zetlogoPrzepisy dekoncentracyjne powinny objąć wszystkie rynki medialne – prasę, radio, internet, telewizję. Choć na żadnym z nich nie ma tak dużego problemu, jak w prasie" – mówi Gość Radia ZET, wiceminister kultury Jarosław Sellin. „W Niemczech jest komisja ds. koncentracji mediów, która sprawdza, czy ktoś nie zakupił za dużo i nie ma zbyt dużego potencjału, jeśli chodzi o docieranie do audytorium. Zmusza właściciela do sprzedania pewnych rzeczy, jeśli ma za dużo. Powinniśmy wzorować się na dobrych wzorach" – uważa minister. Dodaje, że jego resort rozważa, czy w Polsce wprowadzić rozwiązania niemieckie, francuskie, czy zrobić „mix". „Z jakiegoś powodu 2 najważniejsze kraje UE - Niemcy i Francja – pilnują, żeby koncentracji właścicielskiej, kapitałowej nie było. Wzorujmy się na poważnych krajach, które poważnie pilnują swojego interesu narodowego" – mówi polityk PiS. Jego zdaniem żaden poważny kraj Unii, gdzie są zasady wolnego przepływu kapitału, nie pozwala sobie, by kapitał zagraniczny silnie dominował w jakimś segmencie medialnym. „A w Polsce na to pozwolono. Jeśli zsumujemy nakłady prasy regionalnej i lokalnej, to okazuje się, że prasa wydawana przez koncerny niemieckie, to około 90 proc. wszystkich gazet lokalnych w Polsce" – tłumaczy gość Konrada Piaseckiego. Wysłuchaj nagranie programu

wybtrojW niedzielę Wejherowo odwiedził wiceminister kultury Jarosław Sellin, który przywiózł ze sobą dofinansowanie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w wysokości miliona 160 tysięcy na realizację trzech projektów w ramach dwóch ministerialnych programów.

Największe dofinansowanie, w wysokości 520 tysięcy, otrzymał projekt budowy biblioteki profesora Gerarda Labudy. Przyznane wsparcie umożliwi otwarcie przetargu na dobudowanie nowego budynku. Powiat wejherowski otrzymał już wsparcie zewnętrzne w wysokości 1,4 miliona złotych w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego, które nie uwzględniało budowy nowej bryły, a jedynie adaptację już istniejących budynków przy ulicy Zamkowej przekazanych nieodpłatnie przez Wejherowo.

Z Regionalnego Programu Operacyjnego nie mogliśmy otrzymać dofinansowania na rozbudowę budynku biblioteki Labudy i wystartowaliśmy w konkursie Ministerstwa w programie Infrastruktura Kultury, z których udało nam się pozyskać dodatkowe 500 tysięcy. Razem mamy prawie dwa miliony środków zewnętrznych i 1,8 miliona środków wewnętrznych powiatu
– mówi Jacek Thiel, członek zarządu powiatu wejherowskiego. Całkowity koszt projektu szacowany jest na wysokości 3,8 miliona złotych i zrealizowany ma być do połowy 2018 roku

Pieniądze otrzymane z ministerstwa zostaną przeznaczone na dobudowanie nowego budynku, który będzie stanowił jedną całość wraz z adaptowanymi budynkami przy ul. Zamkowej w Wejherowie. Adaptacja będzie realizowana w ramach projektu „Utworzenie Książnicy prof. Gerarda Labudy jako unikatowego zbioru dziedzictwa kulturowego Pomorza poprzez adaptację budynków Zespołu Pałacowo-Ogrodowo-Parkowego przy Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie na potrzeby obsługi ruchu turystycznego regionu".

Edukacja w duchu książek

Książnica Labudy, co mocno podkreśla Thiel, nie będzie osobną instytucją a będzie działać w ramach wejherowskiego muzeum.

– Na cały projekt trzeba patrzeć kompleksowo, bo nie budujemy samego budynku biblioteki gdzie będzie cały księgozbiór, ale chcemy stworzyć miejsce edukacyjne przy Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej. Chcemy, żeby Książnica nie stała sama a przyciągała osoby z zewnątrz, turystów. To wspólna miejsko-powiatowa inwestycja
– mówi Thiel.

Biblioteka, zgodnie z wolą Gerarda Labudy, ma mieć charakter edukacyjno-naukowy a w zbiorze jest 22 tysięcy książek, które Labuda miał w swoim mieszkaniu w Poznaniu. Książnica będzie miejscem edukacji o profesorze i jego dokonaniach oraz o kulturze kaszubskiej. Jak mówi Thiel samo wybudowanie budynku, w którym znajdzie się 22 tysiące tysięcy książek nie jest wystarczającą atrakcją. – W duchu książek i wiedzy chcemy poznawać kulturę kaszub – mówi członek zarządu starostwa powiatowego.

Miasto Wejherowo w ramach tego samego programu Infrastruktura Kultury otrzymało dofinansowanie w wysokości 300 tysięcy na stworzenie przestrzeni kulturalno-edukacyjnej wokół zabytkowego XIX-wiecznego młyna wodnego oraz 150 tysięcy na prace restauratorskie i konserwatorskie w ramach programu Ochrona zabytków, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie powstającej Książnicy i razem tworzyć będą kompleks edukacyjno-turystyczny o którym mówi Thiel.

Wsparcie z programu Ochrona zabytków otrzymał także Klasztor Ojców Franciszkanów na realizację zadania „Wejherowo, kościół klasztorny Franciszkanów pw. św. Anny (1648-1650 r.): remont nawy głównej i naw bocznych, chóru organowego i dwóch ołtarzy bocznych". Przyznane środki wynoszą 190 tysięcy zł.

logo pr1Jest nadmierny monopol na rynku mediów, dominuje kapitał zagraniczny, a w konkretnym segmencie - z Niemiec - powiedział w "Sygnałach dnia" wiceminister kultury Jarosław Sellin.

Jarosław Sellin odniósł się w radiowej Jedynce do listu szefa koncernu medialnego Ringier Axel Springer, który napisał, że oczekuje od swoich dziennikarzy pracujących w Polsce publikowania krytycznych ocen braku poparcia polskiego rządu dla Donalda Tuska w wyborze na szefa Rady Europejskiej.
Zdaniem wiceministra kultury należy doprowadzić do sytuacji, w której rynek prasowy nie będzie w takim dużym stopniu, jak to ma miejsce obecnie, uzależniony od kapitału zagranicznego.
Wskazał przy tym na Francję i Niemcy, w których taka sytuacja jest niemożliwa i zapowiedział, że przygotowywana ustawa o dekoncentracji mediów będzie wzorowana na tamtejszych zapisach. To, w jego opinii, sprawi również, że nowe prawo nie zostanie zablokowane przez Unię Europejską.
- Chodzi o to, by na rynku medialnym, na przykład w segmencie prasowym, dominował rodzimy kapitał, tak jak w większości dużych państw europejskich – podkreślił Jarosław Sellin. Dodał, że raczej nie ma mowy o większym wejściu na rynek medialny spółek państwowych.
Zwrócił też uwagę, że błędy w strefie mediów popełniono po transformacji ustrojowej. Na czym one polegały? Posłuchaj dźwięku.

 

polskie radio pl logo- Państwo polskie czuje się odpowiedzialne za upamiętnienie obozów zagłady, choć to dziedzictwo pozostawione nam przez opętanych zbrodniczą ideologią Niemców – powiedział wiceminister kultury Jarosław Sellin w Bełżcu (Lubelskie).

 

Jarosław Sellin uczestniczył w uroczystości upamiętniającej 75. rocznicę pierwszych masowych deportacji Żydów do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu. 17 marca 1942 r. przybyły tu transporty Żydów z likwidowanego getta w Lublinie oraz ze Lwowa. Wydarzenia te zapoczątkowały Akcję Reinhardt, czyli zaplanowaną operację mającą na celu zagładę Żydów w Generalnym Gubernatorstwie.

 
  
SŁUCHAJ

PolskieRadio.pl Wiadomości
Informacje
Bełżec: uroczystości upamiętniające 75. rocznicę deportacji Żydów. "To miejsce nadal wieje grozą"
ostatnia aktualizacja:
17.03.2017 21:43

- Państwo polskie czuje się odpowiedzialne za upamiętnienie obozów zagłady, choć to dziedzictwo pozostawione nam przez opętanych zbrodniczą ideologią Niemców – powiedział wiceminister kultury Jarosław Sellin w Bełżcu (Lubelskie).
AUDIO 2 pliki
 00'14 
Jednym z gości był naczelny rabin Polski Michael Schudrich (IAR)
 00'11 
Jarosław Sellin powiedział, że "My jako Polska jesteśmy napiętnowani przez Niemców takimi miejscami jak Bełżec"(IAR)
Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę pierwszych masowych deportacji Żydów do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu
Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę pierwszych masowych deportacji Żydów do niemieckiego obozu zagłady w BełżcuFoto: PAP/Wojciech Pacewicz
Jarosław Sellin uczestniczył w uroczystości upamiętniającej 75. rocznicę pierwszych masowych deportacji Żydów do niemieckiego obozu zagłady w Bełżcu. 17 marca 1942 r. przybyły tu transporty Żydów z likwidowanego getta w Lublinie oraz ze Lwowa. Wydarzenia te zapoczątkowały Akcję Reinhardt, czyli zaplanowaną operację mającą na celu zagładę Żydów w Generalnym Gubernatorstwie.

"Obozy zagłady są tylko u nas"
Jarosław Sellin przypomniał, że w Bełżcu dokonywał się "zorganizowany, koszmarny, fabryczny mord" Żydów, w zbudowanym specjalnie w tym celu obozie zagłady. Podkreślił, że wszystkie takie obozy Niemcy zbudowali na terenie dzisiejszej Polski. - Obozy koncentracyjne są w czterech państwach w Niemczech, Austrii, Polsce i Holandii, ale obozy zagłady są tylko u nas, w Polsce – zaznaczył.
Powiedział, że państwo polskie czuje się odpowiedzialne za upamiętnienie tych miejsc, "choć nie jest to polskie dziedzictwo". - To jest dziedzictwo pozostawione nam, na naszej ziemi, przez opętanych zbrodniczą ideologią Niemców. Skoro tak się stało, że te miejsca są u nas, jesteśmy zobowiązani do przypominania, co się tu zdarzyło i dbania o tę pamięć – mówił.
- Jesteśmy, można powiedzieć, przez Niemców napiętnowani takimi miejscami, my jako Polska, jako Polacy, ale nie uchylamy się od odpowiedzialności za upamiętnienie tych miejsc, za ich trwałe wołanie i to właśnie robimy – powiedział dziennikarzom Sellin.

"To jest nasza nadzieja"
Podczas uroczystości, za pomordowanych w Bełżcu ludzi modlili się duchowni różnych wyznań - naczelny rabin Polski Michael Schudrich, biskup zamojsko-lubaczowski Marian Rojek, biskup diecezji warszawskiej kościoła ewangelicko-augsburskiego Jan Cieślar, proboszcz parafii prawosławnej w pobliskim Tomaszowie Lubelskim ks. Dariusz Wasiluk.
Rabin Schudrich w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że pamięć o tamtych wydarzeniach jest wyrazem szacunku dla zmarłych, ale jest też potrzebna żyjącym, aby nigdy więcej coś takiego się nie powtórzyło. - To jest niesamowite. Jesteśmy coraz dalej od tamtego tragicznego czasu, a mamy coraz więcej ludzi, którzy pamiętają. To jest ważne i to jest nasza nadzieja - powiedział Schudrich.
"Ta nazwa wtedy nic nam nie mówiła"
W uroczystości uczestniczyła także ocalała z getta w Stanisławowie - Lila Lam-Nowakowska. Wspominała, jak podczas ucieczki - z likwidowanego już getta - jechała z matką pociągiem i gdzieś za Rawą Ruską w pewnym momencie pociąg wjechał "w obszar, gdzie roztaczał się okropny odór, jakby skoncentrowany zapach padliny", ale nikt w pociągu nie umiał tego wytłumaczyć. - Dowiedzieliśmy się, że to miejsce nazywa się Bełżec, ale ta nazwa wtedy nic nam nie mówiła – wspominała.
Później dowiedziała się, że transporty Żydów z getta w Stanisławowie trafiały właśnie do obozu w Bełżcu, i to tutaj zamordowana została jej rodzina, prawdopodobnie w tym samym czasie, kiedy jej pociąg mijał to miejsce. - To miejsce nadal wieje grozą dla mnie, ale przyjeżdżam tu czasem, aby złożyć hołd pomordowanym – powiedziała Lam-Nowakowska.

 

Budowę obozu zagłady w Bełżcu Niemcy rozpoczęli 1 listopada 1941 r. Pierwsze transporty Żydów z Lublina i Lwowa przybyły tu 17 marca 1942 r.; każdy liczył około 1,5 tys. osób. Tego dnia rozpoczęła się w Bełżcu masowa eksterminacja Żydów, która z przerwami trwała do połowy grudnia 1942 r. W tym czasie zamordowano tu około 450 tys. osób, głównie Żydów z Polski, ale też z Niemiec, Austrii, Czech i Słowacji.

Przybywające transporty najpierw dzielono na stacji kolejowej w Bełżcu, a następnie lokomotywa wpychała na teren obozu po 8-10 wagonów. Wypędzonych z wagonów ludziom mówiono, że trafili do obozu przejściowego i po dezynfekcji zostaną skierowani do obozów pracy.
Ofiary kierowano do baraków rozbieralni, a stamtąd pędzono przez specjalny korytarz do komór gazowych. Potem ciała wyciągano z komór i składano w masowych grobach.
Od listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli spalanie ciał na terenie obozu. Masowe groby były rozkopywane koparką, a ciała składano na stosach zbudowanych na bazie szyn kolejowych. Stosy płonęły niemal bez przerwy do kwietnia 1943 r. Następnie wszystkie budynki obozowe zostały rozebrane, a teren wyrównano.
Obóz w Bełżcu podczas Akcji Reinhardt - prowadzonej w Generalnym Gubernatorstwie od marca 1942 r. do listopada 1943 r. - był jednym z trzech głównych ośrodków zagłady Żydów, obok Treblinki, w którym zamordowano ok. 900 tys. osób oraz Sobiboru, gdzie zginęło od 170 tys. do 250 tys. ludzi. Transporty do tych obozów zagłady wysyłano z wszystkich pięciu dystryktów Generalnego Gubernatorstwa: warszawskiego, radomskiego, krakowskiego, lubelskiego i galicyjskiego, który powstał w 1941 r., po ataku Niemiec na ZSRS, oraz z regionu białostockiego. Podczas Akcji Reinhardt Niemcy wymordowali ok. 2 miliony Żydów z Polski i innych krajów Europy.

papProjekty utworzenia Książnicy prof. Gerarda Labudy, rewitalizacji zabytkowego młyna oraz kościoła św. Anny w Wejherowie otrzymały ponad 1,1 mln zł dofinansowania z MKiDN - poinformował w niedzielę Jarosław Sellin na konferencji prasowej w Wejherowie.

Łączna wartość tych projektów to niemal 6,4 mln zł.

Sellin podkreślił, że przyznana dotacja to efekt ciężkiej pracy samorządowców, którzy przygotowali bardzo dobre wnioski. "Jesteście dobrymi fachowcami, przygotowujecie dobre wnioski, które mają szansę wygrać konkursy ogłaszane przez ministerstwo" - dodał.

Starosta wejherowski Gabriela Lisius powiedziała, że dzięki otrzymanym dotacjom „największy z Kaszubów, prof. Gerard Labuda, zasłużony dla powiatu wejherowskiego" będzie miał Książnicę swego imienia. W bibliotece ma się znaleźć ok. 22 tys. woluminów przekazanych w testamencie przez prof. Labudę Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie.

Sellin przyznał, że tworzona Książnica „będzie godnym miejscem przechowywania zbiorów prof. Labudy, upowszechniania wiedzy o nim samym i o Kaszubach, o regionie, którego historią szczególnie się zajmował". Książnica ma powstać do połowy 2018 roku. Całkowity koszt realizacji projektu to 3,8 mln zł; na ten cel MKiDN przekazało dotację w wysokości 520 tys. zł, a samorząd województwa w ub. roku przekazał 1,4 mln zł.

W sąsiedztwie Książnicy w Wejherowie odrestaurowany zostanie młyn z XIX wieku, a w pobliżu tego obiektu ma powstać przestrzeń kulturalno-edukacyjna. Prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt wyjaśnił, że w starym młynie po odrestaurowaniu prezentowany będzie m.in. dawny sposób mielenia mąki. Powiedział, że wyposażenie młyna zostało znalezione i kupione w Wielkopolsce. „Chcemy żeby to była placówka i przestrzeń związana z historią i edukacją"- dodał. Miasto na realizacje projektu o wartości ok. 2 mln zł otrzymało dotacje 450 tys.

Klasztor Ojców Franciszkanów otrzymał 190 tys. zł dotacji na remont nawy głównej i naw bocznych, chóru organowego i dwóch ołtarzy bocznych w kościele klasztornym pw. św. Anny pochodzącym z połowy XVII wieku

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search