Niestety znam go od lat i jest to polityk niezbyt ambitny i nieobdarzony zbyt silnym instynktem państwowym i będzie raczej myślał o kolejnych swoich interesach— mówi Jarosław Sellin w rozmowie z wPolityce.pl komentując przyszłość Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej.
wPolityce.pl: Przed konsulatem tureckim w Rotterdamie doszło do zamieszek. Turecka minister nie została wpuszczona na teren placówki dyplomatycznej. To początek poważnego kryzysu na linii Holandia-Turcja?
Jarosław Sellin, wiceminister kultury: Kraje Zachodu, które w ostatnich kilkudziesięciu latach prowadziły nieroztropną politykę imigracyjną, mają dziś kłopot z dużymi, nieintegrującymi się społecznościami muzułmańskimi. Próba przenoszenia na grunt tych krajów kampanii wyborczych z państw Bliskiego Wschodu, w tym przypadku Turcji, może niepokoić. Nie dziwię się reakcjom tych państw, które nie chcą, by konflikty z wewnątrz państwa tureckiego były przenoszone na ich grunt. Była taka próba też i w Niemczech. Musimy wyciągać wnioski z tej sytuacji. Nie możemy popełnić tych samych błędów, które popełniły państwa Zachodu. Nie dopuśćmy do tego, by pewna zwartość społeczna, którą mamy w Polsce została zdezintegrowana m.in. poprzez tworzenie niekontrolowanych dzielnic imigrantów. To grozi też wzrostem zagrożenia terrorystycznego.
Nie jest to chyba specjalnie demokratyczne rozwiązanie, zabraniać udziału w politykowi w wiecu politycznym.
Pamiętajmy, że potężne wiece z udziałem tureckich polityków były organizowane chociażby w Niemczech. Nie wolno zapominać, że w miejscowej diasporze z Turcji są mocne podziały między samymi Turkami a Kurdami i jest to po prostu niebezpieczne dla przestrzeni publicznej poszczególnych państw europejskich. Dlatego nie dziwię się, że nie chcą do tego dopuścić.
Napięta sytuacja na ulicach Rotterdamu to woda na młyn dla Geerta Wildersa. Coraz silniejsza pozycja tego polityka, to chyba nienajlepsza informacja dla Polski?
Ten polityk wskazuje na pewne realne zagrożenia, które są w jego własnej ojczyźnie i robi to wbrew poprawności politycznej. I to takie złe nie jest. Natomiast, bywa zbyt radykalny w swoich postulatach, a w polityce zagranicznej dla nas niezbyt bezpieczny, bo widać u niego prorosyjskie sentymenty. Powinniśmy tego typu ruchy oceniać w ten sposób: czasem wbrew poprawności politycznej pokazują realne problemy, które są w ich ojczyznach, ale powinniśmy trzymać kciuki, by nie zdobyli władzy, bo może być to niebezpieczne dla przyszłości Europy i być korzystne dla Kremla.
Mamy do czynienia z resetem na linii Erdogan-Putin, a na ulicach Rotterdamu dochodzi do zdarzeń, które mogą być korzystne dla skrajnej, prorosyjskiej prawicy.
Rosja od lat w swoich oficjalnych doktrynach pisze, że jej głównym przeciwnikiem jest Zachód, a w szczególności NATO. Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo jak się obiektywnie spojrzy na zagrożenia dla Rosji, to pochodzą one z innych kierunków niż Zachód. Ale może dlatego, że 70 proc. elity politycznej Rosji to są dawni siłownicy jeszcze z czasów sowieckich, to mają to zakodowane w głowie. Dlatego, że Rosja tak definiuje swoich wrogów, to dąży do tego, by świat Zachodu był jak najbardziej rozbity i nie prowadził jednolitej polityki. Ale pamiętajmy, że mimo różnych niuansów i różnic w stosunku do Rosji te 28 państw UE potrafi jednolicie podjąć decyzję o sankcjach wobec Kremla. Wyobraźmy sobie, że Unii nie ma i decyzje o sankcjach podejmują państwa indywidualnie, w sytuacji gdy Rosja anektuje czyjeś terytoria. Rosja jest zainteresowana rozbiciem świata i zachodu i nie powinniśmy w żaden sposób sprzyjać takiemu scenariuszowi.
Czy spodziewa się Pan, że przewodniczący Rady Europejskiej Donalda Tusk będzie prowadził zdecydowaną politykę w stosunku do Rosji ws. Krymu i Donbasu?
W związku z tym, że za 2,5 roku nie będzie musiał znów walczyć o reelekcję, to będzie odważniejszy i będzie przedstawiał swoją wyraźną agendę polityczną i będzie miał swój pomysł na rozwiązanie kryzysów europejskich. Ale to tylko nadzieja. Niestety znam go od lat i jest to polityk niezbyt ambitny i nieobdarzony zbyt silnym instynktem państwowym i będzie raczej myślał o kolejnych swoich interesach. Życzę mu, by wyzwolił się z serwilizmu wobec wielkich tego świata i zaczął wykorzystywać swoje stanowisko w interesie Polski i Zachodu. Ale to tylko nadzieja i to niezbyt duża.