– Protesty były wszczynane przez ludzi, którzy w ogóle tego projektu nie przeczytali – tak wiceminister kultury Jarosław Sellin komentuje w programie „Gość Radia ZET” sejmową kontynuację prac nad obywatelskim projektem inicjatywy „Stop pedofilii”. Przeciwnicy uważają, że przepisy mogą zakazać prowadzenia edukacji seksualnej. Według autorów projektu, ma on zapewnić prawną ochronę dzieci przed „deprawacją seksualną”.
Łukasz Konarski: Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, PiS. Dlaczego prezes NIK-u Marian Banaś nie podaje się do dymisji? Przecież gołym okiem widać naciski ze strony polityków Zjednoczonej Prawicy.
Jarosław Sellin: Marian Banaś jest na urlopie do czasu wyjaśnienia sprawy wątpliwości związanych z jego oświadczeniami majątkowymi. Z tego, co wiem, kontrola CBA w sprawie tych oświadczeń majątkowych jest już zakończona i trwa teraz tzw. procedura pokontrolna, czyli ustosunkowanie się do tych wyników kontroli samego Mariana Banasia.
Ma na to tydzień.
Tak, ma na to tydzień, więc myślę, że w przyszłym tygodniu już mniej więcej wszystko będzie wiadome.
I w przyszłym tygodniu poda się do dymisji?
Tego nie wiem. To zależy od wyników kontroli i tego ustosunkowania się do tej kontroli przez samego Banasia.
No bo CBA tutaj, mimo lakonicznego komunikatu, jednak mówi, że są zastrzeżenia, do których musi się odnieść Marian Banaś.
Tak, tylko właśnie jest kwestia oceny, czy zastrzeżenia te są takiej wagi, że można je nazwać zarzutami. Tego nie wiem. Ja nie znam wyników tej kontroli. Zna je tylko Marian Banaś.
A są jakieś targi między prezesem NIK-u a kierownictwem PiS-u?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
A prezes Jarosław Kaczyński rozmawiał z Marianem Banasiem?
Nic nie wiem na ten temat.
Nic pan nie wie na ten temat?
Nie wiem. Mam swoją agendę spotkań.
Pana zdaniem powinien odejść Marian Banaś? Jest obciążeniem?
Myślę, że będzie wiedział, co zrobić w sytuacji, kiedy uzna, że wątpliwości są jednak grube. Ale ja po prostu nie znam ani wyników tej kontroli, ani tego, jak się chce do tych wyników ustosunkować sam pan Marian Banaś. Trzeba jednak zawsze przy tej okazji przypominać, że pan Marian Banaś jest osobą niezwykle zasłużoną dla tego, co się udało w Polsce w ostatnich czterech latach zrobić, czyli uszczelnienia poboru podatków w Polsce, co umożliwiło niezwykle ambitną politykę i ekonomiczną, i społeczną naszego rządu, no ale teraz pełni już inną…
Ale to miałoby usprawiedliwiać jego niedociągnięcia w oświadczeniach majątkowych?
Nie, tylko warto, jeśli mówimy o człowieku, to pamiętajmy też o tym, co zrobił dla Polski wcześniej. Ja tylko z tego względu to przypominam. Teraz jest inna sytuacja, objął nowe stanowisko, pojawiły się wątpliwości związane z tymi oświadczeniami majątkowymi, dosyć poważne wątpliwości. Musi to być wyjaśnione przez CBA. Zdaje się, że już wyjaśnione jest i pan Marian Banaś musi odpowiednią decyzję w związku z tym podjąć.
Ale jest plan, co dalej po tej dymisji? Kto byłby następcą Banasia?
Panie redaktorze, ja nie wiem, czy będzie dymisja, to jest jego decyzja, chyba że będą jakieś grube zarzuty. Ale zdaje się, że zgodnie z prawem to on musi podjąć decyzję, że rezygnuje ewentualnie z tego stanowiska./
Słuchacze pytają: jak szefem NIK-u może być osoba, co do której są takie wątpliwości?
Panie redaktorze, można też zadawać pytanie, jak szefem NIK-u mógł być człowiek, który miał formalnie postawione zarzuty prokuratorskie. Oczywiście to nie jest dobry standard. Lepiej, żeby szefem NIK-u była osoba, wobec której tego typu wątpliwości nie ma, ale zobaczymy, jak grube będą te wątpliwości, bo tego nie wiemy ani pan, ani ja.
A to, że prokuratura jeszcze tego nie bada, pana nie dziwi?
Ale czego?
No, tutaj tych oświadczeń majątkowych, co do których podobno, że tak powiem, dochody nie spinają się z majątkiem posiadanym.
Jeżeli prokuratura uzna, że wątpliwości są takie, że warto to zbadać, to pewnie zacznie to badać.
Sejm będzie kontynuował prace nad obywatelskim projektem inicjatywy „Stop pedofilii” mimo wczorajszych protestów w wielu miastach w całej Polsce. Przeciwnicy tych przepisów uważają, że edukatorzy seksualni będą podlegali karze więzienia. Państwo się nie boją powtórki czarnego protestu?
Ja wczoraj uważnie słuchałem długiej wypowiedzi przedstawiciela środowisk obywatelskich, które ten projekt złożyły i on bardzo wyraźnie podkreślał, że to nie zmierza do tego, żeby zakazywać edukacji, bo edukacja to jest nauczanie czegoś pozytywnego, tylko zakazać propagowania rzeczy, które są sprzeczne z normami społecznymi – propagowania. I mówił wyraźnie: tak jak uważamy, że nie należy zabijać, tak samo uważamy, że w Kodeksie karnym powinny być zapisy mówiące o tym, że kto zachęca do zabijania, też podlega jakiejś karze. Jeżeli uważamy, że czyny niegodne wobec małoletnich o charakterze seksualnym są karane i powinny być karane, to również propagowanie takich czynów powinno być karane. Do tego zmierza ten projekt obywatelski, a nie do zakazu edukacji, co próbują wmówić jakieś rozhisteryzowane środowiska wczoraj widoczne na ulicach.
To uzasadnienie tego projektu: „Proponowana zmiana zapewni prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją, która rozwija się w niebezpiecznym tempie i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków za pośrednictwem tzw. edukacji seksualnej”.
Panie redaktorze, ale jeżeli ja słyszę, że w jakiejś szkole podstawowej, podkreślam, podstawowej jest jakiś plan lekcji zaplanowany i wszyscy mają przyjść w spódniczkach do szkoły, również chłopcy, bo to ma być jakaś forma zabawy...
Jaka to była szkoła?
Nie wiem, słyszałem, że takie wydarzenie miało miejsce. Media to podawały.
A gdzie pan to słyszał?
W mediach. Pan nie słyszał?
Nie słyszałem.
No to proszę się przyjrzeć.
Przyjrzę się, tylko właśnie chciałem wiedzieć, jaka szkoła.
Wczoraj wiele mediów o tym mówiło. Nie zwróciłem uwagi na to, jaka to była szkoła. Coś niepokojącego się jednak dzieje i uważam, że należy wskazywać prawem, że takie rzeczy nie powinny się w szkołach dziać. Rodzice mają prawo być zaniepokojeni. To jest inicjatywa obywatelska podpisana przez chyba 300 tys. osób, myślę, że głównie rodziców, którzy są zaniepokojeni tym, że wymyka im się spod kontroli taka delikatna sfera jak wychowywanie do delikatnych spraw, jakim jest przygotowanie do życia seksualnego na przykład w szkołach, gdzie nie wiadomo, co się dzieje, i nie wiadomo, kto jest do tych szkół wpuszczany, czy ludzie właściwie przygotowany do tego typu edukacji, czy ludzie, którzy chcą realizować jakąś ideologię.
Pan, rozumiem, jest za tym projektem?
Tak, głosowałem za tym, żeby dalej nad nim procedować.
Protesty podobne do tych z czarnego piątku nie…?
Myślę, że protesty – bo słyszałem te okrzyki wczoraj pod Sejmem – protesty były wszczynane przez ludzi, którzy w ogóle tego projektu nie przeczytali.
A pan przeczytał?
Tak, przeczytałem, i jeszcze uważnie tego uzasadnienia wczoraj słuchałem.
To ten projekt jest skierowany do kogo? Znaczy ten konkretny przepis „kto propaguje i pochwala podejmowanie...” kogo dotyczy?
Niech pan przeczyta go w całości.
„Kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Kogo to dotyczy? Edukatorów seksualnych czy nie?
To jest zapis, który mówi, że przedwczesna seksualizacja dzieci, a jak wiemy np. z tej karty, którą próbowano wprowadzić w Warszawie zgodnie z zaleceniami WHO i warto było te zalecenia WHO przeczytać, to taka seksualizacja jest już wprowadzana nawet na etapie wychowania przedszkolnego, już nawet nie szkoły podstawowej, tylko przedszkolnego, to tego typu zapis zatrzyma tego typu procesy.
Ale kogo dotyczy?
Dotyczy tych, którzy próbują to robić.
Edukatorów seksualnych czy nie?
Panie redaktorze, my mamy dzisiaj przedmiot oficjalny w szkołach pt. „wychowanie [do życia] w rodzinie”. W ramach tego przedmiotu są wykształceni pedagodzy, którzy również uczą tej delikatnej sfery, jaką jest sfera seksu czy wychowania seksualnego, i niech tak to pozostanie, natomiast są próby wpuszczenia do szkół jakichś środowisk, które nie są formalnie pedagogami, tylko samozwańczymi edukatorami i oni próbują jakąś presją, również o charakterze ideologicznym, do tych szkół się wedrzeć, i rodzice mają prawo być tym zaniepokojeni.
To zmieńmy temat: ilu pana zdaniem senatorów uda się przeciągnąć na stronę PiS-u?
W Senacie mamy największy klub – 48-osobowy, nasi oponenci mają kluby mniejsze i będziemy zabiegać w związku z tym o to, żeby marszałkiem Senatu był przedstawiciel PiS-u.
Rozumiem, ale chodzi mi o senatorów opozycji.
Już każdy senator sam podejmuje decyzję, gdzie pracować. Mamy 48-osobowy klub, duży. Mam nadzieję, że umożliwi nam spokojne przeprowadzanie też naszych ustaw przez Senat. Myślę też, że jest możliwe w Senacie to, o czym mówimy, takie wyciszenie napięć politycznych. Bo ja nawet w poprzedniej kadencji to dostrzegałem, że w Senacie trochę dyskusja wyglądała inaczej niż w Sejmie.
Jarosław Sellin, ciąg dalszy na RadioZET.pl.
***
Jarosław Sellin zapewnia w internetowej części rozmowy, że kierownictwo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie zmieni się w nowej kadencji. – Już w poniedziałek mieliśmy kierownictwo resortu i z charakterystyczną dla nas dynamiką podejmujemy kolejne plany. Umówiliśmy się na dalszą współpracę w takim składzie kierownictwa resortu, jaki obecnie jest – mówi wiceminister kultury w rozmowie z Łukaszem Konarskim w programie „Gość Radia ZET”.
– Czyli pan nie będzie ministrem kultury? – upewniał się Łukasz Konarski.
– Ministrem kultury jest Piotr Gliński i bardzo dobrze mi się z nim współpracuje. Te 4 ostatnie lata to najbardziej ambitna polityka kulturalna w historii III RP – zachwala Jarosław Sellin.
– Zostaje wicepremierem również? – pyta o Piotra Glińskiego prowadzący program „Gość Radia ZET”.
– Ufam, że tak. Chciałbym, żeby tak było – przyznaje wiceminister kultury.
W trakcie internetowej części programu padło też pytanie o Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i Dariusza Stolę, który od kilku miesięcy nie został mianowany przez ministra kultury.
– Może czas powiedzieć wprost, że mimo wygranego konkursu nie zostanie dyrektorem tego muzeum? – zastanawiał się Konarski.
– Pan minister ma takie uprawnienie, że może rozważyć wyniki tego konkursu i rozważa. Prędzej czy później podejmie decyzję w tej sprawie. Nie ma żadnego czasu określonego w regulaminach i prawie, który wskazywałby, jak szybko decyzja musi być podjęta – zauważa Jarosław Sellin.
– Nie jest tak, że w statucie jest, że jeśli do lutego nie będzie dyrektora, to ministerstwo samo wyznaczy dyrektora POLIN? – dopytywał Łukasz Konarski.
– Trzeba wszcząć procedurę uzgodnień z pozostałymi organizatorami, czyli z miastem stołecznym Warszawą i ze Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny. Najważniejsze w tej sprawie jest to, że instytucja bardzo dobrze działa – ocenia gość Radia ZET.
– A to, że darczyńcy się wycofują?
– Jestem tam co jakiś czas. Nie mam potwierdzenia takich faktów. To histerie medialne – komentuje Sellin.
– Była świetna konferencja – zresztą mojego pomysłu – we wrześniu zorganizowana z okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej opowiadająca o udziale zbrojnym Żydów w czasie II wojny światowej w walce z Niemcami i w armiach angielskiej, amerykańskiej, czerwonej, polskiej we wrześniu 1939 roku, w partyzantce, w powstaniach miejskich itd. – wymienia Sellin. – Nikt wcześniej tego nie zrobił, żeby tak zsyntetyzować opowieść o zbrojnym wysiłku Żydów w czasie II wojny światowej. To zostało świetnie zorganizowane. To była międzynarodowa konferencja i tam cały czas dzieją się bardzo ciekawe rzeczy – zachwala.
– Pan dyrektor [Zygmunt – red.] Stępiński świetnie sobie z tym radzi i instytucja bardzo dobrze działa. To nie jest tak, że jak nie ma Stoli to nie ma instytucji, a jak jest Stola to instytucja jest – mówi Jarosław Sellin w Radiu ZET.
Jarosław Sellin skomentował też obecność Klaudii Jachiry w kolejnej kadencji Sejmu.
– Smutne jest, że ktoś, kto zrobił karierę polityczną na tak paskudnym hejterstwie zdobył poparcie kilku tysięcy warszawiaków. To jest kawałek smutnego obrazu polskiej rzeczywistości politycznej – ocenia.
Wiceminister kultury ma nadzieję, że Klaudia Jachira „zrozumiała, jaki etap w życiu osiągnęła”.
– Że ma być reprezentantką narodu w polskim Sejmie, gdzie się wykuwa prawo, gdzie się działa na rzecz dobra publicznego – mówi Sellin. - To dobro powinno polegać m.in. na tym, że się nie obrażamy, nie budujemy armii nienawistników, tylko budujemy szacunek wzajemny do siebie - podkreśla.