Z Jarosławem Sellinem, wiceministrem kultury i dziedzictwa narodowego, posłem PiS rozmawia Maciej Pieczyński
Czego pan się spodziewa po nowej kadencji parlamentu?
Dalszej realizacji wizji polskiego modelu państwa dobrobytu. Pod względem materialnym, dzięki dobrej zmianie, Polacy przez cztery lata zaczęli spełniać
marzenia poprzednich pokoleń, by poziomem życia dorównać narodom żyjącym na zachód od nas. jest to już w naszym zasięgu za kilka, kilkanaście lat, ale wymaga dobrego rządzenia. Zaczniemy od realizacji „piątki Kaczyńskiego" w pierwszych stu dniach nowych rządów.
W jaki sposób na wasze rządy wpłynie krucha równowaga sił w Senacie?
Silniejsza pozycja naszych przeciwników w ławach izby wyższej nie stanowi dla nas poważniejszego problemu politycznego. Ostateczna ocena każdej senackiej poprawki należy do Sejmu, dlatego opozycja nie jest w stanie zablokować procesu legislacyjnego, może go jedynie opóźniać. Wiele zależy od tego, jaką postawą będą się kierować senatorowie Koalicji Obywatelskiej, SLD i PSL. Mam nadzieję, że czeka nas merytoryczna debata, j w której zakresie politycy opozycji, zamiast blokować wszystkie nasze inicjatywy z klucza partyjnego, będą proponować sensowne zmiany, w ramach konstruktywnej krytyki przekonując nas do swoich racji.
Jest pan optymistą w tym zakresie?
Totalność opozycji działa destrukcyjnie na państwo, niszczy wspólnotę. Wiele przykładów na potwierdzenie tej tezy widzieliśmy w trakcie poprzedniej kadencji.
Marzę o innym niż w latach 2015-2019 stylu uprawiania polityki przez naszych przeciwników Wierzę, że to jest realne. Cztery lata totalnej walki z rządem skończyło się klęską opozycji. Powinni to przemyśleć. Widać już, że częśćpolityków opozycji takie wnioski wyciąga. Takie są zapowiedzi PSL, a i jeden z posłów Konfederacji zapowiedział, że nie będą odrzucać wszystkich propozycji rządu.
Ludowcy nauczyli się na błędach? PSL to opozycja merytoryczna?
Politycy tej partii wysyłają sygnały sugerujące, że w tej kadencji nie będą odrzucaćwszystkiego, co zaproponuje Zjednoczona Prawica.
Porozmawiajmy o nowym rządzie. Jak bardzo będzie się różnił od dotychczasowego?
Pewne jest, że premierem na kolejne cztery lata pozostanie Mateusz Morawiecki, zaś na stanowiska marszałków Sejmu i Senatu będziemy proponować kolejno: Elżbietę Witek oraz Stanisława Karczewskiego.
Zostanie też odtworzone Ministerstwo Skarbu Państwa pod nową nazwą oraz kierownictwem Jacka Sasina. Jarosław Gowin uprzednią likwidację tego resortu nazwał „jedną z największych pomyłek" rządów Zjednoczonej Prawicy. „Spółki przestały współpracować i stały się elementami udzielnych księstw poszczególnych ministerstw" tak tę tezę tłumaczył lider Porozumienia.
Ponowne połączenie spółek w jednym ministerstwie zapobiegnie walkom frakcyjnym?
Każdy model zarządzania ma swoje plusy i minusy. Żaden nie jest idealny.
Zaletą rozproszenia spółek było to, że zajmowały się nimi konkretne resorty, wyspecjalizowane w konkretnych branżach. Z merytorycznego punktu widzenia to
było sensowne. Ministerstwo Zasobów Narodowych jak sama nazwa wskazuje, będzie zajmować się całym majątkiem Skarbu Państwa, nie tylko spółkami.
„Narodowy" to chyba wasz ulubiony przymiotnik.
Bardzo ładnie brzmi, prawda? Naród jest pojęciem niezwykle pozytywnym to wspólnota tak naturalna jak rodzina. Trzeba ją pielęgnować, wspierać, także na poziomie językowym. Mówię to jako wiceszef resortu kultury, któremu podlega bardzo wiele instytucji, określonych takim właśnie przymiotnikiem: Opera Narodowa, Teatr Narodowy, Filharmonia Narodowa...
Wracając od rzeczywistości językowej do tej realnej, przejdźmy do kontrowersyjnych kandydatur do Trybunału Konstytucyjnego...
Kontrowersyjnych, ale dobrze przygotowanych do pełnienia funkcji w Trybunale.
Zgłosiliścue kandydatury: Elżbiety Chojny-Duch, Stanisława Piotrowicza, prof. Krystyny Pawłowicz. Pierwsza nie wzbudza większych emocji. Co innego dwoje pozostałych. „To osoby, które dyskwalifikowały Sejm, teraz mogą dyskwalifikować Trybunał Konstytucyjny. Przecież to byli najtwardsi funkcjonariusze partyjni" to opinia Andrzeja Zolla.
Nie zgadzam się z tą opinią. To osoby, które pomagały nam reformować wymiar sprawiedliwości zgodnie z oczekiwaniem większości Polaków. Tę reformę trzeba kontynuować.
Jednak czy aby na pewno działacze partyjni powinni trafiać do TK? Czy to nie grozi upolitycznieniem niezależnej z założenia instytucji?
Jeśli były polityk ma wykształcenie prawnicze i duży dorobek akademicki bądź praktyczny w zawodzie prawniczym, to nie widzę problemu, aby zasiadałw sądzie konstytucyjnym. To prawda. Zarówno Stanisław Piotrowicz, jak i Krystyna Pawłowicz są doświadczonymi prawnikami.
Jednak politykami partii rządzącej byli jeszcze dosłownie wczoraj. Czy to naprawdę nie jest problem?
Jednak przestali nimi być, decydując się na inną, dalszą karierę zawodową, zgodną ze zdobytym wykształceniem. Leon Kieres też trafił do Trybunału prosto z ław senackich. Chwilę wcześniej był więc politykiem.
Czy gdyby polityk Platformy o wykształceniu prawniczym za rządów Platformy został sędzią TK, też nie widziałby pan w tym problemu upolitycznienia TK?
Tak właśnie było z Kieresem. Z samego faktu, że instytucja polityczna, którą jest Sejm, wybiera członków Trybunału, nie wynika, że Trybunał jest upolityczniony.
Upolitycznieni to są ci szefowie trybunałów czy sądów, którzy w trakcie pełnienia tych funkcji biorą udział w wiecach politycznych, ze świeczkami w dłoniach, a nawet
na nich przemawiają. Jestem przekonany, że naszym kandydatom nawet do głowy nie przyjdzie, by w czymś takim uczestniczyć.
Zgoda. Jednak czy aby na pewno „polityczny" powinien być sąd konstytucyjny?
Kierujemy do jego składu osoby, które mają świadomość, że powinny kierować się niezależnością. Warto pamiętać, że sędziowie TK wybierani są na dziewięcioletnią kadencję. Wcale więc nie muszą być zakładnikami określonej opcji politycznej, bo ich kadencja wykracza daleko poza kadencje instytucji politycznych.
Marcin Matczak pyta na Twitterze: „Mam poważne pytanie do popierających PiS czy naprawdę Wasza partia nie może wystawić kandydatów do TK, którzy będą apolitycznymi prawnikami o konserwatywnym światopoglądzie? Trump wystawił Gorsucha można się z nim nie zgadzać, ale trudno potępić. Ale Pawłowicz i Piotrowicz?". Co na to Jarosław Sellin?
Nie rozwinął, jakie ma zastrzeżenia do tych obojga kandydatów. Może jakąśskrajność polityczną? Ja ich tak nie postrzegam.
A czy Stanisław Piotrowicz nie jest policzkiem dla tych wyborców PiS, którzy od swojej partii oczekują konsekwentnej dekomunizacji?
Nie rozumiem.
Mam na myśli kontrowersyjną przeszłość zawodową w latach PRL.
W tych latach pracowało kilkanaście tysięcy prokuratorów, a tylko z Piotrowi- cza próbuje się robić „prokuratora stanu wojennego". Wyjaśnienia znamy: zajmował się
przestępstwami kryminalnymi i gospodarczymi, a w dwóch przypadkach, gdy zetknął się ze sprawami o charakterze politycznym, doszło do umorzeń. Są też świadectwa wdzięczności wobec niego od osób, którym groziło więzienie za politykę.
Jednak pan jako były dziennikarz, a obecny wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego doskonale wie, że liczą się nie tylko fakty, lecz także ich medialne interpretacje. A te dla Piotrowicza i Pawłowicz nie są korzystne. Te kandydatury mogą zniechęcić centrowych wyborców PiS czy Andrzeja Dudy, który przecież już startuje do walki o reelekcję.
Przesadza pan.
Tak czy inaczej Andrzej Duda potrzebuje większej liczby głosów niż PiS do zwycięstwa. Jak je zdobędzie?
Rzeczywiście Andrzej Duda potrzebuje w tych wyborach poparcia ok. 9 mln Polaków, biorąc pod uwagę, że frekwencja w wyborach prezydenckich jest zawsze
wyższa niż w parlamentarnych. Nie będzie to łatwe tu zgoda ale jestem pewien, że się uda.
Który polityk opozycji mógłby zagrozić urzędującemu prezydentowi w kampanii?
Nie będę spekulował, bo jako polityk popierający Andrzeja Dudę nie mam zamiaru nic podpowiadać jego przeciwnikom.
Na godnego rywala kreowany jest Władysław Kosiniak-Kamysz.Taki pomysłna kandydata wyśmiał Sławomir Neumann, sugerując, że PSL przeżywa „zawrót głowy" od „sukcesu", którym miał być ośmioprocentowy wynik w wyborach. Podziela pan ironię Neumanna?
Powiem tylko jedno: nie lekceważymy żadnego z potencjalnych kandydatów. Z pewnością w pierwszej turze powalczy wielu polityków. Jestem przekonany, że
Andrzej Duda wejdzie do drugiej tury i ją wygra. Więcej nawet: postaramy się tę batalię rozstrzygnąć już w pierwszej turze. Łatwo nie będzie. Pewne jest jednak, że
Andrzej Duda będzie szlachetnie rywalizował z przeciwnikami w wyścigu o fotel prezydencki.
Donald Tusk zlecił badanie, z którego wynika, że start w wyborach to dla niego wielkie ryzyko z uwagi na bardzo szeroki elektorat negatywny. Po czym zrezygnował ze startu...
Nie jestem zaskoczony wynikami tych badań. Polacy pamiętają siedmioletnie rządy Tuska i ich nieciekawe zakończenie. Trudno zaufać politykowi, który odpowiedzialne stanowisko premiera rządu swojego kraju porzucił na rzecz stanowiska usługowego, podrzędnego, którym jest funkcja szefa Rady Europejskiej. Trudno sobie wyobrazić, aby na taką polityczną degradację pozwolili
sobie Cameron, Angela Merkel, premier Francji, ktokolwiek szanujący swój kraj.
Polacy zapamiętali sobie ten tekturowy styl rządzenia „państwem teoretycznym", które nie realizowało żadnej ambitnej polityki służącej ludziom i w gruncie rzeczy
„zwijało państwo". Wolałbym, żeby obecny szef RE już nie odgrywał żadnej roli w polskiej polityce.
A kto jest liderem opozycji na dziś?
Nie mam pojęcia. To o tyle trudne pytanie, że formalnie najsilniejsza z formacji opozycyjnych jest jedyną partią, która z tych wyborów wyszła z poczuciem klęski.
Jarosław Gowin zapowiedział, że „położy się Rejtanem", jeśli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender. Co na to wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego?
Słowa wicepremiera padły w szerszym kontekście obrony autonomii uczelni wyższych. A to raczej idea słuszna, zgodna z wielowiekową tradycją. Uważam jednak, że uczelnie powinny zajmować się nauką, nie zaś ideologią. Natomiast na szczęście o czym zresztą w cytowanym przez pana wywiadzie wicepremier wspomniał tylko na jednej polskiej uczelni prowadzone są gender studies. To i tak o
jedną uczelnię za dużo.
Jakie będą priorytety polskiej polityki historycznej i kulturalnej obozu Zjednoczonej Prawicy na najbliższe cztery lata?
W polityce historycznej, polityce pamięci dalsze powoływanie, otwieranie, wzmacnianie instytucji, gdyż tylko ich systematyczna praca może przynieść efekty
w budowaniu ,.kapitału moralnego" narodu i państwa, a takie jest zadanie tej polityki. Ta mapa instytucjonalna wreszcie się wypełnia: muzeami, instytutami. W
polityce kulturalnej dalsze wzmacnianie mecenatu państwa, a więc coraz większe pieniądze na kulturę, a także polepszanie bytu materialnego artystów. W największym skrócie to priorytety na najbliższe cztery lata.