Jak reagować na rosyjskie i białoruskie prowokacje? To temat, który w związku z ostatnimi wydarzeniami na granicy z Białorusią w okolicach Białowieży, podjęli dzisiejsi goście Michała Pacześniaka w audycji “Śniadanie Polityków w Radiu Gdańsk”: doradca prezydenta RP Piotr Karczewski, senator Koalicji Obywatelskiej Kazimierz Kleina, poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, a także przewodniczący regionu pomorskiego partii Polska 2050 Łukasz Kopeć. Politycy rozmawiali między innymi o braku reakcji ze strony rządu oraz kontrowersyjnych słowach Radosława Sikorskiego, który sugerował zestrzelenie obiektów.
Kilka dni temu dwa białoruskie helikoptery przekroczyły granicę, wlatując nad polską strefę powietrzną.
Na początek rozmowy senator Kazimierz Kleina starał się określić najważniejszy jego zdaniem problem związany z białoruską prowokacją. – Problem jest całkowicie gdzie indziej. Polega na tym, że te helikoptery wleciały na powietrzny obszar Polski, leciały nad Białowieżą, robiły nawroty nad cerkwią w mieście i prawie przez dwanaście godzin ministerstwo obrony narodowej oraz rząd zaprzeczały w ogóle całej tej sytuacji. To trochę tak jak było z rakietami, które spadły pod Bydgoszczą. Tutaj te helikoptery zlokalizowali mieszkańcy Białowieży i mówili o tym, pokazywali zdjęcia, a rządzący zaprzeczali. A więc problem nie polega na tym, że te helikoptery przeleciały nad Polską, co też jest oczywiście bardzo poważną sprawą, ale na tym, że polskie służby odpowiedzialne za kwestię naszego bezpieczeństwa nie zidentyfikowały tego problemu. Sytuacja wydarzyła się rano około godziny 7 czy 8, a dopiero około godziny 19 potwierdzono, że coś takiego miało miejsce. A przez cały dzień zaprzeczano tej sytuacji. W tym czasie w Białowieży stacjonowało kilkuset żołnierzy, policjantów oraz Straż Graniczna. Jest to obszar absolutnie zmilitaryzowany i pod pełną kontrolą, gdzie przez 24 godziny na dobę pilnuje się tego, co się dzieje na granicy i nie dostrzeżono tych śmigłowców. To jest poważny problem, że można wlecieć na terytorium Polski i tego nikt nie dostrzeże, co reprezentuje słabe przygotowanie do jakiejkolwiek obrony – tłumaczył Kleina.
Jarosław Sellin, odpowiadając na zarzuty senatora KO, problemów dotyczących polskiej wojskowości dopatrywał w znacznie wcześniejszych wydarzeniach. – Jeżeli senator Kleina szuka problemu zasadniczego, to jest nim to, że w czasach, kiedy Radosław Sikorski – z tą niefortunną teraz wypowiedzią – był ministrem spraw zagranicznych, a pan senator Kleina był w zapleczu parlamentarnym większości rządowej rządu PO-PSL, zlikwidowano w Polsce 629 jednostek wojskowych, 477 posterunków policji i – przypadkowo bądź nieprzypadkowo, niech słuchacze sami to ocenią – te jednostki wojskowe były likwidowane przede wszystkim na terytorium Polski leżącym na wschód od Wisły, czyli blisko granicy z Białorusią, Rosją i Ukrainą. A system obrony rakietowej w Polsce właściwie nie istniał i my go teraz od zera budujemy. Do tego rozbudowujemy armię, która też była wielkości mieszczącej się na stadionie piłkarskim. Dostarczamy sprzęt z całego świata i tworzymy jedną z najsilniejszych armii lądowych w Europie – przekonywał wiceminister kultury. – Natomiast jeśli chodzi o ten incydent, to musimy się liczyć z tym, że w sytuacji, kiedy trwa wojna rosyjsko-ukraińska, a my jesteśmy jedynym krajem najważniejszym, jeśli chodzi o sąsiedztwo, bo sąsiadującym z oboma walczącymi państwami i jesteśmy państwem kluczowym, jeśli chodzi o pomoc dla Ukrainy, aby mogła wygrać wojnę, to jest oczywiste, że byliśmy, jesteśmy i będziemy prowokowani. Natomiast problem zasadniczy polega na tym, jak w stosunku do takich prowokacji zachowuje się elita polityczna. Proszę zwrócić uwagę, że w stosunku do tej konkretnej prowokacji, wyrazy solidarności z polskim rządem przedstawiła rzeczniczka Komisji Europejskiej, rzecznik NATO, a nasza opozycja atakuje polski rząd. Tak się nie zachowują opozycyjne środowiska polityczne w innych krajach – dodał.
Do słów o braku solidarności ustosunkował się przewodniczący regionu pomorskiego partii Polska 2050 Łukasz Kopeć. – Jeżeli minister Sellin oczekuje od posłów czy przedstawicieli opozycji słów wsparcia, to one mogą się pojawić, natomiast one nie zadbają o polskie bezpieczeństwo. A prawda jest taka, że niestety to, co wydarzyło się ostatnio w Białowieży, to kolejna kompromitacja ministerstwa obrony narodowej oraz ministra Błaszczaka. To on odpowiada za bezpieczeństwo naszego kraju i naszych granic, a po raz kolejny widzimy, że w sytuacji zagrożenia, w sytuacji kryzysowej, nie zostały podjęte żadne działania. Podobnie jak w przypadku tej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Minister Błaszczak kontynuuje politykę białej flagi, czyli nie reaguje na zagrożenia, które się pojawiają. Jeżeli miałby jeszcze trochę honoru i poczucia odpowiedzialności za Polskę, to powinien podać się do dymisji, do czego go nawołujemy i zachęcamy. Bezpieczeństwo Polski zależy od tego, czy na czele ministerstwa obrony narodowej stoi odpowiedzialny i poważny polityk, który rozumie zagrożenia, jakie czają się za naszymi granicami, a patrząc na reakcje ministra w sytuacjach kryzysowych, mamy duże wątpliwości, czy tak rzeczywiście jest – przekonywał Łukasz Kopeć.
Na koniec doradca prezydenta RP Piotr Karczewski zwrócił uwagę, że podobne prowokacje mają miejsce także w innych krajach, natomiast kontrowersyjne słowa Radosława Sikorskiego o możliwości zestrzelenia obiektów uznał za całkowicie bezpodstawne, ponieważ możliwie i obowiązkowe działania w podobnych sytuacjach określa konkretna ustawa dotycząca obrony granic. – Takie sytuacje już miały miejsce. To na granicy z Łotwą, z Finlandią, czy z Rumunią. MSZ i MON wydały komunikat, mówiący o tym, że została naruszona przestrzeń powietrzna naszego kraju oraz że te śmigłowce leciały na bardzo niskim pułapie, niewykrywalnym dla radarów. Natomiast odnosząc się do słów pana Sikorskiego, to jest absolutna kompromitacja i oczywista bzdura. Bo w podobnych sytuacjach zachowanie Straży Granicznej i polskiej armii reguluje ustawa o obronie granic i ta ustawa konkretnie mówi, jaka jest procedura. Czyli między innymi wezwanie do opuszczenia polskiej przestrzeni powietrznej, wskazanie lotniska, na który obiekt powinien się skierować, przechwycenie tego obiektu, a jakiekolwiek strzały – choćby ostrzegawcze – to jest całkowita ostateczność. A o zestrzeleniu prawie w ogóle nie ma mowy. Tutaj musiałoby dojść do agresywnego bojowego działania przeciwko Rzeczypospolitej. Wtedy jest możliwość użycia broni – tłumaczył doradca prezydenta.