PiS złożyło w Sejmie projekt uchwały, który m.in. przewiduje wywłaszczenia rosyjskiej ambasady w Warszawie. Wnioskodawca argumentuje, że jest to działanie niezbędne w obliczu agresywnych działań Rosji, ataku dronów czy aktów dywersji. Przedstawicielstwo dyplomatyczne Federacji Rosyjskiej przy ul. Belwederskiej znajduje się w bliskim sąsiedztwie Ministerstwa Obrony Narodowej, Kancelarii Premiera oraz Belwederu, który jest prezydencką rezydencją.
- Uważam, że to nie jest dobry pomysł, szczególnie teraz, kiedy nasza sytuacja międzynarodowa i geopolityczna jest tak trudna, kiedy mamy naprawdę mnóstwo innych problemów - powiedziała Joanna Wicha. Zwróciła uwagę, że poza wojną za wschodnią granicą są jeszcze skomplikowane relacje między Stanami Zjednoczonymi, Chinami i Rosją. Oceniła, że są inne możliwości "dokuczenia" Rosji niż przez symboliczne gesty.
Co ma do roboty ambasada rosyjska?
Jarosław Sellin wskazał, że Rosja nas zaatakowała już na pograniczu wojny kinetycznej i trzeba na to twardo reagować. Dodał, że Rosja rozumie język siły, ale również symboli. Poseł zastanawiał się, "co dzisiaj ma do roboty ambasada rosyjska w Warszawie?". - Albo prowokowanie poprzez uczestnictwo w jakichś rocznicach rosyjskich pod pomnikami sowieckimi, które na niektórych cmentarzach jeszcze są, albo szpiegowanie. Właściwie nic innego - stwierdził. Podkreślił, że siedziba ambasady może znajdować się w innej części miasta, a nie "w takim prestiżowym miejscu ze względu na bezpieczeństwo państwa".