gazetaprawnaStanowisko negocjacyjne Grupy Wyszehradzkiej w sprawie pracowników delegowanych jest ustalone i będzie przedstawione w Komisji Europejskiej - podkreślił we wtorek wiceminister kultury Jarosław Sellin.
Sellin we wtorek w TVN24 odniósł się do stanowiska prezydenta Francji Emmanuela Macrona ws. unijnej dyrektywie o pracownikach delegowanych.

Francuski przywódca, komentując w piątek w Bułgarii sprzeciw Polski wobec zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych, ocenił, iż stawia się ona "na marginesie" Europy w "wielu kwestiach". "Polska nie definiuje dzisiaj przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra" - powiedział Macron.

"Macron jest zwolennikiem protekcjonizmu. (Rząd polski), oprócz polskiego interesu, broni też zasad, które konstytuowały Unię Europejską. Te zasady poległy m.in. na tym, że jest wolny rynek i wolny przepływ kapitału, osób i technologii w UE" - powiedział wiceminister.

Również zdaniem Rafała Trzaskowskiego (PO) "rozwiązania, które zaproponowała Komisja Europejska i które forsuje Macron są złe". Poseł zauważył, że poprzedni rząd podjął działania, zmierzające do zablokowania tego projektu w Parlamencie Europejskim. Natomiast, jak dodał, obecna władza "jest osamotniona" i nie będzie potrafiła wynegocjować korzystnego dla Polski układu.

Zdaniem Sellina, w interesie wszystkich krajów Grupy Wyszehradzkiej jest niedopuszczenie do zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych. "Stanowisko negocjacyjne Grupy Wyszehradzkiej jest ustalone i będzie przedstawione w Komisji Europejskiej" - zapowiedział.

Wiceminister pytany był także o wtorkowe słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która zapowiedziała, że planuje porozmawiać z szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claudem Junckerem w sprawie naruszenia praworządności w Polsce.

"Merkel nie sprecyzowała, czym się dokładnie niepokoi. Chętnie bym się tego dowiedział i na ten temat dyskutował. Ja też się niepokoję praworządnością w Niemczech, np. ograniczaniem wolności słowa. Poprawność polityczna w tym kraju nie pozwala mówić o tym, co się dzieje w związku ze wzrostem przestępstw kryminalnych i terroryzmu w związku z napływem imigrantów" - powiedział Sellin.

Zdaniem wiceministra, "Merkel tęskni do sytuacji przeszłej, kiedy był w Polsce rząd, który każdej sprawie ustępował interesowi niemieckiemu". "Dzisiaj jasno artykułujemy nasze interesy" - podkreślił.

Z taką opinią nie zgodził się Trzaskowski. Poseł PO uznał, że "Niemcy tęsknią za partnerem, który był przewidywalny, twardo stawiał interesy i negocjował największe pieniądze z unijnego budżetu dla Polski".

Zdaniem Sellina obawy o praworządność w Polsce w kontekście prowadzonych zmian w sądownictwie są bezzasadne, gdyż "9 lat temu 800 polskich sędziów zwróciło się do Komisji Europejskiej, żeby pomogła dookreślić status zawodu sędziowskiego w Polsce".

Jak podkreślił wiceminister, w odpowiedzi KE uznała, "że nie może podjąć działań w sprawach krajowych i nie ma uprawnień do ingerencji w indywidualne sprawy dotyczące problemu związanego z ogólnym zarządzaniem wymiarem sprawiedliwości, lub niewydolności systemu sądowego".

"Moim zdaniem brakiem praworządności w Polsce byłoby utrzymanie sytuacji, kiedy prezesi sądów rozdają sprawy sędziom w zależności od swoich sympatii bądź antypatii - my wprowadziliśmy losowanie" - dodał wiceszef resortu kultury.

wpolityceChętnie bym się zapytał, gdzie są te problemy? To taki slogan, który się nieustannie powtarza. I ktoś słusznie zauważył, że podobnie jak w Układzie Warszawskim śledziło się odchylenia od marksizmu-leninizmu, dziś wielu polityków zachodnich nie definiuje, o co im dokładnie chodzi — mówił w programie „Kropka nad i" (TVN24) wiceminister kultury Jarosław Sellin.
Jarosław Sellin odniósł się do krytycznych wobec Polski słów kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Słowa kanclerz Merkel tłumaczyłbym gorącą kampanią, przygotowaniem gruntu pod spotkanie z Junckerem i dopasowaniem narracji dominującej wśród elit liberalno-lewicowych na Zachodzie
— powiedział wiceminister.
Merkel nie sprecyzowała tego, co konkretnie ją niepokoi. Ja też mogę czuć się zaniepokojony praworządnością i ograniczaniem wolności słowa w Niemczech. Prasa nie mogła mówić przez długi czas o wydarzeniach w trakcie Sylwestra w Kolonii. Polityczna poprawność nie pozwala mówić o wzroście przestępczości i zagrożeniu terrorystycznym w związku z uchodźcami
— dodał Sellin.
Z wyjątkowym zadowoleniem krytykę Polski ze strony szefowej niemieckiego rządu przyjął poseł PO Rafał Trzaskowski. Przy okazji polityk opozycji rozpoczął serię oskarżeń pod adresem rządzącego PiS.
Kanclerz Niemiec wykazywała się do do tej pory daleko idącą wstrzemięźliwością. Ale ta cierpliwość się kończy, jeżeli chodzi o rząd PiS. Niemcy widzą, co się dzieje w Polsce, że PiS chciałby wywoływać antyniemiecką histerię i dbają, by być powściągliwi, bo słusznie obawiają się, że 27 lat budowania dobrych relacji może być nadszarpnięte. Ale przychodzi moment, kiedy kończy się cierpliwość— stwierdził, dodając:
Naruszanie praworządności i chęć upolitycznienia sądów powoduje, że nawet Merkel puszczają nerwy.
Wiceszef resortu kultury ripostował polityka opozycji.
Myślę, że Niemcy tęsknią do sytuacji przeszłej, gdy w Polsce był uległy rząd ws. rury na dnie Bałtyku i zamykania polskich stoczni. W każdej sprawie poprzedni rząd ustępował interesowi niemieckiemu
— przypomniał Jarosław Sellin.
Dzisiaj mówimy jasno i artykułujemy nasz interes narodowy. Czasem trzeba jasno powiedzieć przy stole i to jest norma w grze między państwami, ale może nie dla polityków, którzy przyzwyczaili się do płynięcia w głównym i do tego, że Polska ma być jak panna bez posagu— mówił.
Brakiem praworządności w Polsce byłoby utrzymanie sytuacji, gdy 40 proc. sędziów nie orzeka, ale zajmuje się działalnością administracyjną i prezesi sędziów rozdają sprawy w zależności od swoich sympatii— dodał wiceminister.
Jednak Trzaskowski nie odpuszczał w krytyce. Powodem do sporu była sprawa dyrektywy o pracownikach delegowanych i konflikt z prezydentem Francji.
Rzeczywiście, Niemcy tęskną za partnerem, który był przewidywalny i twardo negocjował największe pieniądze z unijnego budżetu dla Polski— zarzucił.
Widać, że PiS zaostrza retorykę, bo widzi, że będzie przegrywał każdą sprawę na arenie międzynarodowej— stwierdził.
Prowadząc awanturniczą politykę zagraniczną w najgorszym stylu, sprawiają że ten rząd nie będzie w stanie załatwić żadnej istotnej dla Polski sprawy— atakował poseł PO.
Ja nie prowadziłem jak dyplomata polityki z piaskownicy, rozmawiając twardo z partnerami za zamkniętymi drzwiami, a nie wzywaliśmy jak dzieci płaczące z chusteczką ambasadorów na dywanik. Jesteście jak dzieci nieporadne!— oskarżał Trzaskowski.
Wiceminister Sellin podkreślał, że obecny obóz rządzący broni polskiego interesu narodowego i zasad, które ukonstytuowały UE – wolnego rynku, przepływu towarów i usług. Polityk wskazywał również na protekcjonizm prezydenta Francji.
Polityk PiS zwrócił też uwagę na wyimaginowane zarzuty wobec Polski o rzekome naruszenie praworządności.
Chętnie bym się zapytał, gdzie są te problemy? To taki slogan, który się nieustannie powtarza. I ktoś słusznie zauważył, że podobnie jak w Układzie Warszawskim śledziło się odchylenia od marksizmu-leninizmu, dziś wielu polityków zachodnich nie definiuje, o co im dokładnie chodzi
KE i politycy powinni odnosić do faktów. Jest przecież ustawa o ustroju sądów powszechnych i nie ma w tym żadnego zagrożenia dla praworządności— powiedział Jarosław Sellin.

papPrace nad utworzeniem miejsca pamięci w Sobiborze będą kontynuowane w dotychczasowym składzie, który działa już od 9 lat, bez udziału Rosji - powiedział PAP wiceminister kultury Jarosław Sellin. Odniósł się w ten sposób do zarzutów Rosji, która zarzuca Polsce wykluczenie z przedsięwzięcia. Zobacz nagranie wywiadu

Jak powiedział PAP wiceminister kultury Jarosław Sellin nieprawdziwe są zarzuty ze strony rosyjskiej, jakoby Polska nie zgodziła się na przyjęcie tego kraju do Międzynarodowego Komitetu Sterującego projektem utworzenia nowego Muzeum–Miejsca Pamięci na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze. "Polska żadnej negatywnej opinii w tej sprawie nie wydała. Jeśli chodzi o kwestię upamiętnienia obozu zagłady w Sobiborze, to 9 lat temu powstał Komitet Sterujący do uporządkowania tego terenu i upamiętnienia, w składzie: Polska, Holandia, Słowacja i Izrael" - podkreślił Sellin.

Jak zapewnił, prace nad utworzeniem miejsca pamięci w Sobiborze rozpoczęły się od "przykrywania i zabezpieczenia masowych grobów, które dotąd były niezabezpieczone i przez lata rozkopywały je dzikie zwierzęta", a następnie "w ramach badań archeologicznych, odkryto prawdziwe miejsca dramatów, które tam się działy". "Np. ścieżkę, którą pędzono Żydów do komór gazowych, a także same komory z ich fundamentami. W żadnych innych obozach zagłady nie mamy tak dobrze zachowanych reliktów tych komór" - dodał Sellin.

Według wiceministra "Rosja zwróciła się z prośbą, żeby do tego Komitetu dołączyć stosunkowo niedawno". "Na posiedzeniu Komitetu Sterującego w maju br., które odbywało się w Warszawie i w Sobiborze, wspólnie doszliśmy do wniosku, że skoro robimy to w takim składzie od prawie 10 lat i już właściwie kończymy, to w ostatniej chwili nie ma sensu dokooptowywać kolejnego państwa; chcemy zrealizować to w takim składzie, w jakim pracujemy od początku. Decyzja jest więc pozytywna, a nie negatywna wobec kogokolwiek" - powiedział.

Sellin zapewnił, że Rosja zostanie zaproszona na przyszłoroczne obchody 75. rocznicy wybuchu powstania w obozie w Sobiborze. "Główne aspiracje Rosji, żeby w tym projekcie być, wzięły się stąd, że organizatorem tego powstania i człowiekiem, który je przeprowadził, był żołnierz Armii Czerwonej Aleksander Peczerski. "Wszczął bunt, który okazał się w dużej mierze skuteczny" - zauważył wiceminister kultury.

Jego zdaniem "gdyby Rosja zainteresowała się tym tematem w okolicach roku 2008 czy 2009, problemu by nie było". Pytany o to, kiedy Rosja wyraziła chęć dołączenia do Komitetu, Sellin powiedział, że "pierwszy sygnał był na początku 2016 r". "Ja nawet napisałem do ambasadora rosyjskiego, że zwrócę się do innych członków Komitetu Sterującego, czy byłaby taka wola, żeby Rosję dołączyć. Rozmawialiśmy o tym nieoficjalnie przez jakiś czas. Ale oficjalnie można było tę decyzję podjąć dopiero na formalnym posiedzeniu" - podkreślił. "Wszyscy przedstawiciele jednomyślnie uznali, iż chcą dokończyć ten projekt w niezmienionym składzie" - dodał.

Sellin odniósł się także do kwestii wezwania ambasadorów krajów członkowskich Komitetu do MSZ Rosji w tej sprawie. "Mam nadzieję, że spokojnie wyjaśnili oni, że to nie jest krok negatywny wobec Rosji, tylko pozytywny - zmierzający do zakończenia prac nowej formy upamiętnienia obozu zagłady w Sobiborze" - powiedział.

W jego opinii, "jeśli chodzi o samą formę upamiętnienia, tego, jak ma wyglądać muzeum, pomnik, zorganizowanie terenu, jego uporządkowanie, to te decyzje już dawno zapadły w gronie Komitetu". "Nie dyskutujemy już nad tym, jak to ma wyglądać. W związku z tym nawet, gdyby Rosja do tego Komitetu doszła, to już by nie mogła tych decyzji zmienić" - podkreślił wiceminister.

W obozie zagłady w Sobiborze od marca 1942 r. do października 1943 r. Niemcy zamordowali ok. 170 tys. Żydów z Polski i innych krajów Europy.

TVN24- Tłumaczę to trochę gorączką kampanii wyborczej w Niemczech - tak Jarosław Sellin (PiS) w "Faktach po Faktach" skomentował słowa Angeli Merkel, która powiedziała, że w sprawie praworządności w Polsce "nie może trzymać języka za zębami". - Naruszanie praworządności przez Prawo i Sprawiedliwość powoduje, że nawet kanclerz Merkel puszczają nerwy - mówił z kolei Rafał Trzaskowski. Zobacz nagranie programu

We wtorek kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała, że traktuje "bardzo poważnie" stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie stanu praworządności w Polsce. Zastrzegła, że zależy jej na bardzo dobrych relacjach z Warszawą, ale - jak dodała - "nie może trzymać języka za zębami". W "Kropce nad i" wiceminister kultury Jarosław Sellin (PiS) stwierdził, iż "ubolewa, że taka wypowiedź miała miejsce". - Tłumaczę to trochę gorączką kampanii wyborczej w Niemczech (wybory do Bundestagu odbędą się 24 września - red.) i przygotowaniem gruntu przed spotkaniem z (Jean-Claude'em) Junckerem, dopasowywaniem tej narracji elit liberalno-lewicowych, która dominuje w Europie - ocenił. Angela Merkel zapowiedziała, że w środę w Berlinie będzie rozmawiała z przewodniczącym Komisji Europejskiej na temat praworządności w Polsce. Sellin dodał, że nie wie, "czym dokładnie niepokoi się" niemiecka kanclerz. - Nie sprecyzowała tego. Chętnie bym to usłyszał i na ten temat dyskutował. Ja też się niepokoję praworządnością w Niemczech - powiedział. Jako przykład niepokojącego go zjawiska podał "wyraźne znaki ograniczania wolności słowa w Niemczech". - Prasa nie mogła przez dłuższy czas mówić o incydentach, które miały miejsce w Kolonii w noc sylwestrową (w 2015 roku - red.). A poprawność polityczna w Niemczech nie pozwala mówić prawdy o tym, co się dzieje w związku ze wzrostem przestępstw kryminalnych w Niemczech i, niestety, też terroryzmu w związku z napływem imigrantów - przekonywał.

Były wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski (PO) ocenił, że w kwestii Polski "kanclerz Merkel wykazywała się do tej pory daleko idącą wstrzemięźliwością". - Niemcy mają bardzo dużo cierpliwości, ale ta cierpliwość wszędzie się kończy, jeśli chodzi o rząd Prawa i Sprawiedliwości. Niemcy widzą, co się dzieje w Polsce, że rząd Prawa i Sprawiedliwości bardzo chciałby rozpętać antyniemiecką histerię. I w związku z tym dbają o to, żeby być powściągliwi, bo słusznie obawiają się tego, że 27 lat budowania dobrych relacji może być nadszarpnięte - tłumaczył. - Przychodzi jednak taki moment, kiedy kończy się cierpliwość - wskazywał. - To naruszanie praworządności w Polsce przez Prawo i Sprawiedliwość, zwłaszcza chęć upolitycznienia sądów, powoduje, że nawet kanclerz Merkel puszczają nerwy i mówi jasno: jeśli ktoś należy do bardzo elitarnego klubu, jakim jest Unia Europejska, to musi przestrzegać najbardziej podstawowych zasad, jakie w tym klubie panują - podkreślił.

"Dzisiaj jasno artykułujemy nasze interesy"
Według Jarosława Sellina Angela Merkel "tęskni do sytuacji przeszłej, kiedy był w Polsce rząd, który ustępował Niemcom w każdej sprawie". - Dzisiaj jasno artykułujemy nasze interesy. Czasem je trzeba jasno postawić i to jest zupełnie normalna rzecz w grze o interesy narodowe między państwami - stwierdził. Jak dodał, może się to jednak nie podobać tym, "którzy przyzwyczaili się do tego, że rządzili politycy, którzy mówili, że Polska powinna płynąć w głównym nurcie i jest brzydką panną bez posagu". Trzaskowski ripostował, że "Niemcy tęsknią za partnerem, który był przewidywalny, twardo stawiał interesy i wynegocjował dla Polski największe pieniądze z unijnego budżetu". - Ciekawe, co rząd Prawa i Sprawiedliwości wynegocjuje po roku 2020 - mówił. - Widać, że Prawo i Sprawiedliwość zaostrza retorykę, bo będzie przegrywał każdą ważną sprawę dla Polski. Jest całkowicie osamotnione. Nawet Czesi i Słowacy mają serdecznie dosyć rządu Prawa i Sprawiedliwości - dodał.

iar73. lata temu, 29 sierpnia 1944 r., z łódzkiego getta wyjechał ostatni transport Żydów do niemieckiego obozu KL Auschwitz. Z ponad 70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys. zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, a setki trafiły do obozów pracy na terenie Rzeszy.
Zakończyły się oficjalne uroczystości z okazji 73. rocznicy likwidacji łódzkiego getta i 75. rocznicy wielkiej akcji wywożenia nieprzydatnych do pracy Żydów do obozu zagłady, nazwanej Wielką Szperą.
Obchody rozpoczęły się od modlitwy na cmentarzu żydowskim na Brackiej. Później Marsz Pamięci przeszedł na stację Radegast, z której 29 sierpnia 1944 roku odjechało statni transport Żydów do Aushwitz Birkenau. W uroczystościach wzięli udział między innymi wiceminister kultury Jarosław Sellin, wojewoda łódzki Zbigniew Rau i prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.

Litzmannstadt Getto było wielkim ośrodkiem przemysłowym, w którym działało prawie 100 fabryk produkujących na potrzeby Rzeszy. Żydzi z łódzkiego getta szyli mundury, czapki, obuwie i plecaki dla armii niemieckiej. Produkowali też bieliznę, meble, a nawet zabawki. Gotowe wyroby Niemcy wywozili i sprzedawali. Z tego powodu łódzkie getto było najdłużej istniejącym na ziemiach polskich.

W granicach getta Niemcy utworzyli również obóz dla Romów oraz dla dzieci i młodzieży polskiej. Pierwszy z nich powstał w połowie września 1941. W kwadracie obecnych ulic: Wojska Polskiego, Głowackiego, Starosikawskiej i Obrońców Westerplatte zamknięto ponad 5 tys. Romów z Austrii. Warunki, w których przebywali, spowodowały wybuch epidemii tyfusu. Zmarło wówczas lub zostało straconych ponad 700 osób.

W styczniu 1942 r. władze niemieckie podjęły decyzję o likwidacji obozu, co dla Romów oznaczało śmierć. Od 5 do 12 stycznia 1942 r. 4300 mężczyzn, kobiet i dzieci z łódzkiego getta wywieziono do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Tam zostali zagazowani w przystosowanych do masowych mordów samochodach.

Obóz dla dzieci i młodzieży polskiej przy ul. Przemysłowej zaczął funkcjonować w grudniu 1942. Więźniowie mieli od 8 do 16 lat. Byli to m.in. bezdomni, małoletni z sierocińców i zakładów wychowawczych. Sporą grupę stanowili małoletni oskarżeni o współdziałanie z ruchem oporu, nielegalny handel. Warunki pobytu w obozie były ciężkie i prowadziły do biologicznego wyniszczenia. Wielu przebywających tam więźniów zmarło z powodu głodu, chorób czy pobicia przez niemieckich funkcjonariuszy.

Getto łódzkie było drugim co do wielkości gettem w Polsce - po getcie warszawskim.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search