08.11.2024 Klęska demokratów

nasz dziennik 600x321Demokraci ponieśli druzgocącą porażkę we wtorkowych wyborach w Stanach Zjednoczonych.

Raz jeszcze okazało się, że lewicowe badania i opinie to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przewaga Donalda Trumpa nad jego główną rywalką Kamalą Harris jest ogromna. Prezydent elekt uzyskał już 295 głosów elektorskich. Liczenie trwa jeszcze w dwóch stanach: Arizonie i Nevadzie, ale tam również prowadzi Donald Trump. Jego dorobek powinien zwiększyć się o kolejne 17 głosów elektorskich. Kamala Harris ma ich jedynie 226 i swojego wyniku już nie poprawi.

Kandydat republikanów wygrał także w liczbach bezwzględnych Amerykanów. Wczoraj około południa licznik oddanych na niego głosów wskazywał ponad 72 mln 640 tys. Z kolei na jego główną rywalkę zagłosowało niecałe 68 mln osób. Te wyniki będą jeszcze aktualizowane wraz ze spływaniem kolejnych protokołów. – Donald Trump rozumie marzenia Amerykanów o gospodarczym wzroście, bezpieczeństwie wewnętrznym i ochronie przed niekontrolowaną migracją. Jego pierwsza kadencja pokazała, że potrafi działać skutecznie – mówi „Naszemu Dziennikowi” dr Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości, członek sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

Niewątpliwie jest to upadek lewackiej agendy ideologicznej, którą demokraci serwują Amerykanom. – Ludzie nie chcą słuchać o aborcji, tzw. prawach kobiet, koniecznej tolerancji dla setek tysięcy różnych płci. To jest system, który zniszczył ich normalne życie. Wyborcy mają już dość ciągłego poruszania tematów ideologicznych, gdy dla nich sprawy związane z gospodarką są o wiele ważniejsze. Trump to zrozumiał – podkreśla w rozmowie z nami prof. Mieczysław Ryba, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Tym zwycięstwem Donald Trump po raz kolejny udowodnił, że polityczne szachy opanował do perfekcji. W kluczowych tzw. swing states (stany wahające się), które w ostatnich latach zmieniały swoje preferencje, republikanin zdobył przewagę, która zapewniła mu decydujące głosy w Kolegium Elektorów. W Pensylwanii (19 głosów elektorskich), Georgii (16), Arizonie (11), Michigan (15) i Karolinie Północnej (16) Trump wykazał zdolność zjednywania sobie elektoratu w najbardziej zróżnicowanych środowiskach. Jego sukces w Wisconsin (10 głosów) – elemencie tzw. niebieskiej ściany, od lat bastionie demokratów – zaskoczył analityków. – Pomimo mobilizacji celebrytów, gigantycznych nakładów finansowych i użycia wszelkich możliwych narzędzi, w tym sądowych, nie zdołali powstrzymać fali poparcia dla Trumpa. Próby zdyskredytowania jego kampanii, często wbrew zasadom politycznej etyki, spełzły na niczym. Dla establishmentu – zarówno amerykańskiego, jak i unijnego – to potężny szok – zwraca uwagę politolog.

Oderwani od realiów
To nie kwestie międzynarodowe ani geopolityczne rozgrywki przyciągnęły wyborców do urn. Według badań exit poll Donald Trump skutecznie odnalazł drogę do ich serc, wskazując na to, co dla wyborców jest ważniejsze – portfele i domowe budżety. Nie bez znaczenia było również poczucie indywidualnego dobrobytu obywateli, który – w ocenie elektoratu – urósł do rangi priorytetu. Polityka zagraniczna, choć tradycyjnie obecna w wyborczych debatach, w tej kampanii została zepchnięta na dalszy plan. – Ludzie mają dość. Ideologia, która przeniknęła niemal każdą sferę życia, zaczęła zagrażać również gospodarce. Kamala Harris i lewicowy establishment, wspierani przez wielkie korporacje, zbyt mocno oderwali się od rzeczywistości. W odpowiedzi społeczeństwo postawiło na zdrowy rozsądek, co znalazło odzwierciedlenie przy urnach wyborczych. Ich decyzja to wyraz buntu przeciwko ideologicznemu szaleństwu, które w Stanach osiągnęło już niewyobrażalny poziom – wskazuje prof. Mieczysław Ryba.

Donald Trump – jako doświadczony polityk – umiejętnie trafił do grup społecznych o różnych priorytetach. Na amerykańskiej wsi oraz w małych miasteczkach, gdzie tradycyjnie dominują konserwatywne poglądy, republikanin umocnił swoje wpływy. Ciekawym i wartym podkreślenia zjawiskiem był wzrost poparcia wśród Latynosów. Ta dynamiczna społeczność, od lat rosnąca w siłę, w większym stopniu niż wcześniej skierowała swoje sympatie w stronę Trumpa. Na przedmieściach wielkich metropolii, będących areną zderzenia różnych światopoglądów, Trump również osiągnął sukces. To właśnie tam udało mu się odbudować zaufanie umiarkowanych republikanów, z których część w poprzednich wyborach głosowała na Joe Bidena.

Kongres dla republikanów
Republikanie przejęli także kontrolę nad Senatem. Od czterech lat to demokraci mieli decydujące słowo w tej izbie Kongresu. Wczoraj w południe czasu polskiego badania wskazywały, że w 100-osobowym Senacie republikanie mają już zapewnione 52 mandaty, a demokraci jedynie 44. Liczenie głosów w niektórych stanach wciąż trwa. Nieznane są też jeszcze wyniki w wyborach do Izby Reprezentantów. Większość to uzyskanie 218 mandatów. Badania pokazują, że i w niej republikanie uzyskali przewagę. – Trump zaoferował alternatywę: powrót do tradycyjnych wartości i twardą politykę wobec zagrożeń zewnętrznych. W efekcie jego wygrana to sygnał, że Ameryka chce zmiany kursu. To zagrało na korzyść republikanów – tłumaczy dr Jarosław Sellin.

Równolegle do wyborów Amerykanie w dziesięciu stanach brali udział w referendum dotyczącym ochrony życia ludzkiego od poczęcia. Głosy w tej sprawie oddawali mieszkańcy: Florydy, Nebraski, Dakoty Południowej, Missouri, Arizony, Kolorado, Maryland, Nevady, Nowego Jorku i Montany. W siedmiu stanach Amerykanie opowiedzieli się za rozszerzeniem lub utrzymaniem prawa do zabijania dzieci poczętych. Liberalizacji prawa aborcyjnego nie będzie na Florydzie, w Nebrasce i Dakocie Południowej. – To wciąż pole bitwy kulturowej. Zwolennicy życia nie ustępują, ale siła medialnego ataku i demoralizacji jest ogromna. Wojna ideologiczna trwa, a linie frontu wciąż się przesuwają. Jedno jest pewne: batalia o wartości będzie się toczyć jeszcze długo – akcentuje prof. Mieczysław Ryba.

Komentarze lewicowo-liberalnej strony pokazują, że zwycięstwo Donalda Trumpa nie wywołało u niej żadnej konstruktywnej refleksji. Amerykański dziennik „New York Times” podnosi, że wybór republikanina na prezydenta USA to alarm dla globalnych wysiłków na rzecz walki ze zmianami klimatu.

©2005 - 2024 Jarosław Sellin. All Rights Reserved. Designed By JoomShaper

Search