17.12.2020 Jarosław Sellin wspomina 17 grudnia 1970 r.: "Słyszeliśmy strzały, przez okna wdzierał się gaz"

niezalenaPamiętam, że siedzieliśmy w bloku, przerażeni z moją mamą, słyszeliśmy strzały. Przez okna wdzierał się gaz łzawiący i czekaliśmy na powrót ojca, a ten powrót był późnym wieczorem i dramatyczne opowieści. Wszyscy sąsiedzi się schodzili i wymieniali informacje, dowiadywali się, co z bliskimi. Przede wszystkim żony, matki się niepokoiły o los swoich mężów i synów - wspominał wydarzenia w Gdyni z 17 grudnia 1970 roku wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, który pochodzi z Gdyni, w rozmowie z Michałem Rachoniem w programie "#Jedziemy".
W grudniu 1970 roku, byłem w pierwszej klasie szkoły podstawowej, mieszkałem w bloku w robotniczej dzielnicy i mój ojciec, który całe życie przepracował w stoczni gdyńskiej, tak jak wielu stoczniowców, 17 grudnia rano na apel (Stanisława-red.) Kociołka pojechał do pracy i był świadkiem zdarzeń na moście, na przystanku Gdynia Stocznia. Na jego oczach zginął jego kolega z pracy 24-letni Zygmunt Polito - honorowany co roku w czasie obchodów- opowiadał Jarosław Sellin.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego wspominał dzień "masakry na wybrzeżu".

Pamiętam, że siedzieliśmy w bloku, przerażeni z moją mamą, słyszeliśmy strzały. Przez okna wdzierał się gaz łzawiący i czekaliśmy na powrót ojca, a ten powrót był późnym wieczorem i dramatyczne opowieści. Wszyscy sąsiedzi się schodzili i wymieniali informacje, dowiadywali się, co z bliskimi. Przede wszystkim żony, matki się niepokoiły o los swoich mężów i synów. Wtedy dowiedziałem się namacalnie, czym jest władza ludowa, komunistyczna i jaki ma stosunek do własnego narodu i robotników, którzy zostali zmasakrowani chcąc pójść normalnie do pracy zarabiać na chleb i swoje rodziny- podkreślił.

Jak dodał, 1200 osób zostało rannych, co najmniej 45 ofiar śmiertelnych przez te wszystkie dni. Wiele osób zostało wyrzuconych z pracy.

Żyliśmy tą traumą bardzo długo. Pamiętam, że jak wróciłem do szkoły to z podsłuchanych osób dorosłych spodobał mi się taki wierszyk, który wykrzykiwali robotnicy podczas protestów: "Suche bułki dla Gomółki". I ten wierszyk spacerując po korytarzu szkolnym deklamowałem i jedna z nauczycielek odwiedziła mojego ojca w domu i powiedziała, że ja takie rzeczy robię. Ojciec wtedy wziął mnie na kolana i powiedział, żebym tego nie robił, bo tata pójdzie do więzienia. Bardzo się tego przestraszyłem, bo rzeczywiście takie ryzyko mogło być- wspominał Jarosław Sellin.

Redaktor Rachoń przypomniał wypowiedź Waldemara Brygmana dla "Gazety Polskiej Codziennie", który mówi, że żądanie sprawiedliwości wyczuwalne jest do dziś. "Oprawcom dano umierać w spokoju. My, naród, mamy się czuć, jakbyśmy oprawcom naszym krzywdę robili".

To jest błąd założycielski III RP. Owszem, taktycznie można było uznać, że okrągły stół był jakimś etapem wyrywania komunistom władzy, ale po wyborach 4 czerwca, kiedy okazało się, czego naród naprawdę sobie życzy, czyli odebrania całkowicie władzy komunistom, jednak tego nie zrobiono. Pracę z komunistami kontynuowano jeszcze bardzo długo i zapewniono im bezkarność. Z tym dojmującym poczuciem niesprawiedliwości żyjemy do dziś- podkreślił Jarosław Sellin.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search