Ufam, że ta reforma zostanie dokończona jeszcze w tym roku, mamy co najmniej 4 posiedzenia Sejmu do końca roku więc jest szansa, że przeprocedujemy zmodyfikowany projekty prezydenckie do końca tego roku
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jarosław Sellin, wiceminister kultury.
wPolityce.pl: Weta prezydenta wobec ustaw o KRS i SN miały miejsce w lipcu, mamy już listopad, a reforma wymiaru sprawiedliwości nadal nie jest skończona. Czy to, że ten proces się przeciąga, to problem dla państwa obozu politycznego?
Jarosław Sellin: Zarówno my, jak i pan prezydent Andrzej Duda w swoich kampaniach wyborczych w 2015 roku zapowiadaliśmy gruntowną reformę wymiaru sprawiedliwości. Ta reforma ruszyła w lipcu podpisem pana prezydenta pod ustawą o sądach powszechnych, ale oczywiście wymaga dokończenia poprzez zreformowanie czołowych instytucji władzy sądowniczej, czyli KRS i SN. Tutaj okazało się, że mamy rozbieżne opinie, które zaowocowały wetem pana prezydenta. Pan prezydent złożył swoje projekty ustaw. Żeby mogły przejść przez większość parlamentarną, muszą być z nią uzgodnione. Jak widać, rozmowy na ten temat nie są łatwe.
Sporo tych rozmów, po każdej słyszymy, że porozumienie jest coraz bliżej, ale jednak go nie ma i potrzebne są kolejne spotkania.
Nie ukrywamy, że one nie są łatwe, bo gdyby były, to by się szybko zakończyły i byśmy nad tymi ustawami procedowali w Sejmie. Po każdej rozmowie słyszymy też komunikat, że kolejne rozbieżności zostały usunięte i że porozumienie jest możliwe. Ufam, że ta reforma sądownictwa zostanie dokończona jeszcze w tym roku, mamy co najmniej 4 posiedzenia Sejmu do końca roku więc jest szansa, że przeprocedujemy zmodyfikowany projekty prezydenckie do końca tego roku.
Czy według pana decyzja z KRS dotycząca nie powołania asesorów. Miałaby miejsce, gdyby reforma wymiaru sprawiedliwości już obowiązywała?
Niektórzy sędziowie sami siebie nazywali nadzwyczajną kastą i decyzją KRS ws. asesorów pokazali po raz kolejny butną twarz pewnej części środowiska sędziowskiego, która sama chce decydować o sprawach wewnętrznych swojego środowiska, decydować o tym, kto ma prawo robić karierę w tym środowisku. Ta decyzja też pokazuje, że KRS ma ochotę uczestniczyć w walce politycznej z obecnym rządem. Gdyby nie chcieli tego pokazywać, to by na przykład przyjęli 185 asesorów, a 80 odrzucili z jakiś powodów merytorycznych. Odrzucenie wszystkich tylko dlatego, że pod wnioskiem o ich powołanie podpisał się minister Zbigniew Ziobro, jest demonstracją polityczną. To jest kolejna sytuacja skłaniająca do tego, żeby myśleć o poważnej reformie KRS-u, w przeciwnym razie z taką butą będziemy mieli do czynienia.
Czy takie zachowanie sędziów KRS-u może wynikać także z większego poczucia pewności w wyniku przedłużających się rozmów nad reformą wymiaru sprawiedliwości?
Korporacja sędziowska broni się przed jakąkolwiek kontrolą zewnętrzną, a reforma wymiaru sprawiedliwości m.in. ją zakłada. Chce, żeby było tak jak było. Ta część korporacji sędziowskiej jest w konflikcie z rządem, który chce to zmienić. Mam nadzieję, że to też będzie jakiś przyczynek do tego, żeby porozumienie w sprawie ustawy o KRS między prezydentem a PiS będzie przyspieszone. Wszyscy widzimy, że dopóki tej reformy nie ma, to takie skandale, jak skrzywdzenie 265 młodych aspirantów do tego zawodu, będą miały miejsce i w przyszłości.