Bogumił Łoziński: Gdyby opierać się na przekazie mediów liberalnych, można by uznać, że jest Pan wiceministrem w resorcie cenzury, a nie kultury.
JAROSŁAW SELLIN: Takie zarzuty nie mają podstaw. Żadnej cenzury w Polsce nie ma. Jest wolność słowa i ekspresji artystycznej. Choć niestety czasami jest ona nadużywana. Jeśli robisię to w celach nie artystycznych, lecz dla prowokacji światopoglądowej czy pseudoartystycznej, ministerstwo kultury ma prawo do oceny i to czyni. Ale od tego do cenzury droga daleka. Jest to nasze prawo do uczestniczenia w debacie publicznej.
Środowiska liberalne uważają taką ocenę, np. krytykę przedstawienia „Klątwa", właśnie za cenzurowanie.
Głos ministra kultury w tej sprawie był oczywisty. W tym przedstawieniu zostało sprofanowane dzieło Stanisława Wyspiańskiego, bo z pierwotnego tekstu nic prawie nie zostało. Na kanwie takiej praktyki w niektórych kręgach ludzi teatru zaczęła się nawet dyskusja, czy w jakiejś formie nie należy chronić dorobku klasycznych twórców przed całkowitą zmianą treści ich dzieł. W „Klątwie" nie ma nic, co byłoby dziełem artystycznym rozumianym jako uszlachetnianie człowieka, uwrażliwianie na dobro, prawdę i piękno. Jest zło, kłamstwo i obskurantyzm. Jest to przedstawienie prowokacyjne, i to w odniesieniu do tak delikatnej sfery jak uczucia religijne. Takie rzeczy nie powinny być realizowane za publiczne środki i w publicznym teatrze. Nie rozumiem, dlaczego nie zareagował organizator, właściciel tego teatru, czyli prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jan Paweł II jest przecież honorowym obywatelem stolicy, a został w tym przedstawieniu sprofanowany jak nigdy dotąd w Polsce.
Ministerstwo cofnęło dotację dla festiwalu Malta, której kuratorem jest reżyser„Klątwy" Oliver Frljić, co ten uznał za represję.
To nie jest tak, że jeśli ktoś nie otrzyma dofinansowania, to jest represjonowany. Dotacje z ministerstwa przyznaje się na zasadzie konkursów grantowych. Festiwal Malta jest wspierany przez ministerstwo od lat na podstawie umowy, w której jest zapis o przestrzeganiu zasad współżycia społecznego. Uznaliśmy, że te właśnie zasady zostały naruszone przez powierzenie funkcji głównego kuratora festiwalu temu „objazdowemu prowokatorowi", który zresztą nie ma możliwości tworzenia nawet we własnej ojczyźnie. Panu Frljiciowi podziękował za współpracę nawet dyrektor Teatru Starego w Krakowie Jan Klata, również „progresywny" reżyser, gdy ten próbował z Zygmunta Krasińskiego zrobić wyłącznie antysemitę.
Konflikty z ludźmi kultury odbywają się na różnych polach, także przy okazji festiwalu w Opolu czy mianowania dyrektorów teatrów. Spodziewał się Pan z ich strony tak ostrych ataków na rząd PiS?
Nie ma ataku „ludzi kultury" na nasz rząd,są jedynie głosy niechęci, nawet ostre, części tego środowiska. Choć to część głośna, zadowolona dotąd z państwa, które wspierało przede wszystkim ją, marginalizując innych. To grupa marząca,„żeby było tak, jak było" – jak stwierdziła Agnieszka Holland, wybitna artystka, autorka znakomitych filmów. To jest histeria części środowiska artystycznego, które jest przywiązane do światopoglądu lewicowo-liberalnego. U podstaw ich ataku leży m.in. obawa, że dotychczasowi beneficjenci środków publicznych na kulturę będą musieli się nimi podzielić z innymi. Proszę zwrócić uwagę, że nawet protestowali pod hasłem:„Nie oddamy WAM kultury", co świadczy o tym, że uzurpatorsko czują się jej właścicielami. Do tego dochodzi zacietrzewienie polityczne,światopoglądowe w stosunku do naszej formacji. Patrzę jednak na to spokojnie.
Jesteśmy u władzy dopiero półtora roku; myślę, że po dłuższym czasie wszyscy się opanują i dojdą do wniosku – jak prawdziwi zwolennicy pluralizmu i tolerancji – że inne wrażliwości w kulturze i polityce też mają prawo istnieć. Na razie odmawia się nam zwolennicy pluralizmu i tolerancji – że inne wrażliwości w kulturze i polityce też mają prawo istnieć. Na razie odmawia się nam prawa nie tylko do rządzenia, ale i do istnienia.
Może Pan podać znanego artystę o innej wrażliwości ideowej niż lewicowo-liberalna, który publicznie skrytykował„Klątwę"?
(Długa cisza).
Ta cisza jest znamienna, bo ja też nie przypominam sobie takiego faktu.
Być może artyści wstrzymują się z takimi opiniami, uważają, iż aby oceniać, trzeba ten spektakl zobaczyć. Moim zdaniem wystarczą recenzje krytyków, do których ma się zaufanie.
To mało przekonujący argument. Może boją się ostracyzmu środowiska zdominowanego przez opcję lewicowo-liberalną?
W niektórych przypadkach tak może być.
Dyrektor generalny spółki Ringer, wydawcy m.in.„Newsweeka", skarży się, że jego gazety w Polsce nie otrzymują reklam od spółek Skarbu Państwa. Podobne pretensje ma „Gazeta Wyborcza". Jak Pan skomentuje te zarzuty?
Zalecam tym „wolnorynkowcom", żeby sobie radzili właśnie na wolnym rynku, a nie na rynku sponsorowanym przez państwo. Jak są dobrzy, to się utrzymają. Przez lata byli wspomagani przez swoisty sponsoring, polegający na tym, że były dyspozycje polityczne, aby tylko u nich umieszczać ogłoszenia czy reklamy, które przynosiły im duże dochody. Teraz jest czas sprawdzianu ich umiejętności na wolnym rynku.
Ucieszyłby się Pan, gdyby „Gazeta Wyborcza", która najostrzej atakuje PiS, upadła?
Światopogląd lewicowo-liberalny ma w świecie Zachodu trwałą pozycję. Zawsze będą media prezentujące takie poglądy. Wolałbym jednak, aby w tym lewicowo-liberalnym obszarze medialnym była skłonność do solidnego informowania, także oceniania, ale nie zamieniania się w czołową siłę opozycyjną obecną na wiecach politycznych albo nawet tworzącą agresywną agendę działań opozycyjnych wobec rządu. Tak niestety robi„Gazeta Wyborcza"i jej redaktorzy od lat, ze swoimi antyprawicowymi i antykościelnymi obsesjami.
Na jakim etapie są prace dotyczące repolonizacji mediów?
My mówimy o dekoncentracji własności kapitałowej w mediach, bo problemem jest monopolizacja całych obszarów medialnych. Na przykład prasa lokalna w Polsce znajduje się w rękach właścicieli niemal wyłącznie z Niemiec. Nasza propozycja polega na określeniu, jaka część danego segmentu mediów może znajdować się w jednych rękach. To pomoże też rozwiązać problem nadmiernej koncentracji kapitału zagranicznego np. na rynku prasy. Takie działania są stosowane w innych państwach, chodzi o niedopuszczanie do powstania monopoli. Jeszcze przed przerwą wakacyjną Sejmu przedstawimy projekt.
Sytuacja ekonomiczna telewizji publicznej jest zła, a PiS nie jest w stanie wypracować ustawy, która pozwoliłaby skutecznie ściągać abonament. Dlaczego?
Sytuacja rzeczywiście jest trudna, gdyż tylko 13 proc. gospodarstw domowych płaci abonament. Już w zeszłym roku przygotowaliśmy nową ustawę, ale ona była trudna do przeprowadzenia bez notyfikacji ze strony Unii Europejskiej. Teraz złożyliśmy projekt uszczelniający ściągalność abonamentu, ale jednocześnie przyspieszamy prace nad modelem docelowym. Według niego dużo mniejsza niż obecnie opłata miesięczna dotyczyłaby wszystkich płatników podatków indywidualnych w Polsce.
Totalna opozycja wzywa do niepłacenia abonamentu, bo twierdzi, że media publiczne stały się tubą propagandową PiS.
Jeżeli opozycja wzywa do niepłacenia abonamentu, to niech otwarcie powie, że jest wrogiem istnienia Programu II Polskiego Radia, który nadaje muzykę klasyczną i jazz oraz audycje o literaturze i teatrze, że jest wrogiem istnienia TVP Kultura, TVP Historia, Teatru Telewizji, a także 17 regionalnych stacji radiowych. To wszystko zniknie, jeśli nie będzie finansowania mediów publicznych dziś z abonamentu, a w przyszłości z innych środków publicznych.
Zarzuty dotyczą programów informacyjnych, np.„Wiadomości". Jak Pan ocenia ten program?
Dostrzegam, że „Wiadomości" mają pewien pazur polityczny. Jednak biorąc pod uwagę to, co się działo przez 8 lat rządów PO, gdy 3 dzienniki największych telewizji opowiadały dokładnie o tym samym, w taki sam sposób i z tej samej perspektywy lewicowo liberalnej, to uważam, że teraz w polskich telewizjach jest większy pluralizm treści i opinii.
Nawet środowiska konserwatywne mają zastrzeżenia do zaangażowania politycznego „Wiadomości".
Pozostaję przy swoim określeniu o „politycznym pazurze".
Czy jest szansa na pojednanie Polaków wokół 100. rocznicy odzyskania niepodległości RP?
Oczywiście. Pan prezydent chce zaprosić do komitetu honorowego obchodów przedstawicieli wszystkich opcji politycznych, także pozaparlamentarnych, liderów różnych środowisk społecznych czy kulturalnych. Zaplanowany na 5 lat rządowy program „Niepodległa", który ma wymiar międzynarodowy, ogólnopolski i regionalny, jest adresowany do wszystkich. Będziemy wspierać inicjatywy oddolne. Świętowanie tej rocznicy ma odbudowywać więzi między nami na bazie wspólnej wrażliwości historycznej, na radości, że 100 lat temu coś się nam udało, że odzyskaliśmy wolność i stworzyliśmy całkiem nowoczesne państwo.