polsat news- Pan prezydent jest obywatelem naszego kraju i jeżeli zostanie wezwany przez prokuraturę, przez sąd, będzie zeznawał, będzie świadkiem - powiedział w "Śniadaniu w Polsat News" prezydencki minister Andrzej Dera. Odniósł się w ten sposób do słów mecenasa Romana Giertycha, który stwierdził, że prezydent Andrzej Duda powinien być jednym z najważniejszych świadków przesłuchanych ws. afery KNF. Zobacz nagranie programu

Nie wpuścili polityków opozycji do KNF. Instytucji nie obejmuje ustawa o wykonywaniu mandatu posła
Nie wpuścili polityków opozycji do KNF. Instytucji nie obejmuje ustawa o wykonywaniu mandatu posła
Mecenas Roman Giertych zapowiedział w sobotę na Facebooku, że w poniedziałek złoży w prokuraturze nagranie rozmowy Leszka Czarneckiego z ówczesnym szefem KNF Markiem Chrzanowskim i innymi przedstawicielami KNF, które zostało zarejestrowane w lipcu br. Według Giertycha, jednym z najważniejszych świadków, "którzy muszą być przesłuchani", będzie prezydent Andrzej Duda.

"W świetle deklaracji prezydenta RP, że popiera działania swego przedstawiciela w KNF (Zdzisława Sokala - red.) staje bowiem zasadnicze pytanie: czy mieliśmy do czynienia z działaniami poszczególnych członków KNF, czy zabór banku był planem o charakterze polityczno-gospodarczym. Stąd jednym z najważniejszych świadków, którzy muszą być przesłuchani przez prokuraturę w Katowicach, będzie Andrzej Duda - prezydent RP" - napisał pełnomocnik Czarneckiego na Facebooku.

"Prezydent ma zaufanie do Sokala"

Prezydencki minister Andrzej Dera podkreślił w "Śniadaniu w Polsat News", że prezydent Duda "ma zaufanie do Zdzisława Sokala". Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta stwierdził ponadto, że cała sprawa to "nieudolna próba robienia afery z pewnych procesów, które występują w prawie unijnym i są wykonywane w innych państwach".

Dera nawiązał do procesu przejmowania banku "za złotówkę". - Parę lat temu szósty bank Hiszpanii został przejęty za 1 euro przez Santandera. Właśnie w postępowaniu takim, że nawet Europejski Bank (Centralny - red.) zalecał tego typu przejęcie - dodał.

- Jest to procedura zgodna z prawem (...) Ta procedura funkcjonuje w dzisiejszym świecie finansowym - dodał.

Prezydencki minister stwierdził ponadto, że "to nie Roman Giertych będzie uważał, kto jest świadkiem, a kto nie".

- Pan prezydent jest obywatelem naszego kraju i jeżeli zostanie wezwany przez prokuraturę, przez sąd, będzie zeznawał, będzie świadkiem -powiedział Dera.

"Giertych chce się zemścić na Kaczyńskim"

Wiceminister kultury Jarosław Sellin (PiS) stwierdził z kolei, że Giertych "dostarcza paliwa politycznego totalnej opozycji".

- Giertych to takie chodzące zombie, które za cel swojej polityki, bo jakąś tam politykę uprawia, postanowił sobie zemścić się na Jarosławie Kaczyńskim, bo Jarosław Kaczyński skutecznie go wyeliminował z wpływów w dużej polityce - dodał polityk PiS.

Jak stwierdził, "Lezek Czarnecki był związany ze służbami specjalnymi PRL i zrobił biznes w dużej mierze na szaleństwie lat 90.".

Sellin podkreślił przy tym, że nie lekceważy tego, co zostało ujawnione, a działania byłego szefa KNF uważa za "niewłaściwe i skandaliczne".

"Premier Szydło powiedziałaby, że »mu się należało«?"

- Widać, że państwo PiS trzęsie się w posadach - stwierdził Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna). - Wielu Polaków zadaje sobie pytanie: czy Polską rządzi jeszcze jakiś rząd, czy rządzi, mówiąc wprost, grupa przestępcza? - dodała.

Jak podkreśliła, "nominant premier Beaty Szydło miał żądać łapówki w wysokości 40 mln zł". - Czy teraz premier Szydło, która lekką ręką rozdawała jeszcze niedawno dziesiątki tysiące złotych PiS-owskim ministrom, teraz też wyszłaby na mównicę i powiedziała: bo mu się należało? - pytała posłanka Nowoczesnej.

Gasiuk-Pihowicz zaznaczyła, że 40 mln zł to tyle, "ile polski nauczyciel musiałby pracować tysiąc lat".

Klub Kukiza poparłby wniosek o powołanie komisji śledczej

Elżbieta Zielińska (Kukiz'15) stwierdziła, że jej klub poparłby wniosek o powołanie komisji śledczej ws. wyjaśnienia afery KNF. - Myślę, że nie powinno się traktować tej afery jako afery jednego chciwego urzędnika - dodała.

Posłanka powiedziała, że nie ma poczucie, że służby rzeczywiście zadziałały tak, jak powinny. - Miejmy świadomość, że całe zdarzenie miało miejsce w marcu - podkreśliła.

Zdaniem Zielińskiej, "rodzi się pytanie, czy przez ten czas cokolwiek dochodziło do służb, że w tych instytucjach mogą się dziać tego typu zdarzenia".

Posłanka Kukiz'15 zauważyła również, że Leszek Czarnecki zwlekał ze zgłoszeniem sprawy do prokuratury. - Zataił przestępstwo - stwierdziła Zielińska.

"Znowu dziennikarze wyręczyli służby"
- To jest wielka afera, w odróżnieniu od tego, co mówi premier Mateusz Morawiecki - stwierdził Marcin Kierwiński (PO).

Poseł Platformy podkreślił, że "państwo nie zadziałało", "znowu dziennikarze wyręczyli służby". - CBA nie zdążyło wejść do KNF nim z Singapuru wrócił prezes - dodał.

Kierwiński zwrócił także uwagę na fakt, że poseł, który złożył poprawkę, która pozwala przejmować banki "za złotówkę", "nie wie, dlaczego ją złożył".

- Wszystko to wygląda na zorganizowany układ, na pajęczynę - stwierdził poseł PO.

wpolityceKomedia w ”Śniadaniu w Polsat News”. Co wypowiedź Kamili Gasiuk-Pihowicz, to atak na Prawo i Sprawiedliwość. Podczas programu Jarosław Sellin liczył ile raz poseł Nowoczesnej użyła nazwy PiS.

 

Rozmowę zdominowały wydarzenia z ostatniego tygodnia odnoszące się do sprawy Komisji Nadzoru Finansowego. Kluczowe dla Kamili Gasiuk-Pihowicz było jednak uderzanie w Prawo i Sprawiedliwość.

Mówiła Pani kilka minut, a 19 razy użyła słowa PiS— mówił Sellin.

Poseł Nowoczesnej w swoich kolejnych wypowiedziach sprowadzała wszystko do Prawa i Sprawedliwości.

PiS jest odwrotnością dotyku Midasa jeżeli dotknie jakiejkolwiek instytucji to ona przestaje działać, pojawia się kolesiostwo— mówił Pihowicz.

Pytana o to, czy zamieni Nowoczesną na Platformą Obywatelską również odniosła się do PiS-u.

To co jest jedyną siłą która może pokonać PiS jest Koalicja Obywatelska— akcentowała parlamentarzystka.

Liczenie ile razy Gasiuk-Pihowicz użyła – odmienianego na wszystkie sposoby – słowa PiS trwało.

32…— podkreślał Sellin.

W pewnym momencie Gasiuk-Pihowicz rzuciła:

Trzeci raz Pan mówi 31!

wpolityceUmówmy się, że na tych marszach nawet w poprzednich latach zdecydowana większość ludzi pojawiła się z pobudek patriotycznych, a nie z sympatii do niszowych organizacji narodowych. (…) Oni po prostu wstrzelili się w pewne zapotrzebowanie na taką formę świętowania w postaci marszu. Trzeba wyciągać wnioski. Władza publiczna takie marsze organizować, bo ma silniejszą legitymację— powiedział w telewizji wPolsce.pl Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

Wiceminister, podsumowując świętowanie 100. rocznicy odzyskania niepodległości, podziękował przede wszystkim Polakom za ich liczny udział w wielu wydarzeniach centralnych i lokalnych.

Wszyscy skupili swoją uwagę, ze względu na pewne kontrowersje polityczne na marszu, który był imponujący. Takiej manifestacji Warszawa nie widziała chyba od czasów pielgrzymek papieża Jana Pawła II. Przecież na koncert „Niepodległa” przyszło 40 tys. osób, a jeszcze prawie 7 mln zasiadło telewizorami pięciu stacji, które przestały na ten moment rywalizować ze sobą i zechciały ten koncert transmitować. Był jeszcze Festiwal Niepodległa na Krakowskim Przedmieściu– mówił.

Trzeba przyznać środowiskom narodowym, że wytworzyły markę, która się sprawdziła i rzeczywiście nie chcieli tej marki odstąpić państwu polskiemu. Mimo, że zachęcaliśmy do tego, że jest to wyjątkowa, setna rocznica odzyskania niepodległości– dodał.

Jak przyznał Jarosław Sellin, „nie były to łatwe negocjacje”.

Nie ukrywam, że ułatwiła nam sytuację swoją niemądrą i prowokacyjną decyzją Hanna Gronkiewicz-Waltz, która ten marsz rozwiązała. Moim zdaniem była ona obliczona ze złą wolą na doprowadzenie do sytuacji, w której 11 listopada w świat mają pójść obrazki burd ulicznych. Hanna Gronkiewicz-Waltz zdawała sobie sprawę z tego, że młodzi ludzie, którzy ten marsz mają od dziewięciu lat i tak pomaszerują– powiedział.


Umówmy się, że na tych marszach nawet w poprzednich latach zdecydowana większość ludzi pojawiła się z pobudek patriotycznych, a nie z sympatii do niszowych organizacji narodowych. (…) Oni po prostu wstrzelili się w pewne zapotrzebowanie na taką formę świętowania w postaci marszu– stwierdził wiceminister.

Trzeba wyciągać wnioski. Władza publiczna takie marsze organizować, bo ma silniejszą legitymację– podkreślił gość telewizji wPolsce.pl.

Rozmówca Marcina Fijołka komentował także przekazy medialne, które krytycznie relacjonowały marsz.

Rzeczywiście tak jest, że jakaś część polskich mediów o charakterze lewicowo-liberalnym i media zagraniczne były zainteresowane wyłącznie przekazem negatywnym i szukaniem jakichś treści na marginesie tego marszu. Nie udało im się– powiedział.

Ale myślę, że generalnie mamy szerszy problem. W elitach lewicowo-liberalnych w ogóle patriotyzm się źle kojarzy. Jest kalka, że patriotyzm równa się nacjonalizm. Trudno z tym walczyć– ocenił.

W trakcie rozmowy poruszono również temat konferencji prasowej z udziałem wicepremiera Piotra Glińskiego, gdy dokonano podsumowania rocznicowych uroczystości. Szef resortu kultury pokusił się o drobną złośliwość wobec niektórych polskich mediów.

To nie jest kwestia złośliwości, to coś więcej. Albo ktoś jest zainteresowany, aby własnych rodaków informować o tym, co ważnego w Polsce się dzieje, albo jest zainteresowany manipulowaniem czy po prostu walką polityczną z nielubianym rządem– zaznaczył Sellin.

Wiceminister został również zapytany o kwestię dekoncentracji mediów.

W resorcie kultury są przygotowywane koncepcje, które mogą w każdym momencie przerodzić się w konkretne projekty legislacyjne. Koncepcje dlatego, że patrzymy na wzory w różnych krajach Europy– mówił.

U nas doszło do nieroztropnego, a może intencjonalnego wyprzedania mediów i dominacji np. w segmencie prasy kapitału niemieckiego. To nie jest normalne. Niemcy nigdy by na to nie pozwolili– dodał.

Czekamy na decyzję polityczną, bo ze względu na drażliwość tematu i na pewną ostrość sporu, który na pewno by wywołał, to nie jest łatwa sprawa– stwierdził.

Jarosław Sellin, zapytany czy nie jest to sprawa na tę kadencję parlamentu, odparł:

Zobaczymy.

Pr24W niedzielę, 11 listopada, świętowaliśmy 100. rocznicę odzyskania Niepodległości. Z tej okazji w ostatni weekend odbył się m.in. uroczysty "Koncert dla Niepodległej" na Stadionie Narodowym w Warszawie, a ulicami stolicy we wspólnym marszu przeszło około 250 tysięcy Polaków. Jak podkreślał w Polskim Radiu 24 Jarosław Sellin, różnego rodzaju wydarzenia, związane z tą rocznicą, mają miejsce już od półtora roku i potrwają aż do 2022 roku. Wysłuchaj nagrania audycji

- W 1922 roku ostatecznie ukształtowały się polskie granice, wówczas w graniach RP znalazła się część Górnego Śląska. Obchodami chcemy objąć również m.in. to wydarzenie, uczcić powstania ślaskie czy powstanie wielkopolskie i wojnę polsko-bolszewicką. 11 listopada 1918 to data symboliczna odzyskania Niepodległości. A pamiętajmy, że tę Niepodległość trzeba było jeszcze obronić - mówił na naszej antenie polityk Prawa i Sprawiedliwości.

Jarosław Sellin ocenił również, że kulminacja obchodów 100. rocznicy odzyskania Niepodległości była sukcesem. - Cieszę się, że 70 procent Polaków uznało, że państwo stanęło na wysokości zadania - mówił gość PR24, dodając przy tym, że wspólne świętowanie pozytywnie wpływa na społeczeństwo. - Poprawiamy wyniki dotyczące poczucia wspólnotowości. Dwa lata temu, kiedy zapytaliśmy czy więcej nas łączy, czy dzieli, a wiemy, że w kontekście polityki jesteśmy bardzo mocno podzieleni, 60 procent respondentów odpowiedziało, że więcej nas łączy. Dziś ten wskaźnik wzrósł do 75 procent. Śmiem twierdzić, że w pewnej mierze jest to efekt realizacji programu "Niepodległa" - powiedział Jarosław Sellin.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search