gdańska z sentymentem odnosi się do historii Wolnego Miasta Gdańska.
To jest po prostu snobizm czy sentyment do dziedzictwa niemieckiego na Pomorzu, w Gdańsku i do tego tworu jakim jest Wolne Miasto Gdańsk. Nawet wśród części współczesnych mieszkańców Gdańska jest skłonność do mówienia, że jest się z Wolnego Miasta Gdańska, nalepia się na samochodach jakieś naklejki z tym związane itd. To nie jest zdrowe, a władze miasta to animują, albo tolerują, utrzymują taki sentyment — zaznaczył.
"Wypowiedź Grzegorza Brauna stanowi jawne zanegowanie prawdy historycznej i wprowadzenia do debaty publicznej manipulacji opartej na antysemityzmie, fałszu i nienawiści" - przekazał w oświadczeniu dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński. To reakcja na słowa lidera Konfederacji Korony Polskiej, który w radiowym wywiadzie stwierdził, że obóz Auschwitz z komorami gazowymi "to fejk". Głos w sprawie wypowiedzi zabrała też ambasada.
Europoseł Grzegorz Braun w rozmowie z Radiem Wnet stwierdził, że "mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to fejk".
W reakcji na jego słowa Muzeum Auschwitz w mediach społecznościowych oświadczyło: "Zaprzeczanie Holokaustowi jest zbudowaną na kłamstwie i nienawiści antysemicką teorią spiskową".
Instytucja dodała, że takim "strategiom manipulacji negacjonistów" poświęciła specjalne lekcje online oraz podcast.
"Haniebne słowa". Dyrektor Muzeum Auschwitz o wypowiedzi Brauna
Specjalne oświadczenie w sprawie wydał także dyrektor Muzeum Piotr Cywiński.
"Skandaliczna i zakłamana wypowiedź europosła Grzegorza Brauna, w której zaprzecza on istnieniu komór gazowych w obozie Auschwitz, to nie tylko akt negacjonizmu - przestępstwa ściganego w świetle polskiego prawa. To także akt znieważenia pamięci ofiar niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady oraz wyraz pogardy dla ocalałych i ich rodzin" - czytamy.
Dyrektor Muzeum przypomniał, że w komorach gazowych mordowani byli przede wszystkim Żydzi, ale były też narzędziem do uśmiercania różnych grup więźniów.
"Wypowiedź Grzegorza Brauna stanowi jawne zanegowanie prawdy historycznej i wprowadzenia do debaty publicznej manipulacji opartej na antysemityzmie, fałszu i nienawiści" - stwierdził Cywiński, określając słowa europosła jako "haniebne".
"Stanowczo odrzucamy absurdalne twierdzenia, jakoby Muzeum Auschwitz-Birkenau 'uniemożliwiało badania' czy też 'oferowało przekaz pseudohistoryczny, który nie spełnia kryteriów warsztatu historyczno-naukowego" - czytamy w dokumencie.
"To pomówienie, które godzi w reputację naszej instytucji oraz całego grona osób badających historię Auschwitz" - dodał Cywiński i zapowiedział, że w związku z wypowiedzią zostanie złożony pozew do sądu o zniesławienie.
"Podkreślamy z całą mocą: negowanie faktu istnienia komór gazowych jest nie tylko przejawem antysemityzmu i ideologii nienawiści - w Polsce jest również przestępstwem. W tej kwestii zostanie niezwłocznie skierowane zawiadomienie do prokuratury" - poinformował Cywiński.
Dyrektor zaapelował również do mediów, by solidarnie unikały "dopuszczania go (brauna-red.) do wywiadów, rozmów i audycji".
Cywiński podkreślił, że "słowa Grzegorza Brauna to nie 'polityczna prowokacja', ale świadome kłamstwo i akt ideologicznej, antysemickiej nienawiści. Nie mogą one pozostać bez stanowczej reakcji państwa oraz wszystkich ludzi przyzwoitych - dla których pamięć o Auschwitz ma szczególne znaczenie" - dodał.
Ambasada Izraela reaguje. "Niebezpieczne stwierdzenia"
Głos w sprawie zabrała również Ambasada Izraela w Polsce, która zdecydowanie potępiła słowa europosła.
"Te niebezpieczne stwierdzenia są nie tylko nieprawdziwe, ale także wzmacniają kampanie nienawiści, negowanie Holokaustu i stanowią obrazę pamięci milionów ofiar" - czytamy w oświadczeniu.
Oświadczenie wydał też Instytut Pamięci Narodowej. "Takie twierdzenia godzą w pamięć o Ofiarach Holocaustu" - przekazano w oświadczeniu, potępiając słowa lidera Konfederacji Korony Polskiej.
Skandaliczne słowa Grzegorza Brauna. Burza w sieci
Na komentarz Brauna odpowiedzieli też politycy w tym m.in. wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat.
"Miejsce tej antysemickiej kanalii powinno być w więzieniu, a nie w ogólnopolskich mediach" - stwierdziła w mediach społecznościowych.
Posłanka Lewicy Anna-Maria Żukowska złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. wypowiedzi Bruana.
"Nie ma w Polsce miejsca na zaprzeczanie istnieniu Obozu Zagłady Auschwitz oraz zbrodniom, których tam dokonali niemieccy okupanci" - przekazała.
Była premier Beata Szydło podkreśliła, że "polityk negujący Auschwitz, neguje ludobójstwo dokonane przez Niemców zarówno na Żydach, jak i Polakach". "Komu to służy?" - dopytywała.
Poseł PiS Jarosław Sellin zwrócił uwagę, że "bzdury o mordach rytualnych" były zwalczane przez papieży, nawet "w najtrudniejszych czasach dla relacji chrześcijaństwa z judaizmem". "Doprowadziły do wielu tragedii. Powinien to wiedzieć polityk, który zaczyna swoje wypowiedzi od frazy 'Szczęść Boże' i powołuje się na nauczanie Kościoła" - dodał.
Sellin dodał, że Polska jest strażnikiem pamięci o niemieckiej zbrodni, bo wszystkie obozy zagłady Niemcy "umieścili niestety na naszym terytorium". "Każdy, kto temu przeczy, komu długofalowo pomaga?" - podsumował.
Na słowa Brauna zareagował również poseł KO Bogusław Wołoszański. "Grzegorz Braun w Radiu Wnet zanegował Holokaust. Prowadzący przerwał program. Zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim jest karalne" - napisał.
"Z tym człowiekiem chce współpracować PiS, ten człowiek do niedawna był częścią Konfederacji. Obrzydliwość" - stwierdził z kolei Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.
Głos w sprawie zabrał także publicysta Interii Przemysław Szubartowicz. "Jak PiS może myśleć o sojuszu z tym negacjonistą Zagłady? Jarosław Kaczyński powinien to natychmiast bezwzględnie przeciąć" - stwierdził.
"Ciekawe, czy znajdzie się dziennikarz chętny, by ten przerwany przez Łukasza Jankowskiego w Radio Wnet wywiad dokończyć? Służę faktami, które dowodnie wykazują ahistoryczność i nienaukowość istotnych elementów hagady Holokaustu. Kto pyta, nie błądzi" - napisał eurodeputowany.
Podczas wywiadu po skandalicznych słowach o Auschwitz prowadzący próbował jeszcze wysłuchać dalszej argumentacji polityka.
- Przekaz pseudohistoryczny, który Muzeum Auschwitz-Birkenauoferuje, jest materiałem, który nie spełnia, powiedziałbym tak, kryteriów warsztatu historyczno-naukowego we wszystkich szczegółach. I to jest właśnie fakt. Mamy źródłową książkę Ariela Toaffa "Krwawe Paschy", na temat mordu rytualnego, natomiast badania w Auschwitz-Birkenau, badania właśnie owych komór gazowych są uniemożliwiane przez samo Muzeum Auschwitz-Birkenau - tłumaczył Braun.
Po tym dziennikarz stwierdził, że "są pewne granice" i zakończył wywiad.
Polityk PiS Jarosław Sellin poinformował, że pod listem, który wystosowany został w obronie jego brata Ryszarda Sellina, podpisało się ponad 1 tys. 300 osób. Brat polityka od ponad roku przebywa w areszcie, podejrzewany jest m.in. o powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Kultury w czasach, gdy rządziło PiS. Jarosław Sellin w dokumencie podkreśla, że on i wielu innych podpisanych pod listem ma przekonanie o niewinności Ryszarda Sellina.
List w obronie Ryszarda Sellina wystosował były Marszałek Sejmu Marek Jurek. Jak informuje polityk PiS "w ciągu kilku dni" podpisało się pod nim ponad 1 tys. 300 osób.
Jarosław Sellin podziękował wszystkim podpisanym i przypomniał, że jego brat pozostaje w areszcie w Szczecinie od 375 dni. "Zdaniem wielu obserwatorów tej sprawy działania prokuratury wobec niego mają znamiona aresztu wydobywczego. Nie ma aktu oskarżenia wobec niego, nie ma możliwości Jego obrony przed sądem" — pisze polityk. Poseł podkreśla także, że on i wielu innych podpisanych pod listem, którzy dobrze znali Ryszarda Sellina, są pewni jego niewinności, a podejrzany powinien mieć prawo do udowodnienia owej niewinności przed sądem.
Jak dodaje polityk, tak długi pobyt w areszcie zaszkodził zdrowiu jego brata, a sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich, a także organizacja Court Watch.
Pod listem w obronie Ryszarda Sellina podpisały się liczne osoby ze świata polityki i nauki.
Brat polityka PiS od roku przebywa w areszcie. O co chodzi w sprawie?
W czerwcu 2024 r. brat polityka został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Według śledczych miał powoływać się na wpływy w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Jarosław Sellin był wiceministrem kultury w rządzie PiS, w latach 2022-2023 również generalnym konserwatorem zabytków) przy załatwianiu pozwolenia na budowę hotelu w Międzyzdrojach czy dotacji na remont kościoła w jednej z parafii diecezji kaliskiej. Później, gdy Ryszard przebywa w areszcie, dochodzą kolejne zarzuty — pomoc warszawskiemu mecenasowi w załatwieniu dokumentów w Ministerstwie Kultury, a także powoływanie się na wpływy w Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad.
Na początku czerwca Interia informowała, że do tej pory nie przesłuchano kluczowego świadka — Jarosława Sellina, czyli ówczesnego generalnego konserwatora zabytków, by sprawdzić, czy brat Ryszard rzeczywiście wywierał na niego naciski i próbował zdobyć dokumenty potrzebne do budowy hotelu.
Sądy co trzy miesiące przedłużają areszt tymczasowy, a mężczyzna nadal czeka na postawienie zarzutów. Ostatnie przedłużenie tymczasowego aresztowania miało miejsce 30 maja. Wówczas wydłużono areszt Sellina o miesiąc.