Polski rząd powinien aktywizować działania w celu restytucji dzieł sztuki zagrabionych podczas II wojny światowej, nie oglądając się na Niemcy
Sprawa zwrotu dzieł sztuki zrabowanych przez Niemców podczas II wojny światowej jest nieskuteczna. – Nie ma tutaj jasnych, spójnych reguł – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” europoseł Arkadiusz Mularczyk, były szef zespołu ds. reparacji. Zwraca uwagę, że każdy proces restytucyjny spotyka się z potężnymi problemami. – Myślę, że tutaj najprostszym zadaniem byłoby powołanie specjalnej komisji – dodaje.
Tymczasem Niemcy zmieniają swoje przepisy dotyczące odzyskiwania utraconych podczas wojny dzieł sztuki. W styczniu została zlikwidowana komisja doradcza ds. zagrabionego przez nazistów mienia, w szczególności mienia żydowskiego, tzw. komisja Limbach, w miejsce której sprawami restytucji mają się zająć sądy arbitralne. Przeciwko takim zmianom zaprotestowali sygnatariusze listu otwartego skierowanego do kanclerza Olafa Scholza. Zaznaczają oni, że likwidacja „komisji Limbach” przy końcu kadencji i „przyjęcie nowej procedury, gorszej dla ofiar, jest nieuczciwe”. Oceniają, że planowane zmiany „rażąco pogarszają sytuację”. Wiele z nich już nie będzie mogło odzyskać utraconych dzieł sztuki, np. ci, którzy sprzedali je pod przymusem.
– Akcentuje się tutaj przede wszystkim kwestię zagrabionego żydowskiego majątku. W ogóle nie mówi się o majątku, który utraciła Polska i Polacy. To są setki tysięcy dzieł sztuki, dzieł kultury, książek, bibliotek, obrazów, rzeźb, różnych precjozów. Zostało to zrabowane bezpowrotnie z wielu polskich miast, przede wszystkim z Warszawy, ale także z muzeów w całej Polsce – wskazuje Arkadiusz Mularczyk.
Historyk prof. Bogdan Musiał twierdzi, że jeżeli chodzi o sprawy mienia żydowskiego, to są one de facto powoli zamykane. – Niemcy postrzegają Polaków jako tych, którzy po wojnie zyskali – skorzystali na wypędzeniu Niemców, przejęli ogromny majątek, m.in. pożydowski – tłumaczy historyk.
Były wiceminister kultury dr Jarosław Sellin mówi, że o zwrot zagrabionych nam dzieł sztuki powinien przede wszystkim zabiegać polski rząd. – Myślę, że zasadnicza sprawa, jeśli chodzi o możliwość odzyskiwania dzieł sztuki zagrabionych przez Niemców w czasie II wojny światowej, polega na tym, że niekoniecznie musimy opierać się na skuteczności jakichś komisji wewnętrznych, które to Niemcy powołują. Ważna tu jest wola polityczna rządu – stwierdza w rozmowie z nami dr Jarosław Sellin.
Przypomina, że w okresie rządów PiS resort kultury przez kilka lat negocjował z ministerstwem kultury Niemiec kwestie wspólnego dokumentu, który miałby charakter apelu do społeczeństwa niemieckiego. – Chodziło o uważne przejrzenie zasobów we własnych domach, mieszkaniach, w dworach, pałacach, zamkach. Jeżeli są jakieś wątpliwości, skąd dane dzieło pochodzi, powinno się po prostu wezwać specjalistów. My dysponujemy specjalistami, którzy byliby w stanie szybko ocenić, czy to dzieło pochodzi z jakichś zasobów polskich, zasobów kolekcji polskich – wskazuje dr Sellin. Podkreśla, że mamy bardzo dobrą dokumentację 67 tysięcy dzieł, których poszukujemy, dokumentację fotograficzną, papierową. Bardzo szybko dałoby się to zrobić. – Ale ustawicznie było ze strony niemieckiej przeciąganie sprawy, zwodzenie, że minister kultury musi to skonsultować z ministerstwem spraw zagranicznych. Te konsultacje trwały i trwały. W końcu, mimo że naciskaliśmy wielokrotnie, do żadnego takiego gestu czy aktu nie doszło – ubolewa poseł.
Zlikwidowany departament
Dlatego polska strona musiała samodzielnie poszukiwać zagrabionych podczas wojny dzieł sztuki. – Niestety, byliśmy skazani na to, żeby bez tej intensywniejszej współpracy z Niemcami samodzielnie poszukiwać tych dzieł. To zresztą przyniosło pewne efekty, bo przez 8 lat naszych rządów odzyskaliśmy około 700 dzieł. W porównaniu z poprzednimi latami to był najlepszy wskaźnik naszego, specjalnie wyodrębnionego departamentu ds. restytucji i ds. kultury – zwraca uwagę dr Sellin.
Jednak po zmianie władzy departament ten został zlikwidowany i włączony do innego.
– To oczywiście osłabia jego możliwość działania, jego rangę w hierarchii urzędniczej itd. Te działania nadal trwają, ale w formie już nie odrębnego departamentu, tylko grupy ludzi wchłoniętych przez inny departament. Można powiedzieć, że to symbolicznie pokazuje, że aż takiej woli w poszukiwaniu i odzyskiwaniu tych dzieł u nowej władzy polskiej nie ma – zaznacza były wiceminister kultury. – Natomiast z Niemcami rzeczywiście, tak jak mówiłem, jest ten problem, mimo że chcieliśmy, żeby to było rozwiązywane na najwyższym szczeblu rządowym – i taki apel z propozycją współpracy naszych specjalistów miał być wystosowany – ale Niemcy właściwie udawali, że cały czas nad takim dokumentem pracują, jakąś propozycję złożą, ale nie złożyli – podsumowuje dr Sellin.