niezalenaPamiętam, że siedzieliśmy w bloku, przerażeni z moją mamą, słyszeliśmy strzały. Przez okna wdzierał się gaz łzawiący i czekaliśmy na powrót ojca, a ten powrót był późnym wieczorem i dramatyczne opowieści. Wszyscy sąsiedzi się schodzili i wymieniali informacje, dowiadywali się, co z bliskimi. Przede wszystkim żony, matki się niepokoiły o los swoich mężów i synów - wspominał wydarzenia w Gdyni z 17 grudnia 1970 roku wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, który pochodzi z Gdyni, w rozmowie z Michałem Rachoniem w programie "#Jedziemy".
W grudniu 1970 roku, byłem w pierwszej klasie szkoły podstawowej, mieszkałem w bloku w robotniczej dzielnicy i mój ojciec, który całe życie przepracował w stoczni gdyńskiej, tak jak wielu stoczniowców, 17 grudnia rano na apel (Stanisława-red.) Kociołka pojechał do pracy i był świadkiem zdarzeń na moście, na przystanku Gdynia Stocznia. Na jego oczach zginął jego kolega z pracy 24-letni Zygmunt Polito - honorowany co roku w czasie obchodów- opowiadał Jarosław Sellin.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego wspominał dzień "masakry na wybrzeżu".

Pamiętam, że siedzieliśmy w bloku, przerażeni z moją mamą, słyszeliśmy strzały. Przez okna wdzierał się gaz łzawiący i czekaliśmy na powrót ojca, a ten powrót był późnym wieczorem i dramatyczne opowieści. Wszyscy sąsiedzi się schodzili i wymieniali informacje, dowiadywali się, co z bliskimi. Przede wszystkim żony, matki się niepokoiły o los swoich mężów i synów. Wtedy dowiedziałem się namacalnie, czym jest władza ludowa, komunistyczna i jaki ma stosunek do własnego narodu i robotników, którzy zostali zmasakrowani chcąc pójść normalnie do pracy zarabiać na chleb i swoje rodziny- podkreślił.

Jak dodał, 1200 osób zostało rannych, co najmniej 45 ofiar śmiertelnych przez te wszystkie dni. Wiele osób zostało wyrzuconych z pracy.

Żyliśmy tą traumą bardzo długo. Pamiętam, że jak wróciłem do szkoły to z podsłuchanych osób dorosłych spodobał mi się taki wierszyk, który wykrzykiwali robotnicy podczas protestów: "Suche bułki dla Gomółki". I ten wierszyk spacerując po korytarzu szkolnym deklamowałem i jedna z nauczycielek odwiedziła mojego ojca w domu i powiedziała, że ja takie rzeczy robię. Ojciec wtedy wziął mnie na kolana i powiedział, żebym tego nie robił, bo tata pójdzie do więzienia. Bardzo się tego przestraszyłem, bo rzeczywiście takie ryzyko mogło być- wspominał Jarosław Sellin.

Redaktor Rachoń przypomniał wypowiedź Waldemara Brygmana dla "Gazety Polskiej Codziennie", który mówi, że żądanie sprawiedliwości wyczuwalne jest do dziś. "Oprawcom dano umierać w spokoju. My, naród, mamy się czuć, jakbyśmy oprawcom naszym krzywdę robili".

To jest błąd założycielski III RP. Owszem, taktycznie można było uznać, że okrągły stół był jakimś etapem wyrywania komunistom władzy, ale po wyborach 4 czerwca, kiedy okazało się, czego naród naprawdę sobie życzy, czyli odebrania całkowicie władzy komunistom, jednak tego nie zrobiono. Pracę z komunistami kontynuowano jeszcze bardzo długo i zapewniono im bezkarność. Z tym dojmującym poczuciem niesprawiedliwości żyjemy do dziś- podkreślił Jarosław Sellin.

tvp infoSiedzieliśmy w bloku, słyszeliśmy strzały, czuliśmy gaz łzawiący wdzierający się przez okna – wspomina wydarzenia z grudnia 1970 roku na Wybrzeżu wiceminister kultury Jarosław Sellin. W programie „#Jedziemy” polityk opowiedział o rodzinnym doświadczeniu masakry robotników przez komunistyczne władze i koledze ojca, stoczniowca, zabitym na jego oczach. – Komunistom zapewniono bezkarność. To błąd założycielski III RP – podkreślił. Zobacz nagranie programu

– Mój ojciec, który całe życie przepracował w stoczni gdyńskiej, wówczas im. Komuny Paryskiej, tak jak wielu stoczniowców 17 grudnia rano, na apel Kociołka pojechał do pracy i był świadkiem wydarzeń na moście. Na jego oczach zginął jego kolega, 24-letni Zygmunt Polito – powiedział wiceminister Jarosław Sellin.

Jarosław Sellin cytuje robotniczy wierszyk

Jak przyznał gość TVP Info, to była „jego inicjacja w życie publiczne”. – Namacalnie się przekonałem czym jest tzw. władza ludowa, jaki ma stosunek do własnego narodu i do robotników, którzy wtedy zostali zmasakrowani, chcąc zarabiać na chleb dla swoich rodzin – podkreślił.

Zobacz także: Przemówienie prezydenta w Gdyni – Z podsłuchanych rozmów dorosłych spodobał mi się taki wierszyk, który wykrzykiwali robotnicy w czasie protestów: „Suche bułki dla Gomułki”. I ten wierszyk, spacerując krokiem marszowym po szkole, deklamowałem – wspomina polityk, choć przyznaje, że o jego zachowaniu rodzicom doniosła nauczycielka.

Komentując wydarzenia sprzed 50 lat Sellin powiedział, że odczuwalne było „dojmujące poczucie niesprawiedliwości i krzywdy”.

Błąd założycielski III RP

– Te podwyżki, to był podstawowy impuls, by zaprotestować przeciwko i tak już ponuremu życiu. Potem dochodziły tez nowe intuicje, że walka toczy się o coś więcej, że chodzi po prostu o wolność – powiedział.

Pytany o brak rozliczenia przez pół wieku zbrodni, tych i innych, komunistów, wiceminister przyznał, że to „błąd założycielski III RP” popełniony w 1989 roku.

– Owszem, taktycznie można było uznać, że Okrągły Stół jest jakimś etapem wyrywania komunistom tej władzy. Ale po 4 czerwca, gdy naród zażyczył sobie kartką wyborczą bardzo twardo odebrania całkowitej władzy komunistom, jednak tego nie zrobiono – podkreślił.

Skutki braku reformy wymiaru sprawiedliwości

Gość programu „#Jedziemy” zaznaczył, że współpracę z komunistami kontynuowano jeszcze bardzo długo i w ten sposób „ zapewniono im w dużej mierze bezkarność”.

– Z tym dojmującym poczuciem niesprawiedliwości żyjemy do dziś. Również niezreformowanie wymiaru sprawiedliwości przez całe lata spowodowało, że (…) nikt w sposób istotny nie poniósł kary za zbrodnie w czasach komunistycznych, że żadni dygnitarze nie zostali ukarani – dodał jarosław Sellin.

Pr24"Złote Lwy" - główną nagrodę na 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - otrzymali reżyser Mariusz Wilczyński oraz producenci Agnieszka Ścibor i Ewa Puszczyńska za film "Zabij to i wyjedź z tego miasta". Hania Rani kompozytorka muzyki do filmu "Jak najdalej stąd" została uhonorowana nagrodą indywidualną za muzykę na 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wyróżnienie wręczyła prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska.

Zobacz więcej

Jest to intymna opowieść reżysera o niedokończonych rozmowach z rodzicami, o tęsknocie za przyjacielem. Jest to też animowany portret Łodzi, rodzinnego miasta autora - fabrycznego, odpychającego i przyciągającego, a także opowieść o artystach, którzy kształtowali świat dziecięcej wyobraźni oraz wrażliwość. Mariusz Wilczyński nie krył zdumienia z powodu otrzymania wyróżnienia. - Ciężko jest mi zebrać słowa ze wzruszenia - przyznał reżyser.


Srebrny Lew

Mariuszowi Wilczyńskiemu pogratulował wiceminister kultury Jarosław Sellin. Zauważył, że tegoroczna edycja festiwalu przejdzie do historii właśnie w związku ze zwycięstwem filmu animowanego. Jarosław Sellin zwrócił uwagę, że większość filmów festiwalowych to były debiuty lub dopiero drugie obrazy młodych twórców. "Jest więc perspektywa przed polskim kinem, mamy młodych twórców, którzy na początku drogi zawodowej już przebili się swoimi tytułami na konkurs główny" - powiedział wiceminister. Podkreślił, że choć z powodu pandemii nie można było zrealizować wszystkich planów, na festiwalu były pokazywane filmy na wysokim poziomie.

Z kolei Srebrnym Lwem uhonorowano producenta filmu "Sweat", Mariusza Włodarskiego, i jego reżysera Magnusa von Horna, który otrzymał także nagrodę w kategorii reżyseria. Ponadto "sweat" zwyciężył w czterech kolejnych kategoriach. Za montaż nagrodzono Agnieszkę Glińską, a aktorka - Aleksandra Konieczna - została uhonorowana w kategorii drugoplanowa rola kobieca. Michał Dymek otrzymał nagrodę w kategorii zdjęcia. Statuetkę za główną rolę kobiecą otrzymała Magdalena Koleśnik. Magnus von Horn dziękując za nagrodę zauważył, że za sukcesem obrazu stoi cała zaangażowana w jego produkcję ekipa. Reżyser przyjechał do Polski 16 lat temu i - jak sam mówi - zakochał się w tym kraju.

Nagrodę w kategorii debiut reżyserski otrzymał Jan Holoubek. Reżyser został uhonorowany za film "25 lat niewinności". Piotr Trojan, grający w filmie Tomasza Komendę, otrzymał nagrodę za główną rolę męską.

W czterech kategoriach zwyciężył film "Magnezja". Za charakteryzację nagrodę otrzymali Agnieszka Hodowana i Waldemar Pokromski, w kategorii kostiumy uhonorowano Dorotę Roqueoplo, a za scenografię Marka Warszewskiego. Z kolei Złotego Pazura w kategorii "Inne Spojrzenia" otrzymali reżyser Maciej Bochniak oraz producenci Leszek Bodzak i Aneta Hickinbotham.

W kategorii debiut aktorski laureatem została Zofia Stafiej za rolę w filmie "Jak najdalej stąd". Hania Rani została laureatką nagrody indywidualnej za muzykę stworzoną do tego filmu. Nagrodę ufundowało Polskie Radio, a laureata ogłosiła prezes Polskiego Radia, Agnieszka Kamińska. Mówiła, że dźwięk i muzyka są nieodłącznymi atrybutami filmu, a dźwięk jest istotą radia.

 

- Serdecznie gratulujemy pianistce, kompozytorce, wokalistce, artystce wyznaczającej światowe trendy - powiedziała Agnieszka Kamińska przyznając nagrodę. Hania Rani zapowiedziała, że nadal będzie starała się rozwijać i pracować nad muzyką, aby ta stawała się jeszcze lepsza i przynosiła więcej emocji.

Film "Jak najdalej stąd" został także doceniony za najlepszy scenariusz - nagrodę otrzymał Piotr Domalewski.

W kategorii drugoplanowa rola męska uhonorowano Tomasza Włosoka za rolę w filmie "Jak zostałem gangsterem". Najlepszym Filmem w konkursie Filmów Mikrobudżetowych został "Ostatni Komers". Nagrodę w Konkursie Filmów Krótkometrażowych otrzymał film w reżyserii Olgi Bołądź pod tytułem "Alicja i żabka".

Scenarzyści i reżyserzy filmowi Andrzej Barański i Feliks Falk zostali wyróżnieni Platynowymi Lwami - nagrodami Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za całokształt twórczości. W tym roku z powodu epidemii koronawirusa Festiwal odbywał się online. Nie przyznano "nagrody publiczności". Dziennikarze przyznają swoją nagrodę w późniejszym terminie.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search