„Wolę wyborców trzeba traktować poważnie. Jeśli wyborcy wybierają, należy mandat objąć” – tak Jarosław Sellin odpowiada w Gościu Radia ZET na pytanie, czy obejmie mandat europosła, jeśli zostanie wybrany z okręgu pomorskiego. Wiceminister kultury zapewnia, że miał wypływ na znalezienie się na liście do PE. Cieszy się, że skład PiS jest określany mianem „mocnego”. Jarosław Sellin nie ukrywa w Radiu ZET, że Prawu i Sprawiedliwości zależy na dobrym wyniku w wyborach do europarlamentu. „Postanowiliśmy wystawić mocną listę. Jeśli jest tak oceniana, cieszę się, że moje nazwisko też jest traktowane jako element budowania mocnej listy PiS” – stwierdza wiceszef resortu kultury i dziedzictwa narodowego.
Jarosław Sellin: Oczywiście trzymałem kciuki za polski film, ale podziwiam tego reżysera, który stworzył „Romę”, pana Cuarona, za film „Grawitacja”. To najciekawszy film, jaki widziałem w ostatnich latach. „Romy” jeszcze nie widziałem.
Ale „Zimną wojnę” pan widział?
Tak.
I szkoda, że nie dostał Oscara?
Myślę, że szkoda. Taki sukces polskiego filmu byłby powodem do dumy dla nas wszystkich.
A dlaczego tak się stało pana zdaniem? Nie pytam o porównanie, skoro pan nie widział „Romy”, to trudno tutaj zważyć, który film byłby lepszy, ale czy zdecydowały tylko walory artystyczne?
Nie, nie jesteśmy naiwni. Wszyscy wiemy, że ta ceremonia jest obliczona raczej na wskazanie najlepszych filmów amerykańskich. Jeśli chodzi o rywalizację filmów zagranicznych, to wybór wynika z wielu czynników, nie tylko artystycznych. Często poprawność polityczna gra rolę, skłonności do ocen politycznych. Taki film, który dotyka bardzo aktualnego tematu imigrantów w Stanach Zjednoczonych, Meksykanów i tego muru, który Trump chce budować, podziałów klasowych, o których ponoć ten film opowiada, problemów pracowniczych.
Czyli film trafił na swój czas.
Myślę, że tak. To wszystko zadziałało na werdykt.
Wracając do pana, dlaczego pan się zdecydował na start w wyborach do europarlamentu? To była pana autonomiczna decyzja, czy pan musiał, bo partia zdecydowała i, proszę bardzo, Jarosław Sellin musi startować do europarlamentu? Krzywdy nie ma, bo pensja europosła a pensja polskiego posła to są dwa różne światy.
My jesteśmy drużyną, podejmujemy takie decyzje z powodu indywidualnych aspiracji, ale też z powodu woli kierownictwa.
Czyli partia zdecydowała? Miał pan coś do powiedzenia?
Chcieliśmy wystawić bardzo mocne listy do eurowyborów.
Ale czy miał pan coś do powiedzenia?
Oczywiście, że miałem. Bez mojej zgody nie byłoby takiej decyzji, że mam na tej liście się znaleźć …pewnego doświadczenia, które byłem w stanie udokumentować w tej dziedzinie. Zależy nam na dobrym wyniku w tych wyborach. Postanowiliśmy wystawić mocną listę. Jeśli ona jest tak oceniana, a słyszę, że jest tak oceniana przez publicystów, obserwatorów, politologów, to się cieszę, że moje nazwisko też jest elementem budowania mocnej listy PiS.
Kto pociągnie listy do polskiego parlamentu, skoro wszyscy najważniejsi, najlepsze nazwiska zostały umieszczone na liście do Parlamentu Europejskiego?
Myślę, że nasza drużyna jest bardzo duża, jeśli chodzi o rozpoznawalne nazwiska. Realnie patrząc, do Parlamentu Europejskiego wprowadzimy parę osób.
Pan liczy, że znajdzie się w Parlamencie Europejskim?
Nie wiem. To od łaski wyborców pomorskich zależy…
Bo zawsze mieliście jeden mandat.
To prawda, dotąd było tak, że były trzy mandaty, które na Pomorzu, w trudnym dla PiS okręgu przypadały do europarlamentu. Dwa mandaty brała PO, jeden mandat brało PiS.
Czyli to będzie Anna Fotyga, a nie Jarosław Sellin?
Postaramy się powalczyć o jak najlepszy wynik. 5 lat temu była sytuacja, że o mały włos już by ten drugi mandat przypadł PiS-owi, bo ordynacja do europarlamentu jest dziwna. Te mandaty przepływają. Nie ma sztywnego przypisania poszczególnym okręgom mandatów. Mandat, który mógł przypaść na Pomorzu, odpłynął na Śląsk ze względu na wyższą frekwencję.
Jeśli pan zdobędzie ten mandat, to się pan go zrzeknie, czy na pewno pan się wyeksportuje do Brukseli?
Wolę wybory traktować poważnie. Jeśli wyborcy mnie popierają, to należy ten mandat objąć.
Czyli nie robić wyborcy w trąbę. Start Joachima Brudzińskiego bardzo dziwi. Nawet w tygodniku „Sieci” jest taki komentarz do tej kandydatury: „Powagi państwa to nie buduje. Jak można zamienić bycie szefem resoru siłowego, kawałek władzy, bez poważnego powodu na faktyczną synekurę w Brukseli?”.
Ja wiem, że Joachim Brudziński ma bardzo duże doświadczenie w kontaktach ze swoimi odpowiednikami, ministrami spraw wewnętrznych całej UE. Bardzo często uczestniczy w szczytach…
To jest ta jego legitymacja, że będzie dobrze sprawował mandat europosła? Rezygnuje z krajowego podwórka człowiek nr 2 w PiS-ie.
Jakie sprawy są dziś najważniejsze w UE, jeśli nie walka z przestępczością zorganizowaną, z kryzysem migracyjnym…
Ale co może europoseł?
Myślę, że znaczenie Parlamentu Europejskiego po tych wyborach będzie większe niż Parlamentu Europejskiego upływającej kadencji. Dlatego, że będzie też bardziej spluralizowany ten Parlament. Tam się zaczyna prawdziwa polityka, wyznaczanie kierunków polityki europejskiej.
Wracam do sobotniej konwencji PiS, która rozpoczęła kampanię wyborczą przed wyborami do europarlamentu. „500+” na pierwsze dziecko. Przez wiele miesięcy PiS mówiło, że nie da rady, że nas na to nie stać. A tu przed wyborami nagle taki cud, że miliardy się znajdują jak królik z kapelusza.
Nie jak królik z kapelusza, tylko bardzo dobre gospodarowanie środkami publicznymi, budżetem państwa, poprawa ściągalności podatków. Z roku na rok się poprawia.
„Gdybyśmy chcieli sfinansować każde dziecko w Polsce, to koszt programu by się niemal podwoił, a na to nas nie stać”, mówiła jeszcze we wrześniu szefowa resortu pracy i rodziny na antenie państwowej telewizji. „Wszystkie badania GUS pokazują, że rodziny z jednym dzieckiem nie są zagrożone ubóstwem tak, jak bardziej liczne rodziny”, to skąd tu nagle taki cud?
Z analizy tego, co się udało wykonać w budżecie za cały 2018 r. Najmniejszy deficyt…
To nie jest kiełbasa wyborcza?
Najmniejszy deficyt budżetowy w historii ostatniego trzydziestolecia, coraz lepsze ściąganie podatków. Tren koszt programu „500+” będzie podwojony, ale cały czas podkreślamy, że program „500+” nie jest socjalem, tylko inwestycją.
Miał być prodemograficzny, ale chyba już nie jest.
Ja się nie zgadzam, jest, bo wskaźniki długofalowe pokazują, że dzietność w Polsce się zwiększa. Miało być 340 tys. urodzeń w roku 2017, było ponad 400 tys.
Ale w ubiegłym roku już było inaczej. Była inna tendencja. A jeśli mam jedno dziecko małoletnie, to też dostanę „500+”, czy muszę mieć dwójkę?
Jedno, od pierwszego dziecka jest „500+”.
Czyli urodzi mi się dziecko i już dostaję „500+”?
Od 1 lipca każdy, kto ma dziecko, dostanie 500 zł na każde dziecko. Taki jest plan. Cieszę się, bo to jest bardzo ambitna polityka prorodzinna. Myśmy awansowali dzięki tej polityce z bodaj 26. miejsca w UE na trzecie, czwarte, jeśli chodzi o pomoc rodzinie w UE. Wreszcie podjęliśmy ambitny plan i on w dłuższej perspektywie naprawdę będzie przynosić efekty.
Takie są opinie ekspertów, że chcecie nam zafundować grecki scenariusz, że zadłużacie państwo ponad miarę.
Specjaliści od greckiego scenariusza szczęśliwie zostali odsunięci od władzy trzy lata temu.
Ale to są opinie ekspertów.
Eksperci są różni. Zapewniam, że pod władzą Zjednoczonej Prawicy żaden grecki scenariusz nam nie grozi. To raczej nasi poprzednicy, którzy musieli likwidować OFE, żeby nie stanąć przed Trybunałem Stanu, bo deficyt budżetowy przekroczyli.
Też swego czasu mówiło się, że PiS też by chciało sięgnąć po te pieniądze. A czy obóz władzy pogrążony jest w chaosie?
Nie dostrzegam chaosu.
Jeden z tygodników opisuje w ten sposób, co dzieje się w PiS-ie: „Kaczyński stał się zakładnikiem Ziobry, Ziobro czai się na Morawieckiego, Brudziński poczeka na swoje szanse w Brukseli”.
To wszystko bzdury.
Nic złego się nie dzieje?
Wiadomo, że są różni tzw. spekulanci opiniotwórczy, którzy różne spekulacje opiniotwórcze tworzą. Tak rzeczywistość w PiS-ie nie wygląda.
Według „Newsweeka” po raz pierwszy premierostwo Morawieckiego wisiało na włosku, bo szczyt w sprawie Bliskiego Wschodu okazał się klapą. W dodatku był zorganizowany, że prezes dowiedział się za późno, kiedy już przygotowania szły pełną parą.
Szczyt bliskowschodni nie był klapą. Do Polski przyjechało 60 przedstawicieli…
A czy premierostwo Morawickiego wisiało na włosku?
60 przedstawicieli różnych państw…
To już wiemy, panie ministrze, natomiast prosiłabym, żeby się pan odniósł do tego, czy rzeczywiście premierostwo pana Morawickiego…
Nie będę się odnosił do bzdurnych spekulacji.
Nie wiem, czy są bzdurne.
To sobie rozmawiajcie między wami, dziennikarzami, publicystami, jak wam się chce.
Próbuję to zweryfikować, proszę się nie denerwować.
Ja się nie denerwuję.
Czytam też, że przy premierze Morawieckim ma trwać jedynie wicepremier Gliński, bo on nie ma własnej frakcji.
Przy premierze Morawickim trwa ponad dwudziestu ministrów konstytucyjnych, którzy regularnie spotykają się na posiedzeniach rządu we wtorki o 10.00. Też mam czasami okazję uczestniczyć w zastępstwie premiera Glińskiego, jeśli jest jakiś wyjazd zagraniczny. To jest zwarta drużyna. Te wszystkie spekulacje nie mają najmniejszego sensu.
W internetowej części rozmowy wiceminister kultury skomentował sytuację w Europejskim Centrum Solidarności. Jak mówi, szef jego resortu Piotr Gliński nadal czeka na konkretne rozwiązania ze strony p.o. prezydenta Gdańska dotyczących funkcjonowania placówki. „Jesteśmy w korespondencyjnym dialogu. Był też dialog bezpośredni, a teraz już jest korespondencyjny. Myśmy wyraźnie usłyszeli, że odrzucają nasze propozycje. Jest prośba: to zaproponujcie wy coś, żeby naprawić tę sytuację, bo ona zdrowa nie jest” – apeluje gość Beaty Lubeckiej.
Jarosław Sellin uważa, że sytuacja wewnątrz ECS wymaga naprawienia. „Żeby odbudować niezależność tej instytucji, bo ona jest złamana przez polityków PO, którzy wchodzą tam jak do siedziby partyjnej, organizują swoje wiece o charakterze politycznym, konferencje prasowe” – wymienia.
„To jest instytucja zawłaszczona przez jedno środowisko polityczne, oczekujemy naprawy tej sytuacji. Skoro nasza propozycja nie została przyjęta, oczekujemy na inicjatywę drugiej strony, pani Aleksandry Dulkiewicz i pana Mieczysława Struka, marszałka pomorskiego” – mówi Jarosław Sellin.
„Jest jakiś deadline?” – pyta Beata Lubecka. „Nie ma żadnego” – odpowiada Sellin.
Co w przypadku odpowiedzi, że sytuacja w Europejskim Centrum Solidarności jest taka, jak być powinna? „To znaczy, że ktoś ma klapki na oczach i nie dostrzega prawdziwej rzeczywistości. Będziemy nad tym ubolewać. Na pewno nie będziemy mocniej wspierać tej instytucji niż wynika to z umowy. Jesteśmy zobowiązani płacić na tę instytucję 4 miliony złotych i ani grosza więcej” – odpowiada wiceszef resortu kultury.
Jarosław Sellin nawiązał też do listu, który wysłał do dyrektora placówki, Basila Kerskiego. Wiceminister pytał w nim, dlaczego pozwolił zorganizować w budynku ECS „wiec partyjno-polityczny”. Zapowiadał to w Radiu ZET. „Dostałem dziwną odpowiedź, która w ogóle nie odpowiada na meritum zarzutów. Odpisał ogólne, moralizujące stwierdzenia. Nie wytłumaczył, czy dostrzegł złamanie regulaminu wewnętrznego ECS w czasie tego wiecu i to, że różni ludzie mogli zwiedzać tę instytucję i nagle zobaczyli polityków partyjnych namawiających do zwycięstwa politycznego. W ogóle nie raczył odpowiedzieć, czemu taka rzecz miała miejsce, czemu nie reagował” – komentuje gość Beaty Lubeckiej.
Minister kultury od ponad roku bojkotuje wybór Basila Kerskiego na dyrektora ECS. Mimo że Kerski wygrał konkurs z poparciem dwóch przedstawicieli tego resortu, Piotr Gliński do dziś nie podpisał się pod jego nominacją. „Pan minister nie podpisał i nie podpisze, bo się z tym nie zgadza, nie było z nim to uzgodnione. Tym bardziej, że z dyrektorem mamy jeszcze jeden problem. Nie potrafi nam wytłumaczyć, dlaczego godzi się na to, co dzieje się w jego instytucji” – odpowiada wiceminister kultury w Radiu ZET. Zauważa przy tym, że na nominację na stanowisko dyrektora ECS największy wpływ ma prezydent Gdańska.
Jarosław Sellin był też pytany o prof. Dariusza Stolę. Powinien być dyrektorem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN przez kolejną kadencję? „W porozumieniu z innymi organizatorami tego muzeum podjęliśmy wspólną decyzję, że na następną kadencję dyrektora będziemy wyłaniać w drodze konkursu. Dariusz Stola powiedział mi, że będzie w tym konkursie startował” – mówi Sellin. Dodaje: „Ze swoim dorobkiem będzie mógł się zgłosić i pokazać, co dobrego działo się w tej instytucji pod jego kierownictwem i przedstawić program na następne lata. Ale z tego co wiem, do tego konkursu aspirują też inne poważne osoby i warto to zweryfikować w drodze transparentnego konkursu, kto powinien dyrektorem tej instytucji być”. Przewiduje, że pierwsze ogłoszenia o konkursie pojawią się w prasie „dziś albo jutro”.
Wiceminister kultury zastrzega jednak, że ma pewne uwagi dotyczące niektórych inicjatyw muzeum za kadencji obecnego dyrektora. „Uważam, że samo Muzeum Historii Żydów Polskich spełnia bardzo dobrze swoją rolę, jeśli chodzi o opowieść o prawie tysiącletnim życiu Żydów w Polsce. Stara się przełamywać stereotyp Polski jako wielkiego cmentarzyska żydowskiego z powodu zbrodni niemieckiej, która została dokonana. Stała wystawa jest dobra, natomiast wydarzenia miękkie, czasowe wystawy, konferencje... Czasami mieliśmy różnego rodzaju wątpliwości. Rozmawialiśmy z dyrektorem Stolą, że niektóre wydarzenia miały charakter jednostronny” – komentuje gość Beaty Lubeckiej. Jako przykład wskazuje wystawę dotyczącą Marca ’68.
„Nawet do samego tytułu mieliśmy wątpliwości. Tymczasem robi się na wystawie »Obcy w domu« jakieś aluzje czy sugestie, że to była czystka polska dokonana na Żydach. Polacy nie mieli wtedy nic do powiedzenia” – mówi w Radiu ZET.
„Gdyby od pana zależało, pozostawiłby pan profesora Stolę na stanowisku?” – pyta Beata Lubecka. Jarosław Sellin odpowiada krótko: „Wolałbym konkurs”.