W Parlamencie Europejskim trzeba się bić o własne interesy, używając europejskich instrumentów, a nie podporządkowywać się cudzym interesom – mówi „Codziennej” wiceminister Jarosław Sellin.
Dobiega końca kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Można odnieść wrażenie, że głównym tematem ostatnich dni jest Kościół. Ten temat ma właściwie niewiele wspólnego z europarlamentem. Dlaczego Koalicja Europejska atakuje Kościół, posługując się takimi samymi argumentami, jak Wiosna Roberta Biedronia?
W tej kampanii staramy się konsekwentnie opowiadać o naszej dwunastopunktowej deklaracji europejskiej, bo ona jest treściwa, mówi o tym, jakie powinno być miejsce Polski w Unii Europejskiej, jak powinna wyglądać polska polityka w Europie, o co powinni zabiegać polscy europarlamentarzyści. My wykonujemy swoje zadanie, natomiast nasi oponenci, którzy nie mają takiego programu, nie potrafią nawet wewnętrznie się dogadać w sprawie takiego programu, bo są koalicją anty-PiS, od skrajnie lewackich organizacji po rzekomo chadecki PSL. Uruchamiają emocje wokół spraw zastępczych. Ubolewam nad tym, bo kampania powinna być merytoryczna.
Polityk PO Rafał Grupiński, zapytany o związki partnerskie, stwierdził, że będą w tej sprawie działali progresywnie, bo nie chcą zrazić do siebie wyborców z prowincji. W co gra teraz Koalicja Europejska?
Na pewno nie chcą ujawniać swoich intencji z powodu obaw o wynik wyborczy, a widać wyraźnie w ostatnich kilku latach, że Platforma Obywatelska konsekwentnie przesuwa się w lewo, jest czołową partią lewicową w Polsce. Przypomnieliśmy niedawno ich deklarację krakowską. PO u swoich początków była partią, która mieniła się konserwatywno-liberalną, ale ze skrzydła konserwatywnego, jak to kiedyś Gowin określił, pozostały postrzępione pióra, jeśli w ogóle one jeszcze tam są. Wiadomo, że jeśli Platforma Obywatelska dojdzie do władzy, to będzie te wszystkie poprawnościowo-lewicowo-liberalne postulaty wprowadzać, również w tych dziedzinach, które niepokoją wielu Polaków, czyli w kwestii nowej definicji człowieka, nowej definicji małżeństwa, eksperymentów ideologicznych na społeczeństwie. Nie należy mieć złudzeń. Tak będzie, jeżeli ta formacja dojdzie do władzy, bo takich też ma partnerów do współpracy, którzy bardzo często są partnerami jednego tematu.
Do wyborów pozostał niecały tydzień. Panie ministrze, jak ocenia Pan szanse Prawa i Sprawiedliwości?
Jestem optymistą. Myślę, że większość Polaków docenia naszą wiarygodność w realizowaniu programu wyborczego, który zaprezentowaliśmy w 2015 r. i który konsekwentnie realizujemy. Ważne jest także to, że Polakom żyje się po prostu lepiej. Pomagamy Polakom żyć na lepszym poziomie materialnym, uruchamiamy różne programy społeczne, zaniedbane dotąd sprawy rozwiązujemy. W interesie Polaków jest to, żebyśmy mogli kontynuować te działania. W Parlamencie Europejskm, w strukturach europejskich, trzeba się bić o własne interesy, używając europejskich instrumentów, a nie podporządkowywać się cudzym interesom. Wiemy, że nasi oponenci mają taką skłonność, ale my nie. Uważamy, że bicie się o polskie sprawy jest najważniejsze, i mam nadzieję, że większość Polaków tak to oceni.