Rytm kalendarza historyczki wyznaczają spory o kolejne rocznice. 1 marca można więc spodziewać się kolejnego konfliktu o Żołnierzy Wyklętych. Choć jego temperatura z każdym rokiem się obniża, daleko do jego zakończenia. Jednocześnie minęło już dostatecznie dużo czasu, by wreszcie przyjąć, że nic w tym złego, że spieramy się o przeszłość. Pamięć jest jak rzeka, której biegu się nie reguluje. Przy czym do zadań instytucji państwowych należy dbałość o stan wody oraz szczególna ochrona jej cennych odcinków i rozlewisk. Bez wątpienia tego rodzaju miejscem pamięci – by posłużyć się wyrażeniem, które ukuł francuski historyk Pierre Nora – jest II wojna światowa i wszystko to, co wydarzyło się zaraz po niej.
W połowie lutego ministerka rodziny pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, której podlega Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, podjęła decyzję o tym, że instytucje państwowe nie będą organizować uroczystości upamiętniających postać Józefa Kurasia „Ognia” oraz żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych. Choć lewica i liberałowie na ogół nie lubią tego pojęcia, to jest to nic innego jak polityka historyczna.
Jak prawica niuansuje historię
Prawicowe media, historycy i politycy grzmią o postkomunie, lewicowych czystkach, a nawet stalinizmie. Mogłabym być złośliwa i napisać, że wykonują przy tym niezły fikołek, tłumacząc epizod „Ognia” w Urzędzie Bezpieczeństwa, ale zamiast tego wolę się cieszyć, że wreszcie historię niuansują.
Być może nie ma jednej pamięci narodowej, a jest ich wiele. Albo raczej to mozaika złożona z mniejszych, regionalnych
Najciekawszy był jednak dla mnie komentarz Jarosława Sellina, byłego wiceministra kultury w rządzie Zjednoczonej Prawicy. „Urzędowe pewnie prawo ma, ale społeczne – nie”, odniósł się w portalu wPolityce do działań podjętych przez lewicową polityczkę. Jak słusznie zauważył Jarosław Sellin, państwo polskie poprzez swoje urzędy ma prawo dokonywać wyboru postaci, wydarzeń i zjawisk z określonych powodów oficjalnie upamiętnianych bądź nie. PiS robił to samo.
Być może nie ma jednej pamięci narodowej
Jednocześnie istnieje zaznaczony przez byłego ministra porządek społeczny, który być może będzie nie tylko inny niż oficjalny, ale wręcz biegnący w poprzek. Gdzie więc problem? Być może nie ma jednej pamięci narodowej, a jest ich wiele. Albo raczej to mozaika złożona z mniejszych, regionalnych. Istotą jest pozwolenie na to, by istniały obok siebie.