Jarosław Sellin jako nowy Główny Konserwator Zabytków liczy, że nowa ulga podatkowa dla właścicieli zabytków poprawi kondycję tych obiektów. Chce rozbudowywać listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO o kolejne obiekty z Polski i kontynuować walkę z betonozą. O współpracy z samorządami mówi: - Niech każdy szuka pieniędzy u siebie. My wywiązujemy się z naszych obietnic, pieniędzy na zabytki jest budżecie z roku na rok więcej.
Generalny Konserwator Zabytków Jarosław Sellin, uważa, że system opieki na zabytkami w Polsce jest bardzo dobrze skonstruowany, a społeczna świadomość wartości dziedzictwa kulturowego rośnie.
Deklaruje otwartość na współpracę z samorządami: merytoryczną, szkoleniową i finansową. Uważa, że pieniądze na zabytki powinny znajdować się na każdym szczeblu władzy publicznej.
Jego zdaniem obowiązująca od tego roku ulga na zabytki dla ich właścicieli znacząco poprawi ich stan. - Właścicielom zabytków ich remonty będą się teraz bardziej opłacały - mówi Jarosław Sellin.
Od początku roku sprawuje pan funkcje Generalnego Konserwatora zabytków. Jakie główne cele stawia pan sobie na tym stanowisku?
Jarosław Sellin: Cel jest oczywisty: konserwator zabytków ma być „patriotą zabytków”, dbać o wspaniały zasób kulturowy Polski tak, by nie ulegał on destrukcji, by nie niszczył go ząb czasu ani plany inwestycyjne.
Ponad 60 proc. cudzoziemców odwiedzających Polskę, według danych Polskiej Organizacji Turystycznej, czyni to ze względów kulturowych. Polska ma oczywiście wspaniałe walory przyrodnicze, ale jednak większość turystów przyjeżdża do Polski z powodu naszej kultury: wydarzeń artystycznych, pięknych miast, muzeów czy zabytków.
Gdybym miał mówić bardziej szczegółowo o tych celach, to muszę to zawrzeć w kilku punktach.
Słucham zatem.
- Po pierwsze to rozbudowywanie Listy światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Mamy na niej teraz 17 obiektów z Polski, a chcemy, by pojawiło się ich znacznie więcej. Druga kwestia to lista Pomników Historii. Kiedy jako PiS objęliśmy władzę w 2015 roku, było ich tylko 60. Dziś mamy ich 114. Tymczasem kryteria wpisania na tę listę spełnia w Polsce ponad 300 zabytków, dużo zatem pracy przed nami, gdyż każda decyzja musi być dobrze udokumentowana.
Punkt trzeci to ochrona krajobrazu kulturowego, o czym ostatnio jest głośno - odchodzenie od tak zwanej „betonozy”, która przed laty u nas zapanowała, i uwzględnianie kwestii przyrodniczych w rewitalizacji miast, także w ich częściach zabytkowych.
Kolejna sprawa to nowe wytyczne konserwatorskie, zwłaszcza dla takich kwestii jak budownictwo drewniane, obronne, zabytki przemysłowe, zabytkowe cmentarze. Konserwatorzy na nie czekają.
Nakłady finansowe to następna zasadnicza kwestia. Dochodząc do władzy w 2015 roku, zastaliśmy budżet na zabytki w ministerstwie wysokości 80 mln złotych. Na całą Polskę! Dziś mamy 200 milionów w samym programie „Ochrona zabytków”, a do tego można dodać kolejne prawie 100 milionów złotych na renowację obiektów zabytkowych, w których funkcjonują nasze instytucje kultury. Plus środki, którymi dysponują wojewódzcy konserwatorzy.
Kolejne punkty to zwalczanie przestępczości i wzmocnienie służb konserwatorskich tak, aby praca w urzędach ochrony zabytków była godnie wynagradzana, a liczba etatów była wystarczająca do rzetelnej ochrony zabytków.
Chcę też skupić się na kształceniu konserwatorskim. Chodzi tu o szkolnictwo w zawodach okołokonserwatorskich: sztukatorzy, pozłotnicy, renowatorzy, cieśle, snycerze, kowale - to są zawody, które przy renowacji zabytków są konieczne, bo musimy sięgać do starych metod. Niezwykle ważna jest dla mnie też współpraca z organizacjami pozarządowymi, społecznymi. Mam dużo kontaktów z nimi, to prawdziwi pasjonaci.
Dodam do tego promocję dziedzictwa kulturowego w społeczeństwie poprzez konkursy takie jak „Zabytek Zadbany” czy „Dni Dziedzictwa Kulturowego” - to oczywiście również będzie przeze mnie kontynuowane.
Pana charyzmatyczna poprzedniczka, Magdalena Gawin, nie kryła swoich krytycznych opinii na temat działań samorządów w obszarze ochrony zabytków. Jej zdaniem te często wolały stawiać np. nowe budynki niż dbać o dziedzictwo… Podziela pan te opinię?
– Bywa różnie, czasem jest większe, a czasem mniejsze zrozumienie. W zależności od tego, jaka jest wrażliwość włodarzy na różnych szczeblach samorządu, podejście do zabytków bywa różne. My oczywiście na współpracę i merytoryczną, szkoleniową i finansową, jesteśmy bardzo otwarci. Zdecydowana większość wniosków o dofinansowanie, które wpływają do programu „Ochrona zabytków”, to wnioski od właścicieli zabytków, którymi są przede wszystkim kościoły i instytucje religijne, ale też samorządy.
W 2021 roku Miasto Bytom i samorząd województwa śląskiego zdecydowały o przejęciu Elektrociepłowni Szombierki. Obiekt od lat niszczał, pozostając w rękach prywatnych. Zdaniem samorządowców to system ochrony zabytków jest słaby, a organy państwa nie mają praktycznie szansy skutecznego reagowania, gdy zabytek najwyższej klasy jest degradowany, rozbierany i niszczony… Takich przykładów jest więcej. Coś szwankuje? Co należy zmienić w prawie?
– Gdy zabytek niszczeje, a władza publiczna, w tym - marszałek, starosta, burmistrz czy wójt - jest za niego odpowiedzialna, to naturalnie należy reagować. Natomiast trudno się zgodzić z zarzutem, że system ochrony jest słaby.
Miałem właśnie spotkanie z Radą Ochrony Zabytków - to 19-osobowe gremium - i z Główną Komisją Konserwatorską, w skład której także wchodzą wybitni specjaliści, profesorowie. Wszyscy oni mówili, że system opieki na zabytkami w Polsce jest bardzo dobrze skonstruowany: mamy wojewódzkich konserwatorów zabytków, delegatury w byłych miastach wojewódzkich, tryb odwoławczy u generalnego konserwatora. Natomiast oddolnie trzeba sytuacji pilnować, ale od tego jest władza publiczna każdego szczebla.
Przypominam sobie sytuację z mostem w Pilchowicach w województwie dolnośląskim, gdzie dopiero po medialnym nagłośnieniu, decyzje i zgody na wysadzenie go przez ekipę filmową z Hollywood zostały wycofywane. Do takich sytuacji nie powinno dochodzić, czyli jednak coś szwankuje?
– Media też są ważnym czynnikiem dbania o zabytki. To one mają w imieniu obywateli patrzeć władzy na ręce, a jeżeli niewłaściwe decyzje są podejmowane, to dobrze, że reagują, a informacje idą wyżej. Tak było i w tym przypadku.
Magdalena Gawin ostro włączyła się też do dyskusji o betonozie w polskich miastach i braku zieleni. To wydaje się sprzeczne ze stanowiskiem niektórych miejskich i wojewódzkich konserwatorów - nie wydają oni niekiedy zgód na nasadzenia uzasadniając to ochroną walorów architektonicznych i urbanistycznych miast. Myśli pan, że da się pogodzić te interesy?
– Każdy przypadek trzeba rozpatrywać oddzielnie. W zależności od tego, o jakim obiekcie mówimy - musimy przeanalizować, czy fasada jest tak wartościowa, że należy ją eksponować, nie przesłaniając jej żadnymi nasadzeniami. Taki był przypadek kościoła wizytek w Warszawie, przed którym rosły duże drzewa (samosiejki), ale uznano, że należy je wyciąć, bo zasłaniały jedną z najpiękniejszych fasad barokowych w Polsce.
Bywają też przypadki odwrotne, gdzie wycinana jest zieleń na środku historycznego rynku, chociaż nie zasłania ona niczego istotnego. A trzeba pamiętać o komforcie życia ludzi, którzy lubią mieszkać w pięknej architekturze, ale potrzebują też kontaktu z naturą i zielenią, nie tylko ze względów estetycznych, ale też zdrowotnych.
Dlatego należy szukać złotego środka w każdej sytuacji. Szczególnie, że z przekazów przeszłości - zdjęć, rysunków i grafik wiemy, że w przestrzeniach naszych historycznych miast, zamków i pałaców, zieleni zawsze było dużo. Trend, żeby zieleni było więcej ze względu na ochronę powietrza i zmiany klimatu, wydaje mi się dzisiaj naturalny.
Ochrona zabytków jest szczególnym wyzwaniem dla samorządów – bo po prostu brakuje im często na to pieniędzy, a tym biedniejszym np. wkładu własnego. Tak jest np. w gminie Lubawka, gdzie od lat niszczeje perła baroku - Chełmsko Śląskie. Jak ministerstwo zamierza wspierać je przy pozyskiwaniu środków? Czy są szanse na jakieś nowe fundusze?
– Co roku na zabytki jest więcej pieniędzy. Już o tym mówiłem. Nigdy dotąd takich pieniędzy w budżecie państwa nie było. Ale pieniądze na zabytki powinny znajdować się na każdym szczeblu władzy publicznej - marszałkowie, prezydenci miasta, starostowie i wójtowie powinni je także wygospodarowywać. Ufam, że tak jest w wielu miejscach.
Idzie za tym wzrost świadomości społecznej, większy szacunek do dziedzictwa?
– Zdecydowanie tak jest, ludzie przywiązują coraz większą uwagę do estetyki. Chcą mieszkać nie tylko bogato, ale też w pięknym otoczeniu. Jest dużo organizacji, które stawiają sobie za cel dbałość o przestrzeń kulturową, interweniują, piszą, szukają środków, powołują różnego rodzaju fundacje, które mają dbać o tego typu obiekty. Uważam, że ta świadomość zdecydowanie rośnie.
Czytaj też: Ulga na zabytki. Pół miliona zł za zakup, bez limitu na remonty
Od tego roku obowiązuje ulga na zabytki dla ich właścicieli. Liczy pan na spektakularne efekty tego rozwiązania fiskalnego?
– Zdecydowanie tak. To część rozwiązań Polskiego Ładu. Właścicielom zabytków ich remonty będą się teraz bardziej opłacały.