radiogdanskOdbyło się głosowanie nad powołaniem Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2012. W audycji „Śniadanie Polityków” Krzysztof Świątek zaprosił do dyskusji na ten temat Jarosława Sellina, posła Prawa i Sprawiedliwości, Marka Rutkę, posła Nowej Lewicy, Tadeusza Cymańskiego, posła Solidarnej Polski, oraz Artura Dziambora, posła Wolnościowców.

Wysłuchaj nagrania audycji 

Jarosław Sellin wskazywał, że powołanie komisji jest koniecznością w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji. – Zacznijmy od tego, że moim zdaniem trzeba na to, żeby ta komisja pracowała w sposób trwały w następnych kadencjach, spojrzeć z perspektywy przyszłości, a nie przeszłości. Mamy do czynienia z sytuacją, w której najprawdopodobniej napięcie i konflikt z Rosją będzie się zaogniał, a nie wygaszał. Rosja wypowiedziała wojnę nie tylko Ukrainie, ale całemu Zachodowi, bo ukraińskie aspiracje były prozachodnie. Kluczowym państwem, jeśli chodzi o ratowanie Ukrainy i niedoprowadzenie do tego, żeby wpadła ona całkowicie w ręce Rosji, jest Polska, a Rosja doskonale o tym wie; w związku z tym z pewnością będzie chciała uruchamiać wszelkie zasoby, instrumenty, które ma w ręku, do wtrącania się w wewnętrzne sprawy Polski, manipulacji, uruchamiania różnych form wojny hybrydowej – przestrzegał.

Z kolei Marek Rutka negatywnie ocenił projekt ustawy powołującej nową komisję. – Najważniejszym zarzutem wobec tej ustawy jest to, że jest ona niekonstytucyjna, łamie porządek prawny, który obowiązuje w Polsce: mamy trójpodział władzy na władzę ustawodawczą, sądowniczą i wykonawczą, natomiast ta komisja stawia się ponad prawem. Jak powiedziałem, w konstytucji nie ma żadnego zapisu, który pozwala na tworzenie ludowych komisariatów spraw wewnętrznych, bo to w zasadzie tak wygląda: trybunał ludowy, który ma dokonywać czystek w polskiej polityce. Konstytucja ma mechanizmy do rozliczania polityków, którzy wystąpili przeciwko porządkowi konstytucyjnemu, którzy działali na szkodę interesu publicznego; tą instytucją jest Trybunał Stanu, tylko trzeba to narzędzie uruchomić – sugerował.

Jako trzeci zabrał głos Tadeusz Cymański, który podkreślał, że czas pojawienia się tematu komisji w przestrzeni publicznej nie jest przypadkowy. – Myślę, że w tej całej historii ważne są okoliczności. Oczywiście trzeba mieć świadomość tego, że jest wojna i ta komisja nigdy by nie powstała, gdyby nie to, że zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej czy – mówiąc dawnym językiem – Sowietów jest ogromne. Przede wszystkim trzeba zapewnić, że prace tej komisji będą jawne; to bardzo ważna sprawa, że każdy obywatel będzie miał pełną informację i dostęp do uwag, zarzutów, wyjaśnień, argumentów. To nie jest kapturowo, prywatnie, za jakieś domniemania. Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek, zwłaszcza przed wyborami, uświadomić obywatelom problem tego, że jesteśmy państwem przyfrontowym i nie wiadomo, jakie będą dalsze losy, bo tak szybko krzyżyka na tej sowieckiej Rosji bym nie stawiał – zaznaczał.

Artur Dziambor negował jednak apolityczność nowej komisji. – Jeżeli ktoś tłumaczy, że w tej komisji chodzi tylko o to, żeby zbadać jakieś tam wpływy, a nie o wezwanie Donalda Tuska czy Waldemara Pawlaka w środku kampanii, to po prostu zwyczajnie kłamie, bo pan Kaleta w emocjach pokazał, o co dokładnie chodzi, a to jest człowiek, który zazwyczaj pokazuje w emocjach bardzo dużo. Kamery tego nie odnotowały, a ja tak, bo siedziałem obok. Jeżeli ktoś uważa, że służby specjalne nie są w stanie wykazać tego, co jest w stanie wykazać jakaś komisja, która będzie odbywała się w świetle kamer, a zeznania wzywanych przez nią świadków zawsze będą obarczone klauzulą „sensacyjne”, to naprawdę nie zna realiów świata i polityki. To będzie przedwyborcza, kampanijna szopka, a nie żadna komisja sprawdzająca jakiekolwiek wpływy rosyjskie – oceniał.

radiogdanskRosyjskie wypowiedzi o „zdradzie pamięci historycznej” przez Polskę to kpiny z prawdy historycznej. Specjalny instytut podjął prace, by przygotować w stosunku do Rosji podobnie poważny dokument, jak w stosunku do strat, które ponieśliśmy ze strony Niemiec. To na chłodno skalkulowane, że trzeba mieć kontrargument w stosunku do roszczeń polskich – mówił „Gość Dnia Radia Gdańsk”, którym był Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.
W audycji prowadzonej przez Jarosława Popka rozmawiano między innymi o odzyskiwaniu przez Polskę dzieł sztuki zrabowanych podczas II wojny światowej.

Wysłuchaj nagrania audycji 

– Jeśli chodzi o odnowę zabytków, prowadzimy bardzo ambitną politykę. Potrzebujemy dodatkowego instrumentu, jakim ma być Agencja Rewitalizacji Zabytków. Chodzi o to, żeby była instytucja, która jest w stanie udźwignąć szersze zadania. To nie tylko odnowa jednego kościoła czy kamienicy, ale całych zespołów zabytkowych. Po to jest ta agencja, która będzie wyspecjalizowana w takich zadaniach. Ustawa jest gotowa, zostanie zgłoszona w Sejmie jeszcze w czerwcu – zapowiedział.

– 70 proc. zabytków w Polsce to obiekty sakralne, 30 proc. to zabytki świeckie. Taka proporcja jest utrzymana, jeśli chodzi o zgłaszanie się z wnioskami o pomoc w odnowieniu zabytków. Każdy, kto ma zabytek w rejestrze, może zwrócić się o pomoc, również właściciele prywatni. Nie robimy żadnego podziału. Rejestr jest rejestrem państwowym, państwo ma zobowiązania wobec każdego obiektu, który w tym rejestrze jest – zaznaczył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Sellin odniósł się także do informacji, że w ciągu siedmiu lat Polska odzyskała około 700 dzieł sztuki skradzionych przez Niemców.

– Liczba odzyskanych dzieł sztuki jest dobra w porównaniu z latami poprzednimi. W porównaniu z tym, jakie były straty w czasie II wojny światowej, to nie jest liczba imponująca. W naszej bazie rekordów mamy 68 tys. dobrze udokumentowanych zabytków. Jeśli coś z tych dzieł odnajdziemy, to jesteśmy w stanie w ciągu jednego dnia położyć na stół profesjonalną, pełną dokumentację, udowadniającą, że to dzieło, które powinno wrócić do Polski. Tempo odzyskiwania jest najlepsze w ostatnich latach, ale zadań do wykonania jest jeszcze dużo – ocenił.

– Niestety w Niemczech obowiązuje prawo, że ktoś, kto nabył dzieło w dobrej wierze, po 30 latach posiadania go, staje się jego właścicielem. Krótko mówiąc: ukradniesz, schowasz do piwnicy, przetrzymasz 30 lat i możesz legalnie wystawić na światło dzienne, powiedzieć, że jesteś właścicielem, możesz sprzedawać. To paserskie prawo, które powinno się zmienić – podkreślał wiceminister.

„Gość Dnia Radia Gdańsk” był też pytany o kwestię odzyskiwania dzieł sztuki, które znajdują się w Rosji.

– Nie ma żadnej możliwości odzyskania czegokolwiek z Rosji. Nie tylko ze względu na wojnę, którą toczy z Zachodem, ale też ze względu na barbarzyńskie prawo. Rosjanie kilkanaście lat temu uchwalili ustawę, że to, co przywieziono podczas II wojny światowej, jest łupem i nigdy nie będzie zwracane. Mamy problem, mamy złożonych kilkanaście wniosków restytucyjnych, ale nawet się nad tym nie pochylają – przyznał.

W rozmowie poruszono również kwestię wypowiedzi przewodniczącego rosyjskiej Dumy, który stwierdził, że Polska musi zostać ukarana za „zdradę pamięci historycznej” dotyczącą wyzwolenia naszego kraju przez Związek Radziecki podczas II wojny światowej.

– To kpiny z prawdy historycznej. Specjalny instytut podjął prace, by przygotować w stosunku do Rosji podobnie poważny dokument, jak w stosunku do strat, które ponieśliśmy ze strony Niemiec. To na chłodno skalkulowane, że trzeba mieć kontrargument w stosunku do roszczeń polskich. Gdy dopominaliśmy się o prawdę o Katyniu, nawet Gorbaczow zlecił badania, by sprawdzić, ilu Polacy rzekomo zamordowali jeńców sowieckich. Cynicznie tym grano, to jest podobna próba – wyjaśnił Sellin.

Wiceminister skomentował także informację o tym, że wybory parlamentarne prawdopodobnie odbędą się 15 października.

– To jeden z pierwszych możliwych terminów. Moim zdaniem nie ma po co przeciągać tej sprawy i warto skorzystać z tego terminu. Z doświadczenia wiem, że i dla tych, którzy organizują kampanię, ale i dla elektoratu, jest lepiej, jeśli przeprowadza się to w miesiącach cieplejszych, a nie chłodniejszych – tłumaczył.

dziennik baltyckiW 2027 roku zakończyć się ma budowa nowego muzeum na Westerplatte. Jeszcze w tym roku powinniśmy poznać projekt architektoniczny placówki upamiętniającej pierwszą bitwę II wojny światowej. Kiedy będzie można zwiedzać Muzeum Westerplatte i Wojny 1939?

Będziemy stopniowo otwierali poszczególne części Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku – mówił w sierpniu 2020 roku Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

Dziś pierwszy i „centralny” element muzealnej przestrzeni na Westerplatte jest już gotowy. To nowy Cmentarz Wojska Polskiego, którego budowa zakończyła się jesienią ubiegłego roku. W listopadzie 2022 r. na nekropolii uroczyście pochowano dziewięciu polskich żołnierzy – obrońców Westerplatte, odnalezionych w 2019 r., w bezimiennych grobach, na terenie półwyspu (w miejscu, gdzie spoczywali, posadzono róże kwitnące na biało od późnego lata do wczesnej jesieni). Spoczęli obok swojego dowódcy, mjr. Henryka Sucharskiego, którego szczątki sprowadzono do Gdańska w roku 1971.

Pr24Sekretarz stanu w MKiDN Jarosław Sellin powiedział, że "przedstawicieli Komisji Kultury i Edukacji PE interesowało tylko wygłoszenie z góry przygotowanych też, a za tymi tezami, pełnymi niepokoju o wolność artystyczną, słowa, mediów w Polsce, nie szły żadne konkrety". - W Polsce wolność słowa i pluralizm medialny są większe niż w wielu krajach zachodniej Europy - dodał.

Na prośbę Ministerstwa Spraw Zagranicznych 16 maja sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego dr Jarosław Sellin przyjął delegację Komisji Kultury i Edukacji (CULT) Parlamentu Europejskiego, przebywającą w tych dniach w Polsce w celu omówienia najistotniejszych aspektów polityki kulturalnej i medialnej.

Spotkanie z lewicą
W rozmowie z PAP wskazał, że na spotkaniu byli przedstawiciele "wyłącznie sił lewicowo-liberalnych". - Rozmawialiśmy o polityce kulturalnej w Polsce, wolności wypowiedzi artystycznej, wsparciu dla instytucji kultury, edukacji artystycznej, mediach, finansowaniu kultury, również o tym, jak sobie poradziliśmy w kulturze w czasie pandemii COVID-19 i jak wygląda nasza pomoc dla Ukrainy w kontekście zagrożeń dla tamtejszych instytucji kultury i zabytków. Tematy dosyć rozległe, czasu mieliśmy niewiele - 45 minut. Wydaje mi się, że kompleksowo przedstawiłem te wszystkie najważniejsze informacje w tych dziedzinach, a potem były pytania - opowiadał Jarosław Sellin.

Jak mówił, "pytania go nie zdziwiły, bo w pytaniach zawarte były tezy nt. obaw o ograniczanie wolności słowa, wypowiedzi artystycznej i mediów w Polsce".

- Za każdym razem pytałem o konkrety i konkretów nie było. Oczywiście reagowałem na to twardym przekazem, że tezy zawarte w pytaniach są nieprawdziwe. Że w Polsce jest zagwarantowana wolność słowa, artystyczna i mediów. Mówiłem także o tym, że w Polsce wolność słowa i pluralizm medialny są większe niż w wielu krajach zachodniej Europy, w których tzw. "poprawność polityczna" czy też ideologia "cancel culture" wymusza pewne ograniczenia, więc europarlamentarzyści raczej powinni się interesować wolnością na Zachodzie Europy - ocenił sekretarz stanu w MKiDN.

Pytania Tomasza Frankowskiego
Przekazał, że jedyny europoseł z Polski obecny na spotkaniu Tomasz Frankowski (Grupa Europejskiej Partii Ludowej, PO), pytał "o niepokojące decyzje personalne w instytucjach kultury". - Zapytałem o konkrety, co go tak niepokoi. Nie potrafił żadnego konkretu podać, tylko mówił ogólnie, że zmiany na stanowiskach kierowniczych w instytucjach kultury są niepokojące. Po kolejnej rundzie pytań zauważyłem, że szuka w internecie jakiegoś konkretu i jeden "znalazł": że zmieniono kilka lat temu dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Przypomniałem wtedy, że kiedy wygasa kontrakt dyrektora, to obowiązkiem organizatora danej instytucji, w tym przypadku ministra kultury i dziedzictwa narodowego, jest znaleźć nowego dyrektora, tak robią też inni organizatorzy. Każdy organ władzy publicznej ma jakieś własne instytucje, których jest organizatorem, i ma obowiązek zmieniać dyrektora, jeżeli wygasa kontrakt poprzedniego - relacjonował Jarosław Sellin.

Dodał, że w trakcie spotkania przypomniał o tym, że "Zamek Ujazdowski był całkowicie zniszczony w czasie II wojny światowej przez Niemców, trzeba było go odbudowywać, dzisiaj pięknie wygląda i służy polskiej sztuce współczesnej". - Mówiłem także, o tym, że obecny dyr. CSW Piotr Bernatowicz jest wybitnym znawcą sztuki współczesnej, zrobił doktorat z Pabla Picassa. Wydaje mi się, że jest właściwą osobą na stanowisku dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej - powiedział Jarosław Sellin.

Bez konkretów
Zaznaczył, że "innych przykładów nie podano na tym spotkaniu". - Za tymi tezami, pełnymi niepokoju o wolność artystyczną, słowa, mediów, nie szły żadne konkrety. Odniosłem wrażenie, że komunikat już jest dawno napisany. Delegacja z PE po spotkaniu ze mną udała się do TVN i TOK FM - powiedział.

- Przedstawiciele komisji kultury i edukacji PE byli słabo przygotowani, nie potrafili podawać żadnych przykładów poza ogólnymi tezami - podkreślił.

- Mam wrażenie, że interesowało ich tylko wygłoszenie credo z góry przygotowanego, zawartego w pytaniach, natomiast, kiedy odpowiadałem merytorycznie, konkretnie i szczegółowo, to potem wątki nie były podejmowane dalej. Uznawali chyba, że nie ma po co kontynuować tych tematów, bo nie ma po ich stronie żadnych konkretów, które by mogły zilustrować te niepokojące tezy zawarte w pytaniu - dodał.

Wiceminister kultury podał także, że przedstawicieli delegacji z PE "niepokoiło, że w Polsce chroni się ludzi z powodu naruszania ich uczuć religijnych". - Ja z kolei byłem zaniepokojony takim stwierdzeniem. Wydaje mi się, że ochrona uczuć religijnych jest oczywistością. W różnych systemach legislacyjnych, nie tylko w Polsce, ale i w Europie, ta sfera jest chroniona. Inna sprawa jak jest to egzekwowane, ale jest chroniona, więc nie zrozumiałem, dlaczego przedstawiciele delegacji niepokoili się tą kwestią, i nie wyjaśniono mi tego - mówił wiceminister kultury.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search