„Stać nas na tak ważne programy, które należy traktować nie tylko jako socjalne, ale również inwestycyjne (…). Nie jest to jakieś rozdawnictwo czy też trwonienie publicznych pieniędzy. Jest to forma inwestycji, która pomaga w rozwoju gospodarczym. Mamy to policzone i sytuacja jest absolutnie bezpieczna jeśli chodzi o możliwość finansowania tego programu” – mówi w wywiadzie dla portalu Fronda.pl wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.
Fronda.pl: Prezes PiS ogłosił podwyższenie od 1 stycznia 2024 roku świadczenia „500+” do kwoty 800 zł. Czy na tę waloryzację wystarczy pieniędzy z budżetu i czy nie nadwyręży to zdolności budżetowych polskiego państwa? Jeszcze przed niespełna rokiem Jarosław Kaczyński pytany o podniesienie kwoty „500+” do 700zł, przekonywał, że byłoby to „posunięcie proinflacyjne”.
Dr Jarosław Sellin (wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, poseł PiS): Mieliśmy wówczas inną sytuację i inny też był trend inflacyjny. Natomiast obecnie można żyć nadzieją, że w przyszłym roku będziemy mieli do czynienia z inflacją jednocyfrową. Jeśli natomiast chodzi o pieniądze, to na program „500+” wydajemy obecnie 40 miliardów złotych rocznie. A podwyższenie tej kwoty do 800 zł oznacza wydatek na poziomie 65 miliardów złotych rocznie. Podczas, gdy w budżecie dysponujemy łącznie kwotą 630 miliardów złotych, co stanowi ogromną różnicę porównaniu z sytuacją z 2015 roku, kiedy to obejmując rządy po Platformie Obywatelskiej odziedziczyliśmy budżet państwa, który nie dochodził nawet do 300 miliardów złotych. Przypominał on wówczas, jak nazwał to premier Morawiecki - durszlak, ponieważ pieniądze, które do tego budżetu powinny trafiać, w rzeczywistości przejmowały choćby mafie vatowskie czy paliwowe.
My ten proceder ukróciliśmy i w efekcie dysponujemy dziś ponad dwukrotnie wyższym budżetem aniżeli wtedy nasi poprzednicy. Dlatego też stać nas na tak ważne programy, które należy traktować nie tylko jako socjalne, ale również inwestycyjne. Te pieniądze przecież wchodzą do obiegu i są wydawane przez rodziny. Kupowane są rzeczy, na które wcześniej tych rodzin po prostu nie było stać. To wszystko się samonakręca i zwiększa popyt wewnętrzny. A to przecież z kolei w dużej mierze przekłada się na nasz PKB. A więc nie jest to jakieś rozdawnictwo czy też trwonienie publicznych pieniędzy. Jest to forma inwestycji, która pomaga w rozwoju gospodarczym. Mamy to policzone i sytuacja jest absolutnie bezpieczna jeśli chodzi o możliwość finansowania tego programu.
Program „500+” niewątpliwie poprawił byt materialny polskich rodzin. Faktem jest jednak, że program ten nie wpłynął na zwiększenie dzietności w naszym kraju. Czy są planowane, niejako w pakiecie z podwyższeniem kwoty wspomnianego świadczenia, działania mające poprawić naszą, znajdującą się w alarmującym stanie, demografię?
Oczywiście kwestia dzietności to nie jest problem tylko i wyłącznie bezpieczeństwa finansowego. Jest to również kwestia kulturowa. Widać to przecież bardzo wyraźnie w krajach zamożnych, które z bezpieczeństwem ekonomicznym czy finansowym nie mają żadnego problemu. A mimo wszystko dzietność utrzymuje się tam na niskim poziomie. Niezwykle ważne w tym aspekcie jest więc to, jaki trend kulturowy się lansuje i czy jest on pronatalistyczny czy też hedonistyczny. To kluczowy problem w cywilizacji Zachodu jako takiej. Poza tym można sobie również postawić pytanie - co by było z tą dzietnością w naszym kraju i na jakim poziomie ona by dziś funkcjonowała, gdyby programu „500+” nie było? Być może mielibyśmy w tym aspekcie do czynienia z jeszcze większym kryzysem oraz jeszcze niższym poziomem urodzeń.
Cały pakiet programów, które proponuje ministerstwo rodziny ma służyć przezwyciężeniu tego kryzysu. Bardzo ważne jest tu również poczucie bezpieczeństwa instytucjonalnego, a więc kwestia żłobków, przedszkoli itd. To wszystko ma tej dzietności służyć. Mam nadzieję, że kiedyś do takiego odbicia dojdzie i że pozytywny trend nam się tu pojawi. Specjaliści przekonują, że aby ludzie chcieli decydować się na większą ilość dzieci to niezwykle istotnym czynnikiem w tym aspekcie jest coś, co określane jest mianem płaskiej perspektywy bezpieczeństwa na przyszłość. W skład tej perspektywy wchodzi nie tylko bezpieczeństwo finansowe, ale również kwestia poczucia spokoju społecznego, bezpieczeństwa zewnętrznego oraz wiele innych czynników. I w tym kontekście musimy jednak mieć na uwadze, że czasy obecnie przez nas przeżywane nie są zbyt spokojne.
Waloryzacja świadczenia do poziomu „800+” to nie jedyna ważna deklaracja, jaka padła podczas weekendowej konwencji. Prezes PiS zapowiedział też m.in. zniesienie opłat za przejazd autostradami oraz wprowadzenie darmowych leków nie tylko dla seniorów, ale również dla dzieci i młodzieży do 18. roku życia.
Należy podkreślić, że te dwa niezwykle istotne, a wymienione przez pana elementy programu PiS to jeszcze nie wszystko, co zostało przedstawione podczas ostatniej konwencji i nie wszystko w ogóle. Do tego, o czym pan wspomniał dodałbym jeszcze przemianę Polski w jedną wielką strefę ekonomiczną dla inwestycji zagranicznych. Chodzi o to, żeby do naszego kraju przychodziły bardzo nowoczesne inwestycje, a światowi inwestorzy mieli przekonanie, że to właśnie w Polsce warto inwestować. I to w takie najnowocześniejsze technologicznie w branże. Prezes Jarosław Kaczyński wspominał tu o atomistyce, ale przecież to tylko jeden z przykładów. Warto stworzyć takie warunki, żeby ten nowy kod gospodarczy Polski był właśnie z tym związany. Fundusze inwestycji lokalnych, fundusze inwestycji strategicznych, które miały być przecież wyłącznie popandemiczne - będą teraz stałe. Ten niezwykły boom inwestycyjny w małych miastach czy na wsiach ma zostać utrzymany jako element stały. Ponadto w obszarze kultury mamy program zrewitalizowania całych zdegradowanych obszarów zabytkowych czy architektonicznych oraz jeszcze bardziej ambitną promocję polskiej kultury za granicą itd. O wszystkim tym również mówiliśmy na tej konwencji.
Oczywiście te wyeksponowane medialnie elementy, jak choćby rozszerzenie oferty darmowych leków dla ludzi, którzy są już w wieku emerytalnym, a nie tylko osiągnęli 75 rok życia, a także dla dzieci - co będzie stanowiło ogromne odciążenie budżetów rodzinnych - jest tutaj bardzo ważne. Z kolei kwestia dotycząca autostrad wydaje się taka trochę bardziej szczegółowa, ale jednak denerwująca kierowców, którzy jeżdżą po naszym kraju, gdzie choć większość odcinków jest darmowa to jednak w paru miejscach trzeba się zatrzymywać i za przejazd tamtędy płacić dość duże pieniądze. Chcemy ten problem ostatecznie rozwiązać poprzez likwidację opłat na autostradach państwowych oraz wykupienie praw od inwestorów prywatnych.
Pod tego rodzaju postulatami - jak choćby wspomniane darmowe leki - chętnie podpisałaby się zapewne spora część lewicowych posłów. Czy po wyborach PiS nie wyklucza współpracy z posłami z lewej strony sceny politycznej przy realizacji tego rodzaju projektów dotyczących szeroko pojętej polityki socjalnej?
My zawsze zachęcamy do czegoś, co nazywamy koalicją propolską. Jeśli są dobre pomysły i dobry program rządzenia to zachęcamy każdego do ich wsparcia. I wcale się nie obrażam, jeśli ktoś mówi, że wprowadzamy jakieś elementy polityki socjalistycznej. Może to sobie tak nazywać. A ja to nazywam po prostu realizacją katolickiej nauki społecznej, która w swoich założeniach rozwijana od ponad 130 lat zawiera w sobie komponent solidarności społecznej. Jeden więc może to nazywać tak, drugi inaczej, a ja to nazywam realnym wcielaniem w życie zasad katolickiej nauki społecznej z elementem solidarnościowym. Pomocniczość państwa powinna polegać na tym, że tam gdzie jest słabiej i trudniej, i to często nie z winy poszczególnych regionów czy też grup społecznych - tam się pomaga. I w taki sposób na tę politykę patrzę. Jeśli więc jakiekolwiek lewicowe formacje czy też politycy lewicowi są skłonni popierać katolicką naukę społeczną - to w żadnym stopniu mnie to nie martwi.
A w jaki sposób PiS chce zwalczać wykluczenie transportowe? Mieszkańcy wielu gmin i powiatów nieposiadający własnych środków transportu cierpią z powodu niedostatecznie rozbudowanej sieci transportu publicznego. Uniemożliwia im to pełne wykorzystywanie swoich kwalifikacji na rynku pracy. Czy są planowane działania na rzecz takich osób?
Nie zgadzam się z diagnozą zawartą w pytaniu. Proszę porównać dzisiejszą mobilność Polaków podróżujących koleją, zarówno dalekiego zasięgu, jak i tą regionalną - z tym, jak sytuacja ta wyglądała jeszcze 8 lat temu. Podobnie jest z transportem autobusowym. A do tego należy jeszcze dodać polepszenie jakości dróg. Poza tym zdecydowana większość Polaków już jakieś możliwości prywatnego transportu posiada. Natomiast Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych (RFIL - red.) dedykowany polskiej prowincji, właśnie małym miasteczkom czy też wsiom w bardzo istotnym stopniu doinwestował choćby jakość lokalnych dróg gminnych oraz całej infrastruktury wokół nich. Tutaj ewidentnie się Polska zmieniła na przestrzeni ostatnich 8 lat i jest zdecydowanie lepiej niż było.
Jeden z socjologów polityki będący analitykiem preferencji społeczno-politycznych skonstatował, że już za 5 miesięcy rozstrzygnie się czy Polacy wybiorą „osiemset plus” czy też „osiem gwiazdek”, nadmieniając, że PiS już ósmy rok z rzędu „narzuca narrację a opozycja pozostaje wyłącznie reaktywna lub co najwyżej bełkocząca o patologicznym elektoracie rządzących”. Czy rzeczywiście macie w obozie Zjednoczonej Prawicy poczucie aż tak rażącej dysproporcji pomiędzy ofertami programowymi dwóch głównych dziś w Polsce stron sporu politycznego?
Oczywiście, że tak. Jeżeli jeden z ważnych polityków Platformy Obywatelskiej, będący posłem tej partii przyznaje i się wcale tego nie wstydzi, że cały jego program polityczny sprowadza się do tych wspomnianych ośmiu gwiazdek, które ma zresztą wydrukowane również na swoim prywatnym samochodzie to świadczy o tym, że te negatywne emocje, które uruchomił Donald Tusk oraz przemysł pogardy, którym zarządza on już od tylu lat, przyjmowane są przez wielu polityków i sympatyków tej formacji politycznej jako wystarczająca „oferta programowa”.
My natomiast traktujemy politykę zupełnie inaczej - jako działanie na rzecz dobra wspólnego. I jako PiS oraz Zjednoczona Prawica zawsze przed kolejnymi wyborami koncentrowaliśmy się na tym, co naprawdę ważne oraz na przedstawieniu Polakom poważnej oferty programowej, a nie lżeniu przeciwników politycznych. Proszę zauważyć, że ostatnia konwencja programowa PiS dotyczyła wszystkich ważnych obszarów naszego życia. Była tam zarówno diagnoza sytuacji, jak i opis dokonań z ostatnich lat, a także przedstawione konkretne projekty. W taki sposób działamy w polityce. Nie zajmowaliśmy się tam jakąkolwiek polemiką z naszymi oponentami, bo też i nie ma właściwie z czym polemizować. Oni najzwyczajniej w świecie nie posiadają bowiem programu, nad którym można by podjąć jakąkolwiek sensowną dyskusję.
Jak podkreślił Jarosław Kaczyński - istotą demokracji jest poważna debata z ludźmi, składanie oferty programowej, a następnie konfrontacja tejże oferty. Natomiast jeśli ktoś gra wyłącznie na emocjach albo zwyczajnie oszukuje ludzi składając deklarację bez pokrycia, to mamy w takiej sytuacji do czynienia z manipulacją, a nie z demokracją. A prawdziwa demokracja musi być wypełniona treścią programową. My to robimy i myślę, że duża część Polaków to docenia, bo to buduje również naszą wiarygodność w ich oczach, czym raczej nie mogą się pochwalić nasi polityczni oponenci.
Bardzo dziękuję za rozmowę.