Poseł PO Andrzej Halicki nie odniósł się bezpośrednio do zadanego pytania, a podczas swojej odpowiedzi oskarżał partię rządzącą o upartyjnienie państwa i naśladowanie komunistów. – Nie niszczcie podmiotowości obywatelskiej, nie jest tak, że jedna opcja ma monopol i na wiedzę i na patriotyzm i na mądrość – apelował.
Jarosław Sellin, wiceminister kultury, powiedział, że jego zdaniem nie jest dobrym pomysłem, by 11 listopada 2018 roku "robić jakieś wydarzenie o charakterze politycznym". – Referendum trochę dzieli, uważam, że ten czas powinien być wyłącznie świętem łączącym – dodał. W jego ocenie referendum powinno się odbyć tydzień przed tą datą lub tydzień po.
Tego samego zdania był europoseł PSL Jarosław Kalinowski, oceniając, że "byłoby to stricte polityczne wydarzenie". – Te emocje kipią przecież wokół obecnej konstytucji – dodał. Jego zdaniem kilka miesięcy debaty nad zmianą ustawy zasadniczej to zbyt krótki czas.
Katarzyna Lubnauer, posłanka Nowoczesnej powiedziała, że pomysł referendum w tym czasie jest "jak kulą w płot" i "idzie w dokładnie odwrotnym kierunku", a święto niepodległości powinno jednoczyć naród.
Innego zdania był marszałek z Kukiz'15 Stanisław Tyszka, który powiedział, żeby "nie bać się polityki". Jego zdaniem referendum powinno odbyć się 10 lub 11 listopada przyszłego roku i dodał, że powinna być możliwość głosowania przez internet.
Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta RP powiedział, że dyskusja nad zmianą konstytucji powinna się toczyć kilka lat. – Prezydent wskazuje tylko, że najważniejszym podmiotem, który powinien się wypowiedzieć w tej sprawie są Polacy. I dlatego w głosowaniu powszechnym, zanim nastąpi jakakolwiek zmiana konstytucji, należy określić kierunki zmiany – dodał.