nasz dziennik 600x321Wystawę „Królewski Rembrandt. »Jeździec polski« ze zbiorów The Frick Collection w Nowym Jorku” otwarto w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Dzieło Rembrandta, będące niegdyś w kolekcji króla Stanisława Augusta, a obecnie w zbiorach nowojorskiego Frick Collection, będzie można oglądać od 6 maja do 7 sierpnia w Galerii Obrazów w Pałacu na Wyspie. – Dzięki obrazowi Rembrandta każdy historyk wojskowości na świecie wie, jak wyglądał polski szlachcic w I poł. XVII wieku, równocześnie myślę, że każdy historyk sztuki może zapoznać się z tym niebanalnym i innym od obrazów Rembrandta dziełem – powiedział na wernisażu wystawy dyrektor Muzeum Łazienki Królewskie Zbigniew Wawer. Ocenił, że jest to chyba najcenniejszy obraz wypożyczony, który trafił w ostatnich latach do Polski. Sekretarz stanu w MKiDN Jarosław Sellin zwrócił uwagę, że obraz prezentowany jest w Galerii Obrazów, czyli miejscu, w którym, „jak podkreślają historycy sztuki, wisiał przez ćwierć wieku”. – Zdaje się, że na gruncie polskim funkcjonował prawie 100 lat, zanim w 1910 roku trafił do Stanów Zjednoczonych – dodał Sellin. Obraz „Jeździec polski” namalowany został ok. 1655 r. Autorstwo Rembrandta zostało potwierdzone badaniami uczonych z Rembrandt Research Project i nie budzi wątpliwości. Dzieło jest przykładem mistrzowskiego, dojrzałego stylu holenderskiego malarza i jednym z zaledwie dwóch znanych konnych portretów w jego twórczości. Do dziś nie wiadomo jednak, kogo przedstawia „Jeździec polski”, zwany również „Lisowczykiem”, żołnierza konkretnej formacji (lisowczyka), literackiego bohatera czy też konkretną postać. Zagadkowość obrazu i jego niezwykły, poetycki nastrój, w równej mierze jak jego czysto malarskie walory – mistrzowska, typowo Rembrandtowska technika prowadzenia pędzla i wyrafinowana tonacja barwna – zadecydowały o niezwykłej popularności dzieła. Obraz holenderskiego malarza zaoferował Stanisławowi Augustowi w 1791 r. Michał Kazimierz Ogiński, wielki hetman litewski, w zamian za drzewka pomarańczowe z królewskich ogrodów. Monarcha, wielki miłośnik sztuki Rembrandta, posiadał wówczas jedenaście obrazów uchodzących za dzieła mistrza (oryginałami były w istocie nie więcej niż trzy). „Jeździec polski” zawisł w przedpokoju na piętrze Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królewskich, ukochanej letniej rezydencji monarchy, w której gromadził on najcenniejsze dzieła swojej malarskiej kolekcji. Po abdykacji króla w 1795 r. i jego wyjeździe z kraju obraz pozostał w Łazienkach. Pod koniec lat 90. XVIII w. został przewieszony do Galerii Obrazów na parterze Pałacu, gdzie obecnie prezentowany będzie publiczności. Od śmierci Stanisława Augusta jego spadkobiercy stopniowo rozprzedawali królewskie zbiory, a „Jeździec polski” od 1814 r. trafiał do kolekcji kolejnych miłośników sztuki. W 1910 r. Zdzisław Tarnowski, ówczesny właściciel obrazu, postanowił sprzedać swojego sławnego już Rembrandta, który niezwykle zyskał na wartości. Dzieło kupił amerykański finansista, przemysłowiec, mecenas sztuki i kolekcjoner, Henry Clay Frick. „Jeździec polski” zawisł we wnętrzach jego nowojorskiej rezydencji przy Fifth Avenue na Manhattanie – wśród dzieł Belliniego, Vermeera, Goi i Fragonarda. Po śmierci Fricka jego rodzinna siedziba przekształcona została w muzeum. Obecnie The Frick Collection uważane jest za jedną z najważniejszych kulturalnych instytucji Nowego Jorku. Wyjątkowe okoliczności związane z przenosinami kolekcji Fricka do tymczasowego budynku na czas remontu zabytkowej siedziby stworzyły okazję dla wizyty „Jeźdźca polskiego” w Łazienkach Królewskich, po przeszło dwustu latach od chwili, gdy arcydzieło opuściło rezydencję ostatniego polskiego króla. Wystawie „Królewski Rembrandt. »Jeździec polski« ze zbiorów The Frick Collection w Nowym Jorku” towarzyszyć będzie publikacja w językach polskim i angielskim z esejami kuratorów ekspozycji. Zorganizowane zostaną również wykłady na temat sztuki Rembrandta i kolekcji Stanisława Augusta, z udziałem cenionych kuratorów malarstwa, m.in. dr. Xaviera Salomona, wicedyrektora The Frick Collection, oraz prof. Antoniego Zięby. W Starej Kordegardzie otwarta zostanie rodzinna strefa malarska.

papDla Polski pamięć o Gusen, miejscu eksterminacji polskiej inteligencji, ma szczególne znaczenie – ocenia wiceminister kultury Jarosław Sellin w liście z okazji 77. rocznicy wyzwolenia obozów w Mauthausen i Gusen. Naszym obowiązkiem jest pamiętać – podkreśla.

Jak zaznaczył wiceszef resortu kultury, "dla Polski pamięć o Gusen ma szczególne znaczenie, nie tylko ze względu na liczbę więźniów i ofiar pochodzących z Polski, ale także dlatego, że było to m.in. miejsce eksterminacji polskiej inteligencji oraz ludności Warszawy wywiezionej podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r." "Naszym obowiązkiem jest pamiętać ich historię" - dodał.

"Obozy koncentracyjne to jeden z najczarniejszych rozdziałów w historii Europy, przepełniony brutalnością i pogardą wobec drugiego człowieka, które nie powinny mieć miejsca. Niech pamięć o tym, co działo się w Gusen i Mauthausen, będzie dla nas wszystkich przestrogą, aby podobne okrucieństwo już nigdy się nie powtórzyło" – zaapelował wiceszef resortu kultury.

Jak przypomniano na stronie MKiDN, "Gusen, jako podobóz obozu koncentracyjnego Mauthausen, odegrał kluczową rolę w niszczeniu polskich elit społecznych oraz ludzi nauki i kultury – polskiej inteligencji". Więziono w nim nauczycieli, księży, lekarzy, urzędników, architektów, inżynierów, dziennikarzy, pisarzy i poetów, muzyków i kompozytorów, działaczy społecznych i politycznych, profesorów wyższych uczelni i studentów, artystów i prawników.

"Obozy koncentracyjne to jeden z najczarniejszych rozdziałów w historii Europy, przepełniony brutalnością i pogardą wobec drugiego człowieka, które nie powinny mieć miejsca. Niech pamięć o tym, co działo się w Gusen i Mauthausen, będzie dla nas wszystkich przestrogą, aby podobne okrucieństwo już nigdy się nie powtórzyło" – zaapelował w liście wiceszef resortu kultury.

PortalsamorzadowyZa poczuciem przynależności do wspólnoty narodowej idą symbole: hymn, flaga, godło - traktowane z szacunkiem. To właśnie pod tymi symbolami w razie niebezpieczeństwa, w razie agresji ludzie się zbierają - powiedział w poniedziałek wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.

Pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia o rolę symboli i barw narodowych, poczucia tożsamości narodowej w kontekście wojny w Ukrainie, Sellin powiedział: "wydaje mi się, że jest oczywiste i naturalne, że największą wspólnotą, z którą emocjonalnie człowiek jest w stanie się identyfikować i jest gotów do ofiar na rzecz tej wspólnoty, jest wspólnota narodowa". "Różne badania to zresztą pokazały, że oczywiście najbardziej się poświęcamy dla własnych rodzin, czasem dla jakiejś społeczności lokalnej, dla własnego miasta, osiedla. Ale najwyższą wspólnotą, dla której jesteśmy w stanie się poświęcać i jej dawać ofiary - jest właśnie wspólnota narodowa" - wyjaśnił.

"Wspólnota narodowa czuje się bezpiecznie i ma poczucie możliwości rozwoju - jeśli ma swoje własne państwo" - mówił. "Tak się ukształtowała historia, tak się ukształtowała zwłaszcza historia świata Zachodu. I dlatego to ideologiczne kwestionowanie istnienia państw narodowych, dezawuowanie pojęcia narodu jako takiego, uczuć patriotycznych jako takich - jest jakimś szaleństwem, które się niestety czasem (...) w sporach ideowych świata Zachodu pojawia" - podkreślił wiceminister kultury.
Sellin przypomniał badania, w których pytano o to, czy jesteś gotowy poświęcić życie dla narodu, dla niepodległości państwa. "Tych wskazań było dużo. Natomiast, kiedy zapytano, czy jesteś gotów taką ofiarę złożyć na rzecz np. Europy albo Unii Europejskiej - to takich wskazań nie było zbyt wiele" - wyjaśnił.

"To też odpowiada nam na pytania, jak powinniśmy naszą wspólnotę europejską budować, Unię Europejską budować" - mówił. "To powinna być wspólnota jednak równych państw narodowych, a nie jakieś wielkie państwo federalne, bo ludzie tego nie chcą" - ocenił.

Zwrócił uwagę, że "za takim poczuciem przynależności do wspólnoty narodowej idą symbole". "Hymn, flaga, godło - które są traktowane z szacunkiem. To właśnie pod tymi symbolami w razie niebezpieczeństwa, w razie agresji (...), co widzimy dzisiaj na Ukrainie, pod tymi symbolami ludzie się zbierają, ludzie się z nimi identyfikują, ludzie chcą je eksponować, żeby pokazywać wolę obrony własnego narodu i państwa" - wyjaśnił.

Sellin stwierdził, że "badania pokazują, że Polacy na pytanie, w jaki sposób obchodzą święta narodowe - mówią, że najchętniej odwiedzają wtedy muzea dedykowane polskiej historii albo odwiedzają groby i cmentarze wojenne, żeby oddać hołd przodkom, którzy o tę wolność i niepodległość walczyli". "Albo sięgają do jakiejś lektury o charakterze historycznym albo patriotycznym" - dodał.

Pytany o wizytę wicepremiera Piotra Glińskiego w Ukrainie i o współpracę władz polskich z władzami ukraińskimi w kwestii ochrony dziedzictwa kulturowego, Sellin powiedział: "ta wizyta premiera Glińskiego w Kijowie była też pewnym zwieńczeniem kontaktu, który utrzymujemy od samego początku tej inwazji z ministrem kultury Ukrainy Ołeksandrem Tkaczenką". "To jest kontakt codzienny" - podkreślił.
Wyjaśnił, że w MKiDN powołano specjalny sztab do utrzymywanie kontaktu z instytucjami kultury Ukrainy, żeby "od nich otrzymywać sygnały, czego oni potrzebują". "I dzięki temu wysłaliśmy już na Ukrainę ok. 20 transportów z rzeczami, które oni sygnalizowali, że potrzebują. Chodzi tutaj głównie o sprzęt przeciwpożarowy, różnego rodzaju specjalistyczne materiały, które zabezpieczają zabytki od ognia, od pożarów, ale też i wybuchu bomb, od podmuchów tych bomb. Również różnego rodzaju sprzęty, które zabezpieczają kolekcje ruchome" - powiedział wiceminister kultury.

Jego zdaniem, "z Polski płynie największa pomoc pod tym względem". "Bo mamy już od lat zbudowane kontakty z instytucjami kultury Ukrainy. Bardzo dużo razem robiliśmy na terytorium Ukrainy, jeśli chodzi o renowację zabytków, o dbałość o gromy, cmentarze wojenne itp." - wyjaśnił.

"Można powiedzieć, że teraz ten kapitał tych relacji, kontaktów wykorzystujemy i Ukraińcy też sami nas o taką pomoc proszą" - mówił. "Często padają też pytania, czy możemy w Polsce przyjąć jakieś kolekcje? Jednak na razie nie ma takich próśb ze strony ukraińskiej. Jesteśmy do tego przygotowani, mamy zabezpieczone miejsca - zwłaszcza w polskich muzeach, bibliotekach i archiwach. Mamy zabezpieczony specjalistyczny sprzęt" - zaznaczył. "Ale to musi być decyzja samych Ukraińców, samego ministra Ukrainy, czy już jest tak źle, że jakieś np. duże kolekcje wywozić za granicę" - podkreślił Sellin. Wyjaśnił, że "na razie na szczęście takich sygnałów nie ma".

Wiceminister kultury zwrócił uwagę, że "zniszczenia są duże". "Przez Rosjan zniszczonych zostało już ok. 200 obiektów o charakterze zabytkowym we wschodniej Ukrainie. Na zachodniej Ukrainie są to pojedyncze przypadki" - powiedział, dodając, że "śród nich jest kilkadziesiąt obiektów sakralnych i to różnych wyznań".
Sellin wyraził nadzieję, że "świat Zachodu jako całość też w sensie finansowym w tej sprawie dopomoże".

"Staramy się wyrzucać Rosję ze wszelkich organizacji międzynarodowych, które kulturą się zajmują; izolować Rosję, bo takie też jest oczekiwanie państwa ukraińskiego, i wyrzucać rosyjskie media z przestrzeni publicznej na Zachodzie. Zwłaszcza z platform satelitarnych" - poinformował wiceminister kultury.

Pytany o to, "dlaczego tak trudno jest przekonać największe państwa europejskie do tego, żeby zdecydowanie i prawdziwie odcięły się od kontaktów z Federacją Rosyjską" i "żeby zdecydowanie i prawdziwie zaczęły walkę Ukraińców", Sellin powiedział: "myślę, że duża część społeczeństw Zachodu - które żyły w iluzorycznym świecie z tymi hasłami, że nigdy więcej i taką wiarą, że nigdy więcej się nie powtórzy ta trauma z II wojny światowej i tego typu zdarzenia, jakie obserwowaliśmy w czasie II WŚ, i że przed nami już tylko błogi czas spokoju, bez wojen przynajmniej w pobliżu nas (...) - przechodzi teraz taką lekcję realizmu politycznego w dużej mierze pod wpływem obrazków medialnych z Ukrainy".

"Jednak te sankcje, które tak zwany Zachód kolektywny wprowadza - kolejne fazy tych sankcji wolelibyśmy, żeby szybciej, żeby więcej (...), żeby to było skuteczniejsze - ale one jednak postępują" - wyjaśnił. "Mam nadzieję, że uda się kolejne sankcje równym tempem w świecie Zachodu wprowadzać" - powiedział wiceminister kultury.

Podkreślił, że "historia się po prostu nie skończyła, jak niektórzy politolodzy, ideolodzy na Zachodzie wmawiali". "Wydarzenia na Ukrainie, spowodowane przez Rosję, pokazują, że historia się jednak nie skończyła, że te straszliwe rzeczy wracają" - wyjaśnił.

Stwierdził, że "te społeczeństwa przechodzą przyspieszoną lekcję realizmu politycznego, jeśli chodzi o naturę Rosji jako państwa". "Te wszystkie złudzenia, że można poprzez współpracę gospodarczą Rosję ucywilizować, wciągnąć do cywilizowanej współpracy z rozwiniętymi krajami - legły w gruzach. Okazało się, że ta współpraca gospodarcza dla Rosji była istotna głównie po to, żeby się napaść, żeby mieć więcej pieniędzy na zbrojenia, na agresywną politykę, na odbudowę imperium i na korumpowanie polityków zachodnich" - ocenił wiceminister kultury.

"Myślę, że tę przyspieszoną lekcję społeczeństwa Zachodu teraz przechodzą - z bólem, z trudem, często z niedowierzaniem - ale jednak przechodzą" - podkreślił Jarosław Sellin.

niezalenaZa poczuciem przynależności do wspólnoty narodowej idą symbole, które są traktowane z szacunkiem. To właśnie pod tymi symbolami w razie agresji ludzie się zbierają i się z nimi identyfikują, tak jak ma to miejsce teraz na Ukrainie – powiedział w rozmowie z Katarzyną Gójską wiceszef Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jarosław Sellin.

2 maja to Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Święto jest obchodzone na mocy nowelizacji Ustawy o godle, barwach i hymnie RP, uchwalonej przez Sejm 20 lutego 2004 r.

Badania pokazują, że Polacy na pytanie, jak obchodzą święta narodowe mówią, że najchętniej odwiedzają muzea dedykowane polskiej historii, czy odwiedzają cmentarze wojenne, aby oddać hołd przodkom, którzy walczyli o niepodległość, albo sięgają do jakiejś literatury o charakterze historycznym bądź patriotycznym– powiedział Jarosław Sellin.

Ocenił, że Unia Europejska to powinna być wspólnota równych państw narodowych, a nie jak wielkie państwo federalne, ponieważ ludzie tego nie chcą. „Włoch utożsamia się z Włochami, a Polak z Polską, Francuz z Francją. To wydaje się oczywiste” – dodał.
Za poczuciem przynależności do wspólnoty narodowej idą symbole – hymn, flaga, godło, które są traktowane z szacunkiem. To właśnie pod tymi symbolami w razie niebezpieczeństwa czy agresji ludzie się zbierają i się z nimi identyfikują, ludzie chcą je eksponować, by pokazywać wolę obrony własnego narodu, własnego państwa, tak jak ma to miejsce teraz na Ukrainie– mówił wiceminister.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search