- Przedstawiciele państwa polskiego, którzy byli na miejscu dokonali takiej identyfikacji, jaka była możliwa - mowił Czesław Mroczek (PO, b. wiceszef MON). - Nikt mi nie wmówi, że jak ktoś widzi dwie głowy albo trzy ręce, to nie jest w stanie się domyśleć, że nie pochodzą one od jednej i tej samej osoby - powiedział Piotr Walentynowicz (wnuk Anny Walentynowicz - ofiary katastrofy smoleńskiej).
W poniedziałek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje "Faktu", że w grobie b. dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono szczątki siedmiu innych osób.
We wtorek potwierdziła też, że w trumnie b. dowódcy Wojsk Specjalnych gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki kilku ofiar. W środę Jacek Świat, wdowiec po Aleksandrze Natalii-Świat poinformował, że w trumnie jego żony również wykryto szczątki innej osoby.
Na początku roku okazało się zamienione zostały ciała b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego i b. prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika.
Mroczek: Pogrzeby byłyby miesiące później
- Jeżeli były tam fragmenty ciał (...) zdecydowano, że dla każdego fragmentu nie będzie się przeprowadzać badań DNA, bo wtedy te pogrzeby byłyby miesiące później i myślę, że tak jest w większości takich katastrof lotniczych - powiedział Mroczek.
Podkreślił, że mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której identyfikacja nie była łatwa.
- Gdyby chciano wtedy dokonać pełnej identyfikacji najdrobniejszych fragmentów ciał, które były znajdywane, to widzimy ile by to trwało, miesiącami - stwierdził Mroczek.
Politycy PiS i część opinii publicznej zarzucają ówczesnemu rządowi PO-PSL zaniedbania w postępowaniu po katastrofie smoleńskiej, wskazują na błędy popełnione przy identyfikacji ciał w Rosji.
Sellin: rząd abdykował pod każdym względem
- Mieliśmy do czynienia z ekipą, która abdykowała pod każdym względem. Oddała główne śledztwo Rosji, oddała wszystkie dowody materialne Rosji i nie zadbała, aby w sposób godny, bez profanacji, potraktowano ciała polskich polityków, w tym głowy państwa polskiego - powiedział Jarosław Sellin (PiS, wiceminister kultury).
Podkreślił, że zgodnie z prawem każdy Polak, który ginie za granicą po przewiezieniu do Polski powinien zostać poddany sekcji w kraju.
- Polacy z tego teoretycznego rządu podjęli tam w Moskwie decyzję, że trumny nie będą otwierane i to mówili Rosjanom. W związku z tym niedopałki, śmieci, kilka ciał w jednej trumnie - Rosjanie wiedzieli, że można tak zachować się wobec polskich ofiar z elity politycznej państwa polskiego, bo sami Polacy powiedzieli, że nigdy do tych trumien nie zajrzą - podkreślił Sellin.
Czesław Mroczek odpowiedział, że gdyby ówczesny rząd "oddał jakiekolwiek śledztwo czy postępowanie, to byśmy go do dzisiaj nie prowadzili".
- W ramach pomocy prawnej zostało zlecone Rosjanom - jest to na piśmie - przy własnym udziale, przeprowadzenie sekcji. Sekcje wszystkich ofiar były przeprowadzone i dlatego nie prowadzono tych sekcji w Polsce - mówił Mroczek.
Walentynowicz: można było w normalny sposób pochować
Odpowiedział mu Piotr Walentynowicz: - Kłamstwem smoleńskim było to, że istnieje coś takiego jak współpraca polsko-rosyjska. To o czym pan mówił, o tzw. pomocy prawnej, doskonale pan wie, jeżeli pan czytał jakiekolwiek dokumenty, że te wnioski o pomoc prawną napłynęły po tym, jak już zrobione zostały sekcje zwłok przez Rosjan.
- Mówi się ciągle o szczątkach, a ponad 60 osób można było w normalny sposób zidentyfikować i w normalny sposób pochować. Nikt mi nie wmówi, że jak ktoś widzi dwie głowy albo trzy ręce, to nie jest w stanie się domyśleć, że nie pochodzą one od jednej i tej samej osoby - podkreślił Walentynowicz.
Bejda: pan nie powinien tu zasiadać
Zdaniem Pawła Bejdy (PSL, sejmowa komisja obrony), w śledztwie smoleńskim był niedociągnięcia, ale premier Ewa Kopacz i Donald Tusk przeprosili za to.
Polityk PSL skierował mocne słowa pod adresem Piotra Walentynowicza. Zarzucił wnukowi legendy "Solidarności" Anny Walentynowicz, że ten domaga się prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej... bo dostał pracę od PiS-u.
- Pan jest takim "pisiewiczem", pan zarabia ok. 10 tys. złotych miesięcznie, pan nie powinien tu zasiadać, ktoś inny powinien z rodzin smoleńskich być, pan nie powinien tu siedzieć - powiedział Bejda.
Oskarżył także PiS o wykorzystywanie katastrofy smoleńskiej do celów politycznych. - Tak nie może być, że realizujecie jako PiS swoje cele polityczne kosztem wielkiej tragedii rodzin smoleńskich - podkreślił.